"Trzeba formować sumienia, a nie je zastępować"

(fot. youtube.com)
kw

Przed pułapką sprowadzania kwestii rozwodników żyjących w ponownych związkach jedynie do możliwości przyjmowania przez nich Komunii przestrzegł kard. Christoph Schönborn.

Podkreślił, że "każdy przypadek jest wyjątkowy, a każda sytuacja małżeńska odmienna". Austriacki hierarcha jest jednym z prelegentów na trwającym w Rzymie kursie dla proboszczów, zorganizowanym przez Trybunał Roty Rzymskiej.

Poświęcony on jest nowym zasadom obowiązującym w procesie o stwierdzenie nieważności małżeństwa.

Jak przypomniał wiedeński kardynał, który był jednym z uczestników Synodu Biskupów o rodzinie, dla Papieża Franciszka "małżeństwo jest czymś, co się tworzy wspólnie, i każde ma swoją historię zbawienia".

DEON.PL POLECA

Wskazał, że rozeznanie spraw małżeńskich wymaga uważnego spojrzenia nie tylko z punktu widzenia prawa, ale i całości życia. Zachęcił proboszczów, by szli drogą Franciszka, który "nie ocenia rozwodników, tylko próbuje zrozumieć". Wskazał, że w duszpasterstwie nie trzeba ani laksyzmu, ani rygoryzmu.

W papieskiej adhortacji prosi się duszpasterzy, by "formowali sumienia, a nie je zastępowali" - zaznaczył kard. Schönborn. Przypomniał jednocześnie, że pilnym wyzwaniem pozostaje dobre przygotowanie młodych do zawarcia sakramentu małżeństwa. Dodał zarazem, że nie ma potrzeby wprowadzania nowych norm kanonicznych, konieczne jest za to "uważne spojrzenie" i "prawdziwe rozeznanie".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Trzeba formować sumienia, a nie je zastępować"
Komentarze (5)
KJ
k jar
24 lutego 2017, 10:18
Przy obecnym stanie zrelatywizowania norm zbliżamy się niebezpiecznie do momentu,kiedy błogosławienie par udzielających sobie sakramentu małżeństwa w Kościele okaże się niemożliwe. Legitymizowanie związków, które nie są w stanie zagwarantować trwałości dyspozycji moralnej do jedności małzeńskiej jest nieporozumieniem. Zresztą ludzie nawet niewierzący to stwierdzają: coraz wiecej par nie formalizuje związków nawet świeckich, gdyż nie odczuwają takiej potrzeby. Świat się indywidualizuje, nie komunizuje i z tym Kościół będzie się musiał zmierzyć: małżeństw będziemy mieli coraz mniej (o ile wogóle) i będą zawierane coraz później, czesto po wielu latach i po wielu związkach nieformalnych.
24 lutego 2017, 11:21
Wszechobecne zabezpieczenia socjane powodują, iż jedna z podstaw małzeństwa, czyli wspólnota ekonomiczna (zabezpieczenia materialne żony/ matki wspólnych dzieci) mija sie z celem. Oczywisteym jest też, iz łatwośc uzyskania rozwodu i społeczna zgoda na rozwód nie dają żadnych gwarancji trwałości małżeństwa. Młodzi ludzie mają oczywiście swoje racje, iz wybierają życie w konkubinatach i w sumie im sie już nie dziwię. Natomiast bardzo mnie dziwi kompletne oderwanie purpuratów od codzinnego zycia przez takie głosy jak ten o formowaniu sumień. Kto ma pomóc młodym ludziom formowac sumienia do trwalego małżeństwa - ksieża wychowani w dobrych rodzinach po rozwodach? A może rodzice opowiadajacy dzieciom o nierozerwalności małżeństwa, ale żyjacy szczęśliwie po rozwodach? Kościół ma tylko dwie drogi, albo trwanie w prawdzie nauki Ewangelii, albo uznanie, iz nierozerwalnośc katolickiego małzeńśtwa jest juz fikcja.
KJ
k jar
24 lutego 2017, 11:57
Są dwa zagadnienia newralgiczne: doktryna o nierozerwalności małżeństwa nie jest dogmatem wiary, a dyspozycją społecznej sprawiedliwości, którą legitymizuje Kościół na zasadzie uczestnictwa świeckich w życiu społeczeństw. Dopóki społeczeństwa nie wprowadzały w zakres prawa hasła rozwodów i monogamii seryjnej (wielości związków formalnych następujacych po sobie), to doktryna była stabilna. Obecnie wielu katolików pyta: po co doktryna o nierozerwalnosci małżeństwa skoro jest rozwód cywilny, stawia to Kosciół w sytuacji instytucji obok społeczeństwa, nie w jego środku (istnieje małżeństwo społecznej legitymacji i małżeństwo kościelne, które jest tożsame z nim jako np. małżeństwo konkordatowe lub jedno z dwojga:mam ślub cywilny i mam ślub kościelny). Naraża to katolików na funkcjonowanie w dwóch systemach odniesień: religijnym i świeckim i grozi mentalną schizofrenią. Kościół chce pożenić niemożliwości: zachować doktrynę i równocześnie wpisać ją w system społeczny, który ją odrzuca. Skutkiem passus o komunii dla pozostających w związkach pozakościelnych. Naiwnością jest sądzić, że uda się na drodze edukacyjnej zniwelować te różnice: rozwój indywidualizmu raczej skłania do rezygnacji z wszelkich form społecznej komunii osób różnopłciowych. Kościół może się znaleźć w sytuacji, gdy zachowa doktrynę, ale de facto nie będzie obowiązywać, bo małżeństw nie będzie (katolicy nie będą wychodzić za mąż ani się żenić) lub w sytuacji, ze doktryny nie zachowa (bo będzie chciał utrzymać swoją pozycję instytucjonalną), ale i tak nie poprawi sytuacji społecznej, gdyż liczba małzeństw będzie maleć.
24 lutego 2017, 09:50
Formowanie sumień młodego pokolenia przez hipokryzje nauczania o nierozerwalności malżeńśtwa jednocześnie z uznaniem prawa małżonków do rozwodu i życia w innym związku niż małzeństwo (sakrametalne)?
24 lutego 2017, 09:19
I nie można zapominać by owym formatorem sumień nie był kard.Schonborn