Franciszek: nie można traktować ubogich jak psy
Papież Franciszek powiedział w wywiadzie dla mediolańskiego miesięcznika wydawanego przez bezdomnych, że nie można traktować ubogich "jak psy" i rzucać im jałmużny nie patrząc w oczy. Opowiedział o spotkaniu Jana Pawła II z bezdomnym - kolegą z seminarium. Powtórzył, że należy przyjąć tylu migrantów, ile faktycznie można. Wymaga to także refleksji nad tym, jak ich przyjmować.
Wywiad dla pisma "Scarp de'tenis" ("Tenisówki") opublikowany został we wtorek w związku z zapowiedzianą na 25. marca wizytą papieża w Mediolanie. To już trzeci wywiad, jakiego papież udzielił gazecie redagowanej przez bezdomnych. Wcześniej rozmawiał z argentyńskim miesięcznikiem "Carcova News", a także gazetą "Straatnews", wydawaną przez ubogich z holenderskiego Utrechtu.
"Scarp de'tenis" to nie tylko nazwa czasopisma, ale i całego projektu społecznego. Większość redakcji to ludzie ulicy, znajdujący się w trudnym położeniu życiowym, wykluczeni. Dla wielu z nich czasopismo to źródło podstawowego zarobku. Od 2008 roku partnerem wydawniczym "Tenisówek" jest włoski Caritas.
Specyfika pisma nadała kierunek rozmowie, która skoncentrowała się na ludziach bezdomnych, migrantach i uchodźcach oraz na tym, jak ich traktujemy. Wychodząc od wielkiego echa medialnego, jakie swojego czasu wywołały czarne buty papieża i jego wyprawa celem zakupu ich nowej pary, rozmawiano m.in. o tym, że we współczesnym świecie coraz trudniej jest nam "wejść w czyjeś buty" i naprawdę pomóc potrzebującym.
"Gdy «wchodzimy w buty drugiego człowieka», zaczynamy go rozumieć. Bardzo ciężko postawić się w sytuacji innych, bo często jesteśmy niewolnikami naszego egoizmu" - podkreślił papież.
Stwierdził następnie: "Możemy powiedzieć, że ludzie wolą myśleć o swoich problemach, nie dostrzegając cierpienia i trudności drugiej osoby. Ale jest też inny wymiar. Postawić się w sytuacji innych oznacza mieć wielką zdolność zrozumienia". Wymaga to służby, pokory, wielkoduszności.
Zauważył też, że często by pokryć brak wielkości i człowieczeństwa, ludzie gubią się w słowach. "Mówi się, radzi, ale kiedy są tylko słowa czy nadmiar słów, nie ma tej wielkości, by wczuć się w sytuację innych" - ocenił.
Mówiąc o postawach wobec bezdomnych papież zauważył: "Można patrzeć na kogoś takiego jak na osobę albo tak, jak na psa. Oni zdają sobie sprawę z tego różnego sposobu patrzenia" - uważa papież.
Pytany, czy słuszne jest wspieranie ulicznych żebraków, Ojciec Święty podkreślił, że pomagać należy. "Wielu ludzi powie: «Dam mu pieniądze, a ten z pewnością wyda je na alkohol!» Proszę pamiętać, że szklanka wina może być jedyną radością w życiu tego człowieka" - zażartował Franciszek.
<< "Prawie wszystko o bezdomności" [REPORTAŻ] >>
W bardziej poważnym tonie Franciszek opowiedział o bezdomnym Polaku z Rzymu, która nie rozmawiał z nikim, nawet z wolontariuszami Caritasu, przynoszącymi mu jedzenie. Dopiero po długim czasie opowiedział im, że jest księdzem i był razem w seminarium z Janem Pawłem II.
"Dotarło to do Jana Pawła II, który słysząc jego imię potwierdził, że był z nim razem w seminarium, i postanowił się z nim spotkać. Padli sobie w ramiona po 40 latach i na koniec audiencji bezdmomy poprosił papieża, by go wyspowiadał" - mówił Franciszek.
