"Ten trud daje owoce". Dzięki pororatnim śniadaniom w parafii frekwencja wzrosła trzykrotnie
- W zeszłym roku rozpoczęliśmy nową formułę rorat, z posiłkami i przeżyliśmy bardzo pozytywne zaskoczenie. Wcześniej w kościele pojawiało się maksymalnie 30 dzieci. Gdy kończyliśmy zeszłoroczny Adwent, było ich trzy razy tyle - cieszy się ksiądz Emil Mazur z Lublina.
W wypowiedzi dla portalu lublin.gosc.pl ksiądz Emil przyznaje, że organizacja śniadania na plebanii dla sporej grupy osób nie jest łatwa, ale to "trud, który daje owoce".
- Okazało się, że modlitwa poranna połączona ze wspólnym posiłkiem, a u nas także z integracją przy grach planszowych, jest strzałem w dziesiątkę. Zazwyczaj zostaje nam na tyle dużo czasu, by siąść z dziećmi jeszcze do dobrej gry, pośmiać się i porozmawiać. To naprawdę dobrze wykorzystane chwile - cieszy się ksiądz Emil.
W przygotowania porannych posiłków są zaangażowani również rodzice, wszyscy starają się dopasować menu do dziecięcych gustów. Rok temu były to kanapki, parówki i naleśniki, które stały się prawdziwym hitem - jak podkreśla ksiądz z Lublina.
Koszt śniadań dla dzieci został pokryty z dowolnych ofiar parafian, ksiądz Emil mówi, że zapraszanie dzieci na poranny posiłek to gest, który sprawia, że czują się ważne i mają miejsce w Kościele.
*
Poranne wstawanie to dla Ciebie wyzwanie? To kilka sposobów, które proponują nasi czytelnicy z Grupy "Ostatnia Ławka" >>
- pięć budzików w telefonie, który leży "poza zasięgiem ręki człowieka leżącego na łóżku"
- myślę, że sposoby to jest wtórna rzecz. Najpierw trzeba chcieć wstać i pójść. Jak się chce i jest zdeterminowanym, to reszta idzie łatwiej :)
- ja rano nie chodzę, wole wieczorem
- marudzicie, że wam się nie chce wstawać. Ja jeszcze kilka lat temu pieszo 3 km chodziłam na roraty na 6 do kościoła co niedziele (bo tylko w niedziele były)
- urodzić dziecko. Moje wstaje o 5 - najlepszy budzik świata
- jeden ksiądz ma rację. Rok temu co wieczór prosiłam Anioła Stróża, by mnie wyciągnął z łóżka i był niezawodny.
Skomentuj artykuł