W niedzielę 62. Światowy Dzień Trędowatych

W niedzielę 62. Światowy Dzień Trędowatych
(fot. IMs BILDARKIV / Foter / CC BY-NC-ND)
KAI / kn

W ostatnią niedzielę stycznia (w tym roku - 25 stycznia) już po raz 62. obchodzony będzie Światowy Dzień Trędowatych. Z tej okazji na całym świecie, także w polskich kościołach, zbierane będą są pieniądze na rzecz ośrodków dla trędowatych.

Pomimo postępów w medycynie, każdego roku notuje się ponad 200 tys. zachorowań - zwraca uwagę dr Kazimierz Szałata, prezes Fundacji Polskiej Raoula Follereau, która zajmuje się profilaktyką i opieką nad chorymi na trąd. W opiekę nad chorymi na świecie największy wkład wniosły misyjne i opiekuńczo lecznicze ośrodki Kościoła katolickiego.

DEON.PL POLECA

Publikujemy opracowanie dr. Kazimierza Szałaty przybliżające podstawowe fakty dotyczące trądu.

Co należy wiedzieć o trądzie

Trąd to przewlekła choroba zakaźna, którą wywołuje bakteria Hansena. Jest chorobą podstępną, można przez wiele lat być zarażonym bez żadnych objawów. Zarażenie trądem podobnie jak gruźlica następuje poprzez drogi oddechowe. Najczęściej na trąd zapadają osoby niedożywione, osłabione - stąd mówi się, że jest to choroba biedy. Trąd nie jest chorobą dziedziczną - chora matka rodzi zdrowe dzieci. Jest natomiast chorobą okrutnie okaleczającą człowieka.

Trąd wcześnie wykryty jest całkowicie wyleczalny. W ciągu ostatnich lat wyleczono kilkanaście milionów trędowatych. Aktualnie choroba występuje w najbiedniejszych rejonach świata. Liczba nowych przypadków trądu od kilku lat pozostaje na poziomie ok. 250 tysięcy.

W leprozoriach pozostaje kilka milionów osób wyleczonych ale trwale okaleczonych przez trąd. W opiekę nad chorymi na świecie największy wkład wniosły misyjne i opiekuńczo lecznicze ośrodki Kościoła katolickiego, w tym ruch zainicjowany przez Sługę Bożego Raoula Follereau, który jest inicjatorem Światowego Dnia Trędowatych.

Trąd na świecie

Mimo ogromnego postępu w walce z jedną z najstarszych chorób, jakie zna ludzkość, trąd test co prawda choroba zapomnianą, ale nie wyeliminowaną i nadal groźną. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza liczba trędowatych spadła z kilkunastu milionów do poziomu kilkuset tysięcy chorych - nie licząc oczywiście trzech milionów chorych, którzy z trądu zostali wyleczeni, ale ich zdrowie zostało trwale zrujnowane na skutek przebytego trądu.

Mimo wielkiego zaangażowania wielu instytucji współpracujących ze Światową Organizacją Zdrowia, ILEP czy Ruchem Follereau, do ostatecznego wyeliminowania trądu na świecie jest jednak jeszcze daleko. Od kilku lat liczba trędowatych nie spada, a nawet tu i ówdzie mamy dziś do czynienia z niewielkim wzrostem nowych zachorowań. Dotyczy to zarówno Azji Południowo - Wschodniej (w tym Indii i Nepalu), gdzie trąd jest najbardziej rozprzestrzeniony, jak też Afryki, wysp Pacyfiku oraz krajów Basenu Morza Śródziemnego.

Niedawno opublikowano dramatyczne oświadczenie dyrektora generalnego departamentu zdrowia publicznego przy ministerstwa zdrowia Burundi dra Liboire Ngirigi, który oficjalnie oznajmił, że w ostatnich latach trąd stał się na nowo poważnym problemem zdrowotnym. W 2007 roku w kraju, w którym pracują między innymi polscy karmelici odnotowano 248 nowych zachorowań na trąd, kilka lat później pojawiło się już ponad 500 takich przypadków. Niestety coraz więcej chorych trafia na leczenie o wiele za późno, by można było ich przywrócić do zdrowia i relatywnie dobrej sprawności fizycznej.

Dokładna liczba wszystkich trędowatych nie jest znana, gdyż choroba ta dotyka najuboższych rejonów świata, gdzie nie ma wystarczająco rozwiniętych struktur sanitarno - medycznych. Wiemy natomiast ilu chorych trafia każdego roku na leczenie.

Najnowsze dane statystyczne Światowej Organizacji Zdrowia dotyczą końca pierwszego trymestru 2013 roku i oparte są na raportach przekazanych przez władze sanitarne 105 krajów.