"Po spowiedzi kolega powiedział do papieża: «teraz twoja kolej». I kolega z seminarium wyspowiadał papieża" - relacjonował Franciszek. Zwrócił uwagę na to, że wszystko to miało miejsce dzięki wolontariuszowi, gorącemu posiłkowi i słowom pocieszenia. Bezdomny ksiądz - dodał - podniósł się, powrócił do normalnego życia i został kapelanem w szpitalu.
"Papież mu pomógł oczywiście, to jest cud, ale także przykład tego, że osoby bezdomne mają wielką godność" - oświadczył Franciszek.
Wspomniał, że pod kurią arcybiskupią w Buenos Aires mieszkali na chodniku bezdomni. "Nigdy nie myślałem o tym, że trzeba ich przegonić. Ktoś mówił mi: «brudzą kurię», ale brud był w środku" - powiedział. Tych ludzi "nie można traktować jak psy" - podkreślił.
Zdaniem papieża nie można bezdomnym i ubogim rzucać pieniędzy, nie patrząc im w oczy, bo "to nie jest chrześcijański gest".
Papież przypomniał pewną argentyńską matkę pięciorga dzieci, która uczyła dzieci jak pomagać innym. Podczas obiadu, gdy ojciec rodziny był w pracy, do domu rodziny przyszedł bezdomny z prośbą o jedzenie. Matka poleciła dzieciom podzielenie się z potrzebującym własnym kotletem, a nie tym, co zbywało.
Przywołując przykład Mediolanu, gdzie zrodziło się to włoskie pismo i który jest wzorem wielkiej otwartości na migrantów i uchodźców, dziennikarz zapytał Franciszka, czy naprawdę trzeba przyjmować wszystkich bez różnicy, czy raczej konieczne są pewne ograniczenia.
W pierwszej kolejności Franciszek podkreślił, że uchodźcy uciekają do Europy przed wojną i głodem. "W pewnym sensie wszyscy jesteśmy temu winni, bo wykorzystujemy ich ziemię, ale nie inwestujemy, by mogli wyciągnąć z tego korzyści" - stwierdził.
"Mają prawo emigrować i mają prawo być przyjęci i otrzymać pomoc. Ale to trzeba czynić z chrześcijańską cnotą, którą powinni mieć rządzący, czyli z rozwagą" - uważa Franciszek.
Zaznaczył, że należy przyjąć tylu migrantów, ile faktycznie można. To - wskazał - wymaga też refleksji nad tym, jak ich przyjmować.
"Przyjmowanie oznacza integrację" - przypomniał papież. "To najtrudniejsze, ponieważ jeśli migrancie się nie integrują, to zaczynają być gettoizowani" - dodał. Przywołał sytuację sprawców zamachów w Brukseli, którzy "mieszkali w dzielnicy będącej gettem".
Franciszek podał także pozytywny przykład integracji, wspominając grupę uchodźców, których zabrał do Rzymu wracając z greckiej wyspy Lesbos. Dzięki działaniom Wspólnoty Sant’Egidio ich dzieci od razu zaczęły chodzić do szkoły, dorośli rozpoczęli zaś naukę włoskiego i szybko znaleźli pracę.
Wspólnota Sant’Egidio odpowiada za inicjatywę korytarzy humanitarnych we Włoszech, których zwolennikami dla naszego kraju są m.in. polscy biskupi.
<< Dowiedz się czym są korytarze humanitarne >>
"Integrować się to znaczy wejść w życie kraju, szanować prawo kraju, jego kulturę, ale także sprawić, by szanowano kulturę i bogactwo kulturowe migrantów" - mówił papież. Aby podkreślić swoje stanowisko, podał przykład Szwecji, w której migranci stanowią 10% obywateli (wśród nich jest m.in. Minister Kultury). Przypomniał także własne, argentyńskie środowisko, w którym się wychował.
"Nigdy nie czułem się wykorzeniony. W Argentynie wszyscy jesteśmy migrantami, zaś dialog międzyreligijny to chleb powszedni. Chodziłem do szkoły z Żydami przybyłymi z Rosji, a także z muzułmanami z Syrii, Libanu czy Turcji. Większość populacji Argentyny stanowią ludzie pochodzący z Włoch, Hiszpanii, Polski, Bliskiego Wschodu, Niemiec, Chorwacji czy Słowenii. Dlatego obecny fenomen migracji nie jest niczym nowym".
Skomentuj artykuł