Teolog: nie zdziwię się, jeśli następnym papieżem zostanie ktoś z Afryki
Afryka ma ogromny potencjał, nie tylko duchowy ale także intelektualny, dlatego nie zdziwiłbym się gdyby następnym papieżem został ktoś pochodzący z Afryki - powiedział ks. prof. Jarosław Różański OMI, teolog i misjonarz, specjalizujący się w badaniach nad religiami afrykańskimi oraz dialogiem międzykulturowym. W rozmowie z KAI opowiedział m.in. o problemach z jakimi wciąż boryka się ten kontynent, a także o życiu religijnym jego mieszkańców.
Anna Rasińska (KAI) Dlaczego, pomimo licznych działań i wsparcia finansowego, Afryka wciąż pozostaje regionem, który potrzebuje pomocy zewnętrznej i nie jest w stanie samodzielnie się rozwijać?
Ks. prof. Jarosław Różański OMI: - Istnieją różne teorie na temat słabego wzrostu gospodarczego Afryki. Nie chcę się w tej kwestii wypowiadać jako ekspert, chciałbym tylko zwrócić uwagę na różnego rodzaju ekspertyzy, które nie są jednoznaczne w ocenie, wskazują na wiele różnych czynników, uświadamiających, że problem ten jest niezwykle złożony.
Niektóre z opinii na ten temat są dość skrajne. Jedna z nich należy do ekonomistki Dambisy Moyo, która w książce „Dead Aid” - „Zabójcza pomoc” mówi formułuje tezę: „Przestańcie pomagać w Afryce, a Afryka stanie gospodarczo na nogi”. Uważa ona, że pomoc zagraniczna przyczynia się do zależności i korupcji, utrudniając Afryce rozwój gospodarczy, a wyeliminowanie pomocy może pomóc kontynentowi w osiągnięciu samodzielności gospodarczej.
Ten przykład pokazuje, że miejsce Afryki w systemie globalnej gospodarki jest mało szczęśliwe. Przy całym bogactwie zasobów tego kontynentu, jest on przez cały czas eksploatowany. Pomimo dekolonizacji Afryki, wciąż w relacjach handlowych pozostało wiele zależności, zwłaszcza od dawnych kolonii, jak chociażby Francji, z którą wiele państw Afryki nadal wiążą niekorzystne, dwustronne umowy.
Przytoczyłem czynniki geopolityczne, związane z globalizacją gospodarki, ale zwróciłbym też uwagę na czynniki natury polityczno-kulturowej. Myślę w tym kontekście głównie o obszarach Afryki Subsaharyjskiej. Afryka Północna obejmuje kraje leżące na północ od Sahary, i one gospodarczo sytuują się całkiem nieźle, w porównaniu do pozostałej części kontynentu.
Chociaż w Afryce istniały w niektórych regionach przedkolonialne państwa, to jednak przytłaczająca większość współczesnych państw powstała w wyniku kolonizacji i często boryka się z trudnym dziedzictwem neokolonializmu. Przykładem może być Francuska Afryka Równikowa czy Zachodnia, gdzie wpływy neokolonialne wciąż wywierają nacisk na struktury polityczne i gospodarcze tych krajów. By się temu przeciwstawić, potrzebna jest mocna tożsamość zbiorowa. A tworzenie się tożsamości kulturowej, narodowej, czy obywatelskiej, jest procesem bardzo złożonym i długotrwałym. Proces ten wymaga ponadto współdziałania wielu elementów, a także czasu.
A co z dynamicznym wzrostem demograficznym w Afryce? Czy on również jest tu problemem, a może wręcz przeciwnie?
- Demografia Afryki jest na pewno kolejnym, nie tyle problemem, ile bardziej wyzwaniem. Po okresie eksploatacji i ogromnej skali wywozu niewolników z Afryki, mimo tak dużego odpływu ludności, w czasach kolonialnych, Afryka doświadczyła niezwykłego wzrostu demograficznego. Dziś, w pierwszych dekadach XXI wieku, Afryka stanowi około 1/6 ludności świata. Jest to prawdziwa potęga demograficzna, a prawie 50 proc. tamtejszej populacji to osoby do 15. roku życia, czyli właściwie dzieci. Można sobie wyobrazić, jakie następstwa niesie to w kontekście gospodarczym, szkolnictwa i dostępu do opieki zdrowotnej. Wszystkie te kwestie są niezwykle skomplikowane.
Z kolei wracając do tematu pomocy w Afryce, należy zaznaczyć, że nie jest ona bezinteresowna, bardzo często kraje, które pomagają tutejszej ludności, mają w tym jakiś interes. Na Afryce się po prostu zarabia, a jej bogactwo jest niejako jej przekleństwem.
Czyli można powiedzieć, że jest to obszar rywalizacji wpływów gospodarczych i politycznych?
- Tak, ktoś powie, że Afryka jest zacofana, nie rozwija się mimo wielkiej pomocy. W rzeczywistości jest to teren rywalizacji wpływów gospodarczych i łączących się z tym interesów politycznych.
Wiele lokalnych wojen, które obecnie trwają w Afryce, jest ściśle powiązanych z polityką Europy. Nawet wojna Rosji z Ukrainą jest powiązana z interesami gospodarczymi w Afryce, wystarczy spojrzeć na kwestie dostawy zboża, która ma wpływ chociażby na notowania francuskiej giełdy... Skąd wziął się nagły zapał Francji do wsparcia broniącej się Ukrainy? Również ze względu na działającą w Afryce grupę Wagnera, która poważnie zagraża jej interesom gospodarczym.
Dzisiaj świat jest systemem naczyń połączonych, a tradycja eksploatacji Afryki, która znajduje się w centrum globalnych interesów, sprawia, że inne kraje wyzyskują jej zasoby na wszelkie możliwe sposoby i to jak najtańszym kosztem.
A jak wygląda kondycja religijna tego kontynentu? Czy jest on już zewangelizowany?
- W skrócie powiedziałbym, że jest to kontynent ludzi wierzących, nawet bardzo wierzących, dla których odniesienie do sfery sacrum jest ważne, najbardziej podstawowe. Religia odgrywa tam kluczową rolę w życiu codziennym. Wszystkie sfery życia są głęboko przeniknięte religią. Tak było w religiach tradycyjnych, tak jest i dzisiaj. W podobny sposób, jak tradycje słowiańskie czy europejskie czerpią z dawnych tradycji śródziemnomorskich i lokalnych, afrykańska religijność także wywodzi się z lokalnych wierzeń i praktyk. Ten proces jest naturalny, ponieważ religia w Afryce przenika wszystkie aspekty życia. Słowem: w kulturze afrykańskiej wymiar duchowy jest niezwykle ważny, a rozróżnienie między sferą świecką a religijną jest mniej wyraźne niż w innych częściach świata.
A jak w Afryce wygląda kwestia powołań kapłańskich i zakonnych?
Kościół rozwija się tam bardzo dynamicznie. Ponad miliard mieszkańców Afryki, a więc połowa, to chrześcijanie. Z tego bardzo duży procent stanowią katolicy – około 150 milionów. Także młodość tego kontynentu, a więc czynnik demograficzny, o którym już wspominałem, sprawia, że w ostatnim czasie nastąpił duży wzrost liczby katolików, w ciągu roku sięga on aż kilku milionów. Przekłada się to również na kwestię powołań. Podczas gdy na całym świecie liczba księży, zwłaszcza w Europie, spada, w Afryce – chociażby według statystyk z ubiegłego roku – odnotowano wzrost, podobnie jak w Azji.
Na Czarnym Lądzie rocznie przybywa rocznie około 1500 księży, a także zakonników niebędący kapłanami, których w Europie ubyło prawie 600, w Afryce zanotowano wzrost o ponad 200. To zjawisko dotyczy również sióstr zakonnych oraz seminarzystów. Przekłada się to na bardzo dynamiczny rozwój tamtejszego Kościoła. Nie bez powodu święty Jan Paweł II mówił o Afryce jako o kontynencie nadziei, w kontekście chrześcijaństwa i Kościoła.
Czy te powołania są szczere, a może kryje się za nimi chęć opuszczenia Afryki lub zdobycia wykształcenia, o które jest tam ciężej?
Myślę że takie sytuacje oczywiście mogły się zdarzać, co jest rzeczą naturalną. Sam natomiast staram się patrzeć na ludzkie serca i tak w Afryce, jak i w Polsce, dostrzegam bardzo wielu ludzi, którzy naprawdę szczerze i w sposób niezwykle oddany, idą za głosem swojego powołania. Nie widzę tutaj żadnych różnic między Polską i Afryką. Jestem pełen uznania co do wykształcenia, zdolności i zapału afrykańskiego duchowieństwa.
Czy dla życia religijnego Afryki dużym problemem jest trybalizm?
Z problemem trybializmu jest podobnie, jak bywało w Europie. Nawet dziś, mamy do czynienia z etnicyzacją religii. Jak chociażby dzieje się w Rosji, gdzie wiara jest związana z ideologią ruskiego świata. Tożsamości narodowe Afryki wciąż się kształtują. Jednak z tradycji afrykańskiej, która opierała się na tradycyjnych religiach afrykańskich, wyłonił się świat współzależności społecznych, gospodarczych i politycznych. W tym kontekście to etnos, a nie utworzone przez Europejczyków państwo, odgrywał kluczową rolę.
Tradycyjne religie afrykańskie nie miały wymiaru prozelityzmu, gdyż ich wyznawca był zarazem członkiem konkretnej rodziny, rodu, lineału, plemienia. Przodkowie, którzy znajdują się w Centrum całego systemu religijnego, to są wciąż przodkowie konkretnego człowieka, jego rodziny… Stąd też pierwszym odniesieniem do świata nadnaturalnego były struktury związane z pokrewieństwem i powinowactwem, które uznawano za najbardziej podstawowe. To właśnie właśnie dlatego te kultury rozwinęły całe systemy wewnętrznych relacji o różnych wymiarach społecznych, gospodarczych i politycznych.
Oczywiście te tendencje etniczne pojawiają się także na łonie Kościoła katolickiego, co widać niekiedy zwłaszcza przy nominacjach biskupów. Budzi to wiele nieporozumień, ale w samym Kościele afrykańskim te problemy są dostrzegalne, a hierarchowie i duchowni sprzeciwiają się tym procesom. Na pewno nie jest tak, że Europa w tym zakresie musi Afrykę pouczać, czy jej to wypominać. Ten Kościół żyje, staje na nogi i my sami możemy się wiele od niego nauczyć.
Jaki jest udział polskich misjonarzy w życiu misyjnym Kościoła w Afryce?
W tej chwili udział polskich misjonarzy się zmniejsza. Znaczący ich udział w Afryce Subsaharyjskiej, datować można na koniec XIX wieku. Wszystkim zainteresowanym tym tematem polecam moją monografię na ten temat pod tytułem: „Mariannhill - największa polska misja w dziejach Afryki”. Z tego okresu wspomnieć trzeba chociażby misje jezuitów nad Zambezi, które są bardzo znane, gdyż poświęcone są im liczne teksty i artykuły. Również w okresie międzywojennym nasi misjonarze byli obecni w Afryce, ale przeważnie w ramach różnych zgromadzeń zakonnych o charakterze międzynarodowym.
Po drugiej wojnie światowej, pomoc polskich misjonarzy ograniczyła się właściwie wyłącznie do wspierania misji lub personalnego zasilania ich przez siostry zakonne i księży spoza granic Polski. Zwrot nastąpił dopiero w latach 70., 80. oraz 90. XX w. W tym okresie odnotowujemy duży procent polskich misjonarzy wyjeżdżających na misję do Afryki oraz ich udział na różnych przestrzeniach pomocy tamtejszej ludności, zaangażowania w szkolnictwie, czy służbie zdrowia. Na początku XXI w. rozpoczyna się spadek zaangażowania polskich misjonarzy w Afryce, który trwa do dziś.
Czy dzięki misjom Polska stała się krajem rozpoznawalnym w afrykańskiej przestrzeni Kościoła?
Polskie misje, zwłaszcza gdy działały prężnie, były dużą pomocą i sprawiły, że Polska jest krajem rozpoznawalnym w przestrzeni Kościoła w Afryce. Wskazuje na to chociażby wzrost zainteresowania studiami teologicznymi w Polsce, wśród księży afrykańskich. Myślę tu chociażby o Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, wciąż zgłaszają się do nas nowi kandydaci pochodzący z Czarnego Lądu. Są to studia angielskojęzyczne, aczkolwiek pojawiają się także księża, którzy podejmują studia polskojęzyczne. To pokazuje, że te relacje personalne, czy pojedynczych wspólnot kościelnych Afryki i Polski, owocują.
Czy możliwe, że wkrótce role się odwrócą i misjonarze z Afryki będą wspierać w ewangelizacji nasz kontynent, który z kolei od wiary powoli odchodzi?
Tak, to właściwie już się dzieje. Można to zauważyć zwłaszcza w krajach, które miały kolonialną przeszłość jak Francja i Belgia. Widać to także u nas w Polsce, chociaż w znacznie mniejszym wymiarze. Niektóre zgromadzenia zakonne współpracują z księżmi, wspólnotami, czy siostrami zakonnymi z Afryki. Obecnie następuje też pewnego rodzaju wymiana duchowieństwa. Myślę że to bardzo dobre dla zdrowia Kościoła, potrzebna jest taka wymiana doświadczenia wiary, kultu, życia wspólnoty, to pozwala nam otwierać się na innych, przekraczać granice naszych etnosów i kultur. Taka wymiana wydaje mi się czymś bardzo naturalnym i pozytywnym.
Natomiast w odpowiedzi na to pytanie odróżniłbym jeszcze problem kryzysu instytucji Kościoła, czy ważnych form religijności, od wiary, która jest trudna do zmierzenia i sprecyzowania. Istotą wiary jest relacja z Bogiem, oczywiście także we wspólnocie, ale wszystko zaczyna się na poziomie ludzkiego serca. To tutaj tkwi źródło, z którego trzeba czerpać. I to jest wyzwanie większe dla Kościoła w Europie, niż potrzebna także reforma jego struktur.
Niektórzy mówią, że papież pochodzący z Afryki to wyłącznie kwestia czasu, zgodzi się Ksiądz Profesor z takim stwierdzeniem?
Nie uważam, że jest to kwestia czasu. Według mnie taki wybór może się dokonać w każdej chwili. Zwróćmy uwagę, że po wielu wiekach święty Jan Paweł II przełamał włoski monopol, obejmując urząd papieża jako pierwszy Polak. Po nim pojawił się papież Benedykt XVI – kolejny, który nie jest Włochem i nagle pojawia się papież Franciszek z Ameryki Łacińskiej. Mówiąc szczerze, jest wielu hierarchów duchownych pochodzących z tego rejonu, którzy cieszą się już rozgłosem także w świecie Zachodu. Chociażby kardynałowie Francis Arinze czy Robert Sarah. Dla mnie niezwykłą postacią – i z pewnością takim kandydatem przed laty już – był zmarły niedawno kard. Christian Wiyghan Tumi.
Jak wspomniałem Afryka ma ogromny potencjał, nie tylko duchowy ale także intelektualny, dlatego nie zdziwiłbym się gdyby następnym papieżem został ktoś pochodzący z Afryki. Nie jest to kwestia dalekiej przyszłości, to może stać się w każdej chwili, widać to chociażby, gdy patrzymy na zakonne zgromadzenia międzynarodowe o charakterze misyjnym. Przedstawiciele Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej znajdują się już od dawna we władzach tych zgromadzeń i pełnią w nich bardzo odpowiedzialne funkcje. To żadna nowość czy nadzwyczajność. Podobnie jest w kurii rzymskiej, czy w dynamicznie rozwijających się uniwersytetach katolickich w Afryce.
* * *
Ks. prof. dr hab. Jarosław Różański OMI - teolog i misjonarz, specjalizujący się w badaniach nad religiami afrykańskimi oraz dialogiem międzykulturowym. Jest profesorem na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, gdzie kieruje Katedrą Misjologii. Autor licznych publikacji naukowych i książek, które przyczyniają się do lepszego zrozumienia duchowości i kultur afrykańskich. Aktywnie uczestniczy w międzynarodowych konferencjach i sympozjach, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem. Jest również cenionym duszpasterzem, zaangażowanym w pracę misyjną w różnych krajach afrykańskich. Za swoje zasługi w dziedzinie teologii i misjologii otrzymał wiele prestiżowych nagród i wyróżnień.
KAI/dm
Skomentuj artykuł