Z danych tych wynika, że każdego roku notuje się ponad 200 tys. zachorowań. Warto zapamiętać, że co 2 minuty na świecie pojawia się nowy przypadek trądu. Ponad 20 tysięcy chorych, to dzieci poniżej 15 roku życia.

Głos specjalistów

Wielu naukowców i lekarzy zajmujących się problemami zdrowotnymi najuboższych regionów świata zastanawia się nad przyczynami nie tyle porażki w walce z najstarszą i najstraszniejszą chorobą jaką zna ludzkość, ile nad wciąż oddalającą się perspektywą całkowitego wyeliminowania trądu.

Konsultant naukowy Fundacji Follereau dr Bertrand Cauchoix, który od lat pracuje na Madagaskarze, wymienia pięć przyczyn, dla których wciąż nie udaje się ostatecznie rozprawić się z problemem trądu na świecie i nie można skuteczne wyleczyć wszystkich chorych.

Po pierwsze dlatego, że trąd jest wciąż synonimem biedy i wykluczenia. W konsekwencji chorzy żyją najczęściej w miejscach niedostępnych dla służb medycznych, a gdyby chcieli nawet sami się zgłosić na leczenie, musieliby pokonać odległość często przekraczającą sto kilometrów.

Po drugie, ciągły opór pacjentów przed konieczną konsultacją. Trąd jest choroba podstępną, zaczyna się niewinnie od niewielkiej plamki na ciele, która jest bardzo często ignorowana przez chorych, tym bardziej, że nie towarzyszy temu żadne odczuwanie bólu, wprost przeciwnie, miejsce odbarwienia przestaje być wrażliwe. Mocno związani z tradycyjnymi przesądami chorzy wolą wybrać się do znachora, czarownika niż do lekarza. Ale największy opór przed szukaniem pomocy medycznej związany jest wciąż z lękiem przed ujawnieniem zakażenia wstydliwą chorobą.

Trzeci powód, to brak wystarczającej liczby personelu medycznego dobrze wyszkolonego w przeprowadzaniu badań diagnostycznych w terenie. Brak świadomości, iż trąd nie jest przekleństwem eliminującym człowieka ze świata, wystarczy tylko na czas zgłosić się na leczenie.

Czwarty powód dotyczy dostępności do leków, które co prawda dziś są bezpłatne, ale nie zawsze łatwo je zdobyć. Dzieje się tak przede wszystkim w małych ośrodkach oddalonych od centralnych struktur medycznych. Kiedy pojawiają się pacjenci, u których stwierdzono trąd, trzeba czekać nieraz miesiącami na sprowadzenie leków, podczas gdy choroba rozwija się a chorzy mogą dalej ją rozprzestrzeniać. Niestety, w niektórych krajach, gdzie przedwcześnie ogłoszono zakończenie walki z trądem leków tych po prostu nie ma, bo nikt ich już nie zamawia. Fundacja nasza wielokrotnie otrzymywała sygnały od misjonarzy o braku stosownych środków medycznych, które w niektórych krajach są po prostu niedostępne, bo już ich nikt nie zamawia. Nie można też tych leków kupić, bo są bezpłatne i nie ma ich na rynku.

Mówiąc krótko, prawdziwą przyczyną sytuacji w której mimo wysiłków wielu ludzi i instytucji wśród których ogromną rolę odegrały i odgrywają nadal dzieła Kościoła katolickiego wciąż mamy do czynienia z ludźmi chorymi na trąd, jest brak wystarczająco rozwiniętych struktur ochrony zdrowia, bieda i ignorancja panująca w najbiedniejszych rejonach świata. Dlatego Jeszcze raz trzeba poruszyć sumienia ludzi odpowiedzialnych za dystrybucję środków w świecie, by definitywnie zlikwidować trąd.

Wśród priorytetów określonych przez Ruch Follereau oraz Światową Organizację zdrowia są: oświata, formacja kadr medycznych, rozwijanie struktur ochrony zdrowia, dostępność do leków i opieka nad trędowatymi i ich rodzinami, rehabilitacja fizyczna i społeczna. Od strony praktycznej, najważniejszą potrzebą jest kontynuacja organizowania trudnych a czasem wręcz niebezpiecznych ruchomych misji medycznych, które pozwalają dotrzeć z pomocą chorym nie mającym możliwości dotarcia do jakiegokolwiek centrum medycznego. W tym kontekście wciąż nieoceniona jest praca misjonarzy kościoła katolickiego, którzy docierają dalej niż niejedna oficjalna misja medyczna.

Z medycznego punktu widzenia ważnym zagadnieniem, które stanowi dziś przedmiot zainteresowania specjalistów są notowane we wszystkich strefach WHO nawroty choroby. Otóż od ponad trzydziestu lat mamy skuteczną terapię antybiotykową PCT, która zapewnia chorym uwolnienie się od bakterii Hansena. Mimo to słyszymy, że zastosowana terapia nie zawsze jest skuteczna.

Dr Christian Jonson z Centrum Diagnostyki i Terapii L’ulcère de Buruli w Pobé (Benin), wymienia trzy podstawowe powody takiego stanu rzeczy. Jego zdaniem pierwszym powodem nawrotu trądu jest nie do końca przeprowadzone leczenie. Inaczej mówiąc, dochodzi do nawrotu wtedy, gdy kuracja, która winna trwać 6 do 12 miesięcy została z jakiegoś powodu przerwana. Bardzo często dzieje się to ze względu na konieczność powrotu chorego do pracy, dzięki której utrzymuje rodzinę, albo z powodu odległości, jaką musi pokonać, by zgłaszać się regularnie do prowadzącego terapię ośrodka medycznego.

Drugą przyczyną nawrotów choroby jest postępowanie niezgodne z najnowszą wiedzą medyczną na przykład poprzez stosowanie prostej terapii, przy użyciu jednego antybiotyku. W takim wypadku może dojść do uodpornienia się bakterii, co może skomplikować zastosowanie właściwej polichemioterapii.

Dr Jonson przypomina, że zastosowany w 1940 roku lek o nazwie dapsone przez prawie dwadzieścia lat z powodzeniem zatrzymywał rozwój trądu, ale później stał się niemal całkowicie nieskuteczny. Dlatego w polichemioterapii oprócz dapsone stosuje się jeszcze kombinację rifampicyny i clofaziminy. Jak dotąd nie zanotowano uodpornienia się bakterii na wszystkie skojarzone antybiotyki stosowane w plichemioterapii.

Trudny powrót do życia

Diagnostyka, terapia i rehabilitacja, to tylko część programu pomocy ludziom dotkniętym chorobą trądu. Równie ważna jest ich społeczna rehabilitacja. Trąd bowiem nadal uznawany jest za chorobę wstydliwą, która wyklucza człowieka z jego środowiska. Nawet wtedy gdy chory wraca do swojej wioski całkowicie wyleczony traktuje się go jak obcego, kogoś, kogo warto raczej omijać.

Jedna z sióstr pracujących wśród trędowatych mówiła mi, że ludzie w wiosce już wiedzą, że trąd nie jest tak groźny, jak przed laty i można się z niego wyleczyć. Ale tak na wszelki wypadek lepiej by było, aby dzieci nie bawiły się z synami i córkami kogoś, kto miał problem z trądem. Prawdziwie dramatyczna jest sytuacja tych, którzy zostali trwale okaleczeni, którym trąd zrujnował zdrowie, okaleczył ich tak bardzo, że sami nie są dolni do tego, by się utrzymać, by utrzymać własne rodziny. Ci najczęściej pozostają w leprozoriach, czy jak dziś częściej mówimy, ośrodkach rehabilitacji do końca życia.

Są też tacy, którzy mimo kalectwa organizują się i próbują samodzielnie zdobywać środki do życia. Przykładem jest założone przez dotkniętego i okaleczonego przez trąd naszego przyjaciela Abdela Kader Ahmedou Stowarzyszenie na rzecz Promocji Byłych Trędowatych, którzy mimo swej niepełnosprawności organizują dla siebie pracę zakładając strzeżone parkingi lub fermy rolnicze.

Kilka lat temu Fundacja Polska Raoula Follereau zakupiła dla nich wózki inwalidzkie. W ubiegłym roku zaś sfinansowaliśmy budowę studni położonej na terenie przeznaczonym na fermę, którą prowadzić będą osoby dotknięte trądem.

Rozwijaniem aktywności osób dotkniętych skutkami trądu zajmują się w swoich ośrodkach także polscy misjonarze, jak czyni to na przykład dr Helena Pyz z ośrodka Jeevodaye w Indiach, siostra Józefa Franke ze zgromadzenia sióstr służebnic śląskich w Kamerunie, siostra Noemi Świeboda ze zgromadzenia sióstr józefitek w Kongo Brazzaville, siostra Róża Gąsior ze zgromadzenia służebnic Ducha Świętego w Angoli.

Obchodzony w każdą ostatnia niedzielę stycznia Światowy Dzień Trędowatych jest okazją do wsparcia ich pięknej posługi modlitwą i ofiarą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

W niedzielę 62. Światowy Dzień Trędowatych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.