Wracają prace nad kontrowersyjną konwencją
Podczas rozpoczynającego się jutro trzydniowego posiedzenia Sejmu ma nastąpić drugie czytanie oraz głosowanie nad przyjęciem ustawy ratyfikującej konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Punkt ten wrócił do porządku obrad posłów, z którego na ostatnim posiedzeniu Sejmu został niespodziewanie wycofany.
Do drugiego czytania, a w konsekwencji głosowania nad kontrowersyjną konwencją, miało dojść na ostatnim posiedzeniu Sejmu. Punkt ten został jednak wycofany z porządku obrad na prośbę Prawa i Sprawiedliwości. Do wniosku PiS przychyliła się wówczas ustępująca z funkcji marszałka Sejmu Ewa Kopacz.
Sprzeciw wobec ewentualnego przyjęcia konwencji wielokrotnie wyrażały organizacje działające na rzecz rodziny. Krytycznie odnosili się do konwencji także ludzie Kościoła - świeccy i biskupi. Ale nie tylko - konkretne zarzuty dotyczące niezgodności aktu z polskim systemem prawnym, w tym z konstytucją wyrazili także eksperci prawa.
Przypomnijmy najważniejsze, wyrażane przez nich argumenty, aby odrzucić kontrowersyjny dokument Rady Europy.
Biskupi podkreślili, że choć konwencja poświęcona jest istotnemu problemowi przemocy wobec kobiet, to jednak zbudowana jest ona na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować. Dokument wskazuje m.in., że przemoc wobec kobiet jest systemowa, zaś jej źródłem są religia, tradycja i kultura.
Biskupi wskazali m.in. na art. 12 konwencji, który zobowiązuje sygnatariuszy do walki z dorobkiem cywilizacyjnym, traktowanym jako zagrożenie i źródło przemocy. Konwencja wprowadza także definicję płci jako "społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn" (art. 3), przy czym całkowicie pomija naturalne, biologiczne różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną. Zakłada, że płeć można dowolnie wybierać, lekceważąc biologię.
Szczególny niepokój wzbudziło nałożenie na sygnatariuszy konwencji obowiązku edukacji (art. 14) i promowania m.in. "niestereotypowych ról płci", a więc homoseksualizmu i transseksualizmu. Łączenie słusznej zasady przeciwdziałania przemocy z próbą niebezpiecznej ingerencji w system wychowawczy i wyznawane przez miliony rodziców w Polsce wartości, jest bardzo niepokojącym sygnałem - stwierdzili biskupi.
Zdaniem ekspertów z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej "Ordo Iuris", w projekcie ustawy ratyfikującej dowolnie i wybiórczo posłużono się bliżej niedookreślonymi statystykami co do zjawiska przemocy wobec kobiet. Pominięto jednocześnie wyniki najnowszych i najbardziej starannych metodologicznie badań w tej mierze.
Rozwiązania obowiązujące od dawna w krajach o najwyższym poziomie przemocy wobec kobiet ukazywane są jako wzór do naśladowania. Tymczasem w świetle danych Agencji Praw Podstawowych UE Polskę charakteryzuje najniższy w Unii Europejskiej wskaźnik przemocy doświadczanej przez kobiety od obecnego lub byłego partnera oraz bardzo wysoki wskaźnik zgłaszania policji aktów przemocy.
W dokumencie w żaden sposób nie uprawdopodobniono forsowanej przez konwencję tezy, że przemoc wobec kobiet uwarunkowana jest przez zróżnicowanie pomiędzy kobiecymi i męskimi rolami w społeczeństwie.
Jednocześnie projekt nie uwzględnia lub traktuje marginalnie czynniki, których wpływ na występowanie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest szeroko udokumentowany. Chodzi m.in. o uzależnienia od pracy, alkoholu lub narkotyków, postępujące rozluźnienie norm społecznych, obecność przemocy w środkach masowego przekazu, a zwłaszcza seksualizacja wizerunku kobiety.
Autorzy projektu ustawy ratyfikującej sami dostrzegają, że konkretne rozwiązania proponowane w Konwencji w ogromnej większości jedynie powielają obowiązujące już w Polsce rozwiązania prawne oraz programy rządowe. Potwierdzają w ten sposób, że ratyfikacja Konwencji nie będzie skutkować nowymi instrumentami służącymi pomocy ofiarom przemocy, a jedynie usytuuje dotychczasowe rozwiązania prawne w bardzo konkretnym kontekście ideologicznym, czyniąc z nich narzędzie działań z zakresu inżynierii społecznej.
Konwencja RE zakłada ponadto powołanie kontrowersyjnej grupy 10-15 ekspertów, tzw. GREVIO. Każdy członek tego gremium musi być obywatelem innego państwa. Ich zadaniem będzie monitorowanie i ocena wdrażania postanowień prawnych konwencji w życie.
GREVIO będzie mogło m.in. dokonywać wