Syndrom milczącego wózka, czyli jak zepsuć sobie dziecko

Daj mu telefon, bo marudzi i nie ma chwili spokoju. Fot. Big Shot Theory / Depostiphotos.com

Psucie dziecka nie jest trudne i w 2025 roku nie ma nic wspólnego z rozpieszczaniem i kupowaniem za dużej ilości słodyczy. Wystarczy do tego smartfon. A skutki są straszne.

Ten obrazek przewija się przez polską codzienność od kilku lat, ale w tym roku mam wrażenie, że osiągamy jakieś apogeum. Być może do etapu rodzicielstwa doszło pokolenie wychowane ze smartfonami (w końcu mamy je jako naród od kilkunastu lat), a może została przekroczona jakaś społecznie ważna granica. Obstawiam to drugie.

DEON.PL POLECA

 

 

Syndrom milczącego wózka

Czym to skutkuje, to, że smartfony stały się jak powietrze – przezroczyste i konieczne? W kontekście rodzin – milczącymi wózkami, milczącymi dziećmi w restauracji, ciszą w pociągach i autobusach, „nieprzeszkadzaniem” w rozmaitych poczekalniach i jednym słowem – świętym spokojem dorosłych. I piekielnym spokojem dzieci.

Piekielnym to mocne słowo – powiecie zaraz, ale naprawdę uważam, że jest adekwatne, gdy widzę rodziców wciskających dzieciom ekranik z bajeczką po to, by mieć spokój. By się nie zajmować przez chwilę marudzącym przychówkiem. By nie wyjaśniać świata jego młodemu obywatelowi, ale móc spokojnie zająć się...scrollowaniem i łykaniem wyjaśnień dla dorosłych w zgrabnych i nie kończących się pigułkach wideo.

Więc siedzi sobie matka. I obok niej dziecko. Dziecko ma lat trzy i jest ciekawe świata, tego, jak działa przycisk nad drzwiami, co to za zwierzę widać za oknem i dlaczego pan chrapie. Matka ma wyrąbane i chce oglądać na Instagramie rolki ze wskazówkami psychologicznymi i stylizacją ubrań.

Daj mu telefon, bo to dziecko jest takie męczące

Tak, może jest zmęczona, może ma dość, może dziecko ma ciężki charakter, może miała straszne dwa tygodnie i to jej pierwsza chwila oddechu, w tym pociągu, z tym telefonem pozwalającym oderwać się na chwilę od zmartwień, pytań, fochów. A może nie. Może to nawyk, który za chwilę rozwali jej relacje z żywymi ludźmi obok, takimi jak ta urocza blond trzylatka z rezolutną grzywką, która teraz bardzo chce być w kontakcie z mamą, ale jeszcze cztery lata i dostanie swój telefon, i nagle ważniejsi od matki staną się twórcy kanałów na YT, tych kanałów dla małych dziewczynek, które kochają koty, koniki, trzy hitowe kreskówki i żarciki z italian brainrotem. To oni będą do niej mówić, to oni będą ją dobrze znać i rozumieć, to oni będą tłumaczyć jej świat: dla kasy, nie z miłości. To ich zdanie będzie się liczyć, nie zdanie rodziców. A wtedy będzie za późno.

DEON.PL POLECA


Teraz nie jest za późno: teraz można odłożyć telefon i pogadać ze swoim własnym dzieckiem, przemęczyć się z tymi wszystkimi wyjaśnieniami, poprzewracać oczami i pozwdychać, jakie to nużące: rozmawiać z trzylatkiem, który znowu czegoś od ciebie chce zamiast zająć się sobą. Jakby to rodzicielstwo było za karę, jakby było grą w simsy, jak w tym słynnym memie krążącym po sieci: czy jak się już ma dzieci, to trzeba się nimi jakoś zajmować, czy wychowują się same?

Bez bajki dziecko nie będzie jeść? Brawo, droga mamo

Patrzę na rodziców w ich letnich podróżach z dziećmi i mam coraz częściej poczucie, że od kilku lat gramy w jakieś cholerne simsy, tylko stawką jest nasze własne życie.

Nasze relacje, w które tak głęboko weszła technologia, że stała się przezroczysta i nikt jej nie zauważa, ale wszyscy używają jej do kupowania świętego spokoju, do minimalizowania oporu przy wyzwaniach takich jak załatwianie się, jedzenie, spanie czy spacerowanie. Że to potrzeby fizjologiczne? Tym gorzej dla nich. Że bez bajeczki dziecko nie chce spać, jeść ani robić kupy? Brawo dla ciebie, droga mamo. Gratulacje, drogi tato. Ten wyczyn zapisze się w historii ewolucji, w kategorii "Nagroda Darwina II".

Nie marudź, zobacz, jaki śmieszny kotek

Więc mijam milczące wózki, w których półroczne, ledwo siedzące dzieci są wgapione w migający ekranik. Mijam place zabaw, na których część dzieci gania po drabinkach i zjeżdżalniach, a część chowa się pod zjeżdżalniami i gra w Brawl Stars. Patrzę na dzieci w poczekalni – jeszcze nie zdążą dokończyć zdania „Nudzi mi się” i już dostają telefonik – a obejrzyj sobie coś, obejrzyj. Dziecięcy śmiech i hałas w publicznej przestrzeni słychać coraz rzadziej i to wcale nie tylko dlatego, że leci nam na łeb, na szyję demografia. Po prostu dzieci milczą, bo są zajęte oglądaniem. Mijam stoliki przed knajpkami, w których dzieci dostają wspaniałe lodowe pucharki z owocami, bitą śmietaną, posypką i sosem czekoladowym, ale nawet nie zwracają uwagi na to, co przed nimi stoi, tylko na ślepo grzebią w lodach łyżeczką, oglądając balerinę kapuczinę albo oldschoolowy Psi Patrol. Obok siedzą dorośli, tak samo zagapieni w swoje ekrany – różnica jest taka, że na oślep sięgają po szklankę z latte, a ekran trzymają w pionie, nie w poziomie.

Jest ci smutno albo źle? Obejrzyj sobie bajeczkę

Za największą krzywdę uważam jednak uciszanie wszystkich emocji ekranem. Boli i płaczesz? Tu bajeczka. Jesteś wściekły, bo koniec zabawy? Zobacz, ciocia przysłała filmik ze śmiesznym kotem. Jest ci smutno, bo koleżanka była niemiła? Nie martw się, pozwalam ci na dodatkowy odcinek Peppy, tu i teraz, na ławce przy placu zabaw. Boisz się pociągu? A obejrzyj sobie swoje ulubione piosenki i nie zwracaj na pociąg uwagi. Jak te dzieciaki będą sobie radzić ze swoimi emocjami, gdy wejdą w nastoletni wiek i nadejdzie tornado, jeśli przez całe dzieciństwo dorośli nie dawali im nawet tych emocji zauważyć, a co dopiero poczuć, o zrozumieniu już nie mówiąc?

Wódka dla niemowlaka, ekran dla przedszkolaka

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu niemowlakom dawało się na wsi do ssania pieluszkę nasączoną wódką, żeby były cicho i nie przeszkadzały. Światli rodzice XXI wieku uważają to za coś strasznego, bo wiadomo, że alkohol uzależnia i ma katastrofalne skutki dla dziecka, jacy ci ludzie byli wtedy głupi!. Tak przynajmniej mówi ta babka-psycholog na TikToku, co ci się zawsze pojawia przy scrollowaniu, gdy się budzisz o drugiej w nocy i sięgasz po telefon.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem, współautorka "Notesów duchowych", pomagających wejść w żywą relację z Ewangelią. Sporadycznie wykłada dziennikarstwo. Debiutowała w 2014 roku powieścią sensacyjną "Na uwięzi", a wśród jej książek jest też wydany w 2022 roku podlaski kryminał  "Ciało i krew". Na swoim Instagramie pomaga piszącym rozwijać warsztat. Tworzy autorski newsletter na kryzys - "Plasterki". Prywatnie żona i matka. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając ciszy.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Syndrom milczącego wózka, czyli jak zepsuć sobie dziecko
Komentarze (13)
KP
~Karolina Prz.
22 lipca 2025, 13:28
Ogólnie zgadzam się z Autorką i biję się w piersi, że sama mam wiele na sumieniu w tym temacie. Natomiast, proponuję przybić metaforyczną piątkę z naszym polskim, wiecznie zmęczonym, przewrażliwionym, zniecierpliwionym, nielubiącym dzieci społeczeństwem. Z tymi wszystkimi naszymi obywatelami - entuzjastami stref wolnych od dzieci, przewracającymi oczyma na widok rodzica spacerującego z dzieckiem po kościele w czasie Mszy św., syczącymi z irytacji na jakiekolwiek nieco głośniejsze dźwięki wydawane przez dzieci, ale siedzącymi cicho gdy pijak krzyczy na głos na ulicy/w autobusie, piszącymi petycję o likwidację lub przeniesienie placu zabaw poza osiedle i o ogrodzenie szkolnego boiska ekranami akustycznymi. Dla wielu naszych rodaków to przecież wymarzona sytuacja, że wreszcie "dzieci (a właściwie: bombelki lub kaszojady) siedzą CICHO". A dla mniej odpornych psychicznie rodziców - trochę mniej stresu w tej zatłoczonej poczekalni, restauracji czy pociagu.
JM
~Justyna Mic
23 lipca 2025, 12:02
To problem nie tylko polski, bo przecież w całej Europie jest niż demograficzny.
WD
~Wacław Dąbrowski
20 lipca 2025, 16:00
Jeszcze nie dawno katolickie niemowlaki musiały wdychać dym z papierosów a co dopiero wódkę z pieluchą.
KS
~Ka Sia
20 lipca 2025, 17:33
Przypominam, że katolicy nie są odporni na grzeszenie, ani na zgorszenie (bo to przecież lekarze zalecali palenie jako super)
EI
~Ewa i Adam pierwsi rodzice
20 lipca 2025, 12:10
Donosy i skargi o wszystko zwłaszcza o brak ciszy, więc są dotkliwe kary dla rodziców, ale też milczące wózki.
AK
~Anna K
20 lipca 2025, 11:06
Fajnie komentować nie wiedząc nic o osobie komentowanej. Za kogo sie Pani uwaza zeby moc , krytykować i hejtowac te osoby. Nie ma Pani wiedzy o tych rodzicach.
KS
~Ka Sia
20 lipca 2025, 17:35
Jaki hejt? Przecież autorka felietonu pisze, że rozumie przypadku szczególne, słyszenie potępia to gdy ekran jest normą w wychowaniu dziecka.... Prawda w oczy kole, co?
AK
~Anna K
20 lipca 2025, 20:57
Kolejna z tych co zna ludzi lepiej od nich samych. Nic nie wiesz o mnie . Jaka prawda w oczy kole? Wam powinni telefony zabrać i dostęp do takich publikacji. Nawet opini. Naganiacie tylko krytykę i hejt.
KS
~Ka Sia
8 sierpnia 2025, 15:32
Jeśli dajesz małemu dziecku wielogodzinny dostęp do ekranu, nie daj Boże do internetu bez nadzoru, to zasługujesz na publiczne wytknięcie tego bo to NIE jest okej. Jeśli zaś tego nie robisz - ten artykuł nie jest o tobie.
IW
~Iwo Wa
20 lipca 2025, 09:15
Spostrzeżenia jak najbardziej prawdziwe, ale... Przecież tego oczekuje społeczeństwo 1. że kobiety na siłę będą rodzic bez względu na to czy naprawdę chcą tego macierzyństwa czy nie, 2. że dzieci będą cicho i nie będą przeszkadzać. Mój ojciec ciszę otrzymywał grożąc pasem, teraz jest smartfon.
PS
~Papa Smerf
19 lipca 2025, 18:33
Jeszcze nigdy nie było na świecie takiego zła jak smartfon, narzędzia masowego degenerowania ludzi.
JP
~Jacek P
19 lipca 2025, 15:49
Bardzo dobra diagnoza. Dzieci się uczą, a co gorsza nabywają nawyków i tak zostaje. Potem, gdy dorosną i zrozumieją swoją sytuację, można już tylko liczyć na cudowną pomoc Boga, a trud i tak będzie ogromny.
KS
~Ka Sia
19 lipca 2025, 14:27
Bardzo dobre porównanie z tą pielucha z wódką. I w ogóle świetny felieton