Syria: dramatyczny apel trzech biskupów
Sytuacja w Syrii - zwłaszcza położenie chrześcijan - pogarsza się z dnia na dzień. Z tego powodu trzej biskupi z położonego między Eufratem a Tygrysem regionu Hassake-Dżazira wystosowało dramatyczny apel o pomoc, poinformowała austriacka fundacja ekumeniczna "Pro Oriente".
We wspólnym apelu prawosławny metropolita Dżaziry i Eufratu Eustatiusz Matta Roham, syryjsko-katolicki arcybiskup Hassake-Nisibisu - Yakub (Jacques) Behnan Hindo i bp Athniel Aprim z Asyryjskiego Kościoła Wschodu napisali, że kończą się zapasy wody pitnej, rzadko bywa prąd, nie ma benzyny, a trwające walki nie pozwalają na dostęp z zewnątrz pomocy humanitarnej.
- Od czasu, gdy rozpoczęły się naloty wojskowe, nic do nas nie dociera - powiedział w rozmowie z Radiem Watykańskim abp Hindo. Zaznaczył, że "silosy zbożowe są od dawna splądrowane i puste, a chrześcijanie, podobnie jak inni mieszkańcy, nie czują się bezpieczni również z tego powodu, że w każdej chwili mogą być na przykład porwani". Zdaniem hierarchy, chrześcijanie stanowią 80 proc. ofiar wszystkich porwań dokonywanych przez kryminalistów, którzy za uwolnienie żądają wysokiego okupu. Wśród uprowadzanych są także dzieci.
Abp Hindo podkreślił, że władze nie podejmują żadnych działań. Uzbrojone bandy zablokowały wszystkie drogi, a kradzieże stały się codziennością. Już wczesnym popołudniem na ulicach Hassake nie spotyka się ludzi, miasto sprawia wrażenie wymarłego. Sklepy są nieczynne, puste i obrabowane, podczas gdy ludzie związani z rządem tkwią zabarykadowani w swoich domach, których strzeże policja.
Według metropolity prawosławnego uprowadzenia w Hassake rozpoczęły się pół roku temu - dziś są zjawiskiem codziennym, a kryminaliści "działają" nawet w dzień. Przed trzema tygodniami trzej niezamaskowani mężczyźni zatrzymali taksówkę, którą jechał do szkoły 10-letni Said Afram Aho. Porwali chłopca, a od rodziców zażądali równowartości 200 tysięcy euro za jego uwolnienie.
Po tym wydarzeniu wspomniani trzej hierarchowie, którzy regularnie się spotykają, zaprosili na kryzysowe posiedzenie w siedzibie metropolity prawosławnego duchownych chrześcijańskich i muzułmańskich oraz mieszkańców i przedstawicieli organizacji pozarządowych. Obecna była też rodzina porwanego chłopca. Postanowiono zawiązać stowarzyszenie pod nazwą "Solidarność z rodzinami porwanych", a jego przewodniczącym został adwokat i działacz praw człowieka Aref Hamza.
Nowe stowarzyszenie zorganizowało marsz protestacyjny pod gmach sądu. Na czele 3-tysiuęcznego pochodu szli trzej biskupi i duchowny muzułmański. Delegacja protestujących złożyła memorandum, w którym zażądano zatrzymania i uwięzienia członków band. Dotychczas bandyci porwali 43 osoby.
Równie dramatyczna jest sytuacja w Aleppo - syryjskiej metropolii gospodarczej, napisali chrześcijańscy biskupi. Dwie trzecie miasta znajduje się pod kontrolą tzw. "Armii Wolnej Syrii" (Free Syria Army). Walki trwają dzień i noc, zniszczenia są ogromne. Nie ma elektryczności, wody, chleba, łączność telefoniczna i Internet są często przerywane. Prąd wytwarzają wyłącznie generatory, nie zawsze jednak jest paliwo do ich napędu. Ponadto rebelianci niszczą fabryki i zakłady rzemieślnicze, a skradzione maszyny wywożą do sąsiedniej Turcji.
W Baradzie - ważnej miejscowości w regionie tzw. "700 umarłych miast" w północno-zachodniej Syrii - rebelianci zniszczyli i ograbili małe sanktuarium nad grobem św. Marona oraz położony w sąsiedztwie dom pielgrzyma. Ten akt wandalizmu oburzył chrześcijan nie tylko w Syrii, ale także w Libanie, gdzie tamtejszy Kościół maronicki wywodzi swoją nazwę od tego świętego pustelnika zmarłego w 410 roku.
Skomentuj artykuł