Spotkanie w Watykanie porażką dyplomacji?
Czy modlitewne spotkanie Abbasa i Peresa z papieżem Franciszkiem jest znakiem porażki dyplomacji? - zastanawia się Isabelle de Gaulmyn, szefowa działu religijnego francuskiego dziennika katolickiego "La Croix".
Zwraca ona uwagę, że zdanie: "Została nam już tylko modlitwa" wypowiada się wtedy, gdy nie pozostaje już nic innego do zrobienia: w sytuacji beznadziejnej, w obliczu nachodzącej śmierci, zatonięcia czy przegranej bitwy.
- Modlitwa zorganizowana w niedzielę 8 czerwca przez papieża Franciszka z głowami państwa palestyńskiego i izraelskiego, Mahmudem Abbasem i Szimonem Peresem, ma wszystkie tego objawy. Po bezowocnych próbach zaprowadzenia pokoju w regionie, podjętych przez Johna Kerry’ego, amerykańskiego sekretarza stanu, w które Stany Zjednoczone zaangażowały całe swe znaczenie, czy dyplomatyczne zostaje coś innego do zrobienia niż modlitwa? Ale każdy dobrze wie, że z tej modlitwy nie zrodzi się nowy traktat pokojowy... W naszym racjonalnym świecie czuwanie modlitewne w Watykanie zdaje się się więc oznaczać nic innego jak totalną porażkę dyplomacji, a zatem i polityki, w kwestii izraelsko-palestyńskiej - tłumaczy dziennikarka.
Jednak, jej zdaniem, sprawa nie jest taka prosta, religie bowiem są jedną z "łagodnych sił" (soft power), wpływających na społeczeństwo. "Od końca zimnej wojny zauważa się wzrost znaczenia instytucji niepaństwowych w stosunkach międzynarodowych: religii, organizacji pozarządowych czy przedsiębiorstw. Państwa wiedzą, że nie są już jedynymi aktorami gry dyplomatycznej" - zauważa De Gaulmyn. Podaje przykład Nicolasa Hulota, specjalnego wysłannika prezydenta Francji ds. ochrony planety, który spotykał się w tej sprawie z przedstawicielami religii i różnych stowarzyszeń.
Według niej modlitwa z 8 czerwca, podobnie jak ubiegłoroczna wizyta papieża na Lampedusie czy jego modlitwa przy murze oddzielającym Izrael od Palestyny są bardzo udanymi sposobami włączenia się Franciszka w tę grę, z wykorzystaniem właściwej mu symboliki i osobistej medialnej siły oddziaływania.
Francuska dziennikarka podkreśla, że Stolica Apostolska powtarza, że watykański szczyt modlitewny nie był inicjatywą polityczną, ani "próbą zastąpienia porządku politycznego porządkiem religijnym". Ale gdy Watykan mówi, że nie uprawia polityki, nie oznacza to, iż podejmuje wyłącznie działania natury duchowej. Chodzi o działania zgodne z właściwą mu koncepcją polityki, odpowiadającą jego celom religijnym, w tym przypadku o ochronę wspólnot chrześcijańskich w Ziemi Świętej (niedzielna modlitwa powinna nadać większe znaczenie Stolicy Apostolskiej w jej negocjacjach z Izraelem w tej kwestii) i o wsparcie jedności wszystkich wyznań chrześcijańskich, które w tym regionie są szczególnie podzielone (dlatego na spotkanie został zaproszony patriarcha Bartłomiej, honorowy przywódca prawosławia).
"Modlitwa nie ma celu politycznego. Nie jest też innym sposobem uprawiania polityki. Modlitwa jest po prostu modlitwą" - konkluduje Isabelle de Gaulmyn.
Skomentuj artykuł