Wraz z podróżą papieża pracę kończy rzecznik Watykanu
Po podróży papieża Franciszka do Polski pracę rzecznika Watykanu zakończy po 10 latach ksiądz Federico Lombardi. Od 1 sierpnia dyrektorem biura prasowego Stolicy Apostolskiej będzie jego dotychczasowy wiceszef Amerykanin Greg Burke, były korespondent mediów.
Kierownictwo w watykańskim biurze prasowym przejmują osoby świeckie - zauważają media. Zastępczynią Burke’a, niegdyś wysłannika telewizji Fox News w Watykanie, będzie dotychczasowa korespondentka radia hiszpańskiego episkopatu Paloma Garcia Ovejero. Wcześniej świeckim rzecznikiem Watykanu przez niemal cały pontyfikat Jana Pawła II był Hiszpan Joaquin Navarro-Valls, również były dziennikarz.
Ksiądz Lombardi zastąpił Navarro-Vallsa 11 lipca 2006 roku, a więc w drugim roku pontyfikatu Benedykta XVI. Przez kilka lat pełnił jednocześnie trzy kluczowe funkcje w mediach za Spiżową Bramą; był dyrektorem biura prasowego Stolicy Apostolskiej, Radia Watykańskiego i watykańskiego Ośrodka Telewizyjnego (CTV).
73-letni jezuita, z wykształcenia matematyk i teolog, zakończy pełnienie swych obowiązków w wyjątkowej sytuacji - w dniu powrotu papieża z Polski do Rzymu. Jako rzecznik ostatni raz w drodze powrotnej z Krakowa poprowadzi konferencję prasową Franciszka na pokładzie samolotu dla kilkudziesięciu dziennikarzy z całego świata, wśród których będą wysłannicy największych polskich mediów.
Dziennikarze akredytowani w biurze prasowym Stolicy Apostolskiej mają z księdzem Lombardim codzienny kontakt. Cierpliwie odpisuje zawsze na pytania w mejlach, prowadzi konferencje prasowe, wyjaśnia na briefingach często zawiłe watykańskie dokumenty. Podczas jednego z takich spotkań przed kilkoma laty, gdy za pontyfikatu Benedykta XVI wprowadzono skrupulatne kontrole przepływu pieniędzy między Włochami a watykańskim bankiem, obrazowo tłumaczył dziennikarzom, jakie sumy można by wnieść w walizeczce za Spiżową Bramę i jakie wynieść oraz kiedy trzeba by tłumaczyć się z jej zawartości pilnującemu bramę Szwajcarowi.
"To ilu Polaków przyjedzie na beatyfikację Jana Pawła II? Bo my wciąż nie wiemy" - pytał polskich korespondentów w 2011 roku.
Watykanistom pozostał w pamięci przede wszystkim 11 lutego 2013 roku, gdy zachował niesłychany spokój i opanowanie zaraz po ogłoszeniu sensacyjnej decyzji Benedykta XVI o ustąpieniu z urzędu.
Podczas gdy media z całego świata wpadły niemal w panikę, ksiądz Lombardi niewzruszony rozejrzał się po sali konferencyjnej i spokojnym głosem powiedział: "Dobrze, skoro wszyscy są, możemy zaczynać". Tak właśnie wspomina go watykanista dziennika "Corriere della Sera" Gian Guido Vecchi. Jak zauważył, w tych niezwykłych okolicznościach, podczas transmisji prowadzonej na całą planetę, włoski jezuita ze spokojem tłumaczył wtedy to wydarzenie, "jakby dymisja papieża była czymś najnormalniejszym na świecie".
Przez następne tygodnie lutego i marca 2013 roku, do czasu konklawe i wyboru Franciszka, ksiądz Lombardi prowadził niemal codzienne konferencje prasowe dla coraz większej liczby dziennikarzy przybywających w tym historycznym momencie do Rzymu. Wszyscy zapamiętali styl, jaki wówczas wypracował: błyskotliwość, poczucie humoru, szczypta ironii, przyjazny nastrój, szczerość i bezpośredniość. W tamtych dniach i rzecznik Watykanu rozkładał czasem ręce w reakcji na niektóre pytania dziennikarzy.
Kiedy na samym początku wakatu w Stolicy Apostolskiej chcieli dowiedzieć się, jak będzie nazywał się Benedykt XVI po abdykacji, jaki będzie miał status i gdzie będzie mieszkał, ksiądz Lombardi mówił: "Jeszcze nie wiemy, jeszcze nie zapadła decyzja" i wytrwale przypominał, że to pierwsze takie wydarzenie w historii Kościoła.
Po początkowym napięciu i zaskoczeniu ksiądz Lombardi zdołał przekonać dziennikarzy, że choć to, co się stało, nie ma precedensu, należy odbierać rozwój wydarzeń spokojnie i bez zdenerwowania.
Wszyscy stopniowo uświadamiali sobie, że po raz pierwszy mówi się o zbliżającym się konklawe nie w cieniu śmierci papieża i uroczystości pogrzebowych. Dlatego na codziennych spotkaniach w biurze prasowym przy via della Conciliazione nie brakowało żartobliwych uwag i swobodnego klimatu.
Wtedy również ks. Lombardi nazwał ustąpienie papieża Ratzingera "wielkim aktem zarządzania Kościołem". To określenie przeszło do historii i używane jest przez papieża Franciszka, gdy z uznaniem mówi o swym poprzedniku i jego decyzji.
Jako rzecznik ks. Lombardi musiał uporać się z ogromną falą zainteresowania światowych mediów, jakie wywołały dwie różne odsłony skandalu z wyciekiem dokumentów z Watykanu, dwukrotnie nazwane "Vatileaks".
Pierwsza sprawa miała miejsce pod koniec pontyfikatu Benedykta XVI, gdy jego ówczesny majordomus Paolo Gabriele został aresztowany pod zarzutem kradzieży tajnych dokumentów i korespondencji z papieskiej kancelarii. Ukazały się one w książce włoskiego dziennikarza. Służący został postawiony przed sądem w Watykanie, skazany, a następnie ułaskawiony przez papieża.
Trzy lata później, już za pontyfikatu Franciszka, doszło do kolejnego spektakularnego wydarzenia: jednego dnia wydano dwie książki włoskich dziennikarzy, napisane na podstawie następnych poufnych watykańskich materiałów na temat finansów i przywilejów kościelnej hierarchii. Sprawa ta miała finał sądowy na początku lipca. Trybunał w Watykanie uniewinnił dziennikarzy i skazał dwoje współpracowników Stolicy Apostolskiej, oskarżonych o kradzież poufnych dokumentów.
Ks. Lombardi zapytany, który moment był dla niego najtrudniejszy w ciągu 10 lat pracy, odparł, że była to sprawa ujawnianego skandalu pedofilii w Kościele. Zapewnił, że starał się przeżyć ją, podążając drogą "prawdy i jawności", zgodnie z wolą wyrażoną jeszcze przez Benedykta XVI.
Przyznał, że wybór Franciszka był dla niego ogromnym zaskoczeniem. "Potrzebowałem godziny, by dojść do siebie, gdy wybór został ogłoszony - wyznał. - Nie sądziłem, że zostanie wybrany papież jezuita, mój współbrat".
Mówiąc o swych relacjach z dziennikarzami, rzecznik stwierdził, że są to ludzie o bardzo różnych postawach; od tych pełnej wrażliwości wobec spraw Kościoła po tych, żyjących dalej od niego czy nawet obojętnych. "Starałem się nawiązać swobodne kontakty, w duchu szacunku i służby szanując wolność każdego, nie manipulując czy wywierając wpływ" - zapewnił.
Skomentuj artykuł