"Ten pomysł pogodził zwaśnione strony polityczne"

(fot. facebook.com/andreariccardi.segidio)
rp.pl / kw

"Rząd dostrzegł potencjał tego projektu (…) Doszło do konsensusu, nawet w przypadku partii radykalnie przeciwnych tej idei" - o tym, co pogodziło zwaśnione włoskie społeczeństwo mówi członek jednej z ważniejszych wspólnot katolickich w Rzymie.

Dzisiejsze wydanie "Rzeczpospolitej" zostało poświęcone kwestii pomocy uchodźcom. W gazecie zamieszczono apel do rządu, by - oprócz kierowanej obecnie pomocy - pozwolił otworzyć Kościołowi w Polsce tzw. korytarze humanitarne, dzięki którym można zaopiekować się najbardziej potrzebującymi ofiarami wojny w Syrii.

Na temat idei korytarzy humanitarnych, z powodzeniem realizowanych we Włoszech i w Watykanie, mówił Massimiliano Signifredi, członek rzymskiej wspólnoty Sant'Egidio.

- Inspiracja przyszła od papieża Franciszka, który w pierwszą podróż poza Rzym wybrał się na Lampedusę Byliśmy tam obecni od jakiegoś czasu, będąc świadkami ogromnego cierpienia ludzi. - mówił Signifredi - Na Lampedusie papież jasno powiedział, że jako chrześcijanie nie możemy być obojętni wobec dramatu uchodźców.

Rozmówca "Rz" stwierdził również, że "to był dla sygnał, że to co robimy do tej pory nie wystarczy, że trzeba robić coś dla tych, którzy są zmuszeni do podróży śmierci przez Morze Śródziemne".

W wywiadzie Signifredi mówił również o oporze włoskiego rządu, który wynikał z faktu, że Włochy - będąc na granicy Europy - przyjmują tysiące imigrantów rocznie.

- Chcieliśmy pokazać, że prawdziwi uchodźcy mogą do nas przyjechać bez potrzeby narażania życia. I przekonywaliśmy do tego nasz rząd przez ponad rok. - tłumaczył Signifredi - Rząd dostrzegł potencjał tego projektu i zrozumiał, że tylko przez korytarz humanitarny prawdziwi uchodźcy mogą wydostać się z piekła w sposób legalny i bezpieczny. Doszło do konsensusu, nawet w przypadku partii radykalnie przeciwnych przyjmowaniu uchodźców.

Wszyscy przekonali się, że jest to odpowiedź na dwie potrzeby: solidarności i bezpieczeństwa. - podsumował rozmówca "Rz".

W wywiadzie poruszono także kwestie techniczne, np. to w jaki sposób kontroluje się osoby przybywające do Włoch w ramach korytarzy humanitarnych oraz kto i gdzie wybiera najbardziej potrzebujące osoby. Na pytanie o koszty opieki nad uchodźcami, członek wspólnoty Sant'Egidio odparł, że "państwo nie płaci ani euro", a utrzymanie zapewnia wspólnota oraz Kościoły, z którymi współpracuje - m.in. katolicy i waldensi.

Signifredi wskazał jednocześnie, że rozumie obawy, "ale czy naprawdę państwo może powiedzieć, że kobieta z dzieckiem, które straciło nogę w czasie bombardowań, jest zagrożeniem dla jego bezpieczeństwa?"

- Bezpieczeństwo nie może stać się murem, nie może być wymówką odmawiania pomocy potrzebującym. - mówił rozmówca "Rz" - Terroryści mają środki na to, by pokonać mur. Autentyczni uchodźcy pozostaną po drugiej stronie.

Signifredi wskazał również, że w tym przypadku właściwa integracja jest najważniejsza. Przykładem usamodzielnionej rodziny uchodźców jest rodzina Zahidów, którzy zostali zabrani przez papieża w czasie jego podróży na Lesbos. - W migrantach nie możemy widzieć tylko zagrożenia. Oni są dla nas także szansą. - tłumaczył rozmówca "Rz".

- Najlepszą formą pomocy dla tych ludzi byłby koniec wojny, ale to jest poza naszym zasięgiem. Nie wiem czy pomoc na miejscu jest najlepsza. Wydaje mi się, że trzeba ją traktować na równi z korytarzem humanitarnym. - dodał Signifredi - Bo jeśli wciąż jest mnóstwo ludzi, którzy w desperacji są gotowi zapłacić tysiące dolarów za przerzucenie ich do Europy, to jest to sygnał, że pomoc na miejscu nie odpowiada wszystkim potrzebom.

"Rzeczpospolita" opublikował również dwa krótkie komentarze pod wywiadem. W jednym z nich Rafał Kostrzyński z Biura Wysokiego Komisarza NZ ds. Uchodźców w Polsce (UNHCR) wskazał, że "nie zawsze da się pomóc na miejscu. Około 10 proc. Syryjczyków, którzy znaleźli schronienie w krajach sąsiadujących z Syrią, nie może tam otrzymać potrzebnego wsparcia. Albo wymagają specjalistycznego leczenia, albo są narażeni na wyzysk i przemoc. To przeważnie ciężko chore dzieci, samotne matki, osoby starsze".

Kostrzyński dodał, że takie osoby "potrzebują przesiedlenia" i że jednym z krajów, który "dobrowolnie zgodził się na ich przyjęcie" jest Polska.

W kolejnym komentarzu biskup Jerzy Samiec, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP, prezes Polskiej Rady Ekumenicznej napisał, że "utworzenie polskiego korytarza humanitarnego dla uchodźców z Syrii jest dobrym pomysłem".

"Jestem zdumiony brakiem zgody na utworzenie takiego korytarza w Polsce" - czytamy w komentarzu biskupa Samca. - "Rząd jednak twierdzi, że nie jest w stanie sprawdzić osób sprowadzanych do naszego kraju, ale odnoszę wrażenie, że w tej sprawie decyzje polityków nie są podejmowane na poziomie merytorycznym, tylko na poziomie emocji i pewnych ambicji".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Ten pomysł pogodził zwaśnione strony polityczne"
Komentarze (1)
RB
Robert Basinsky
10 marca 2017, 14:38
O demon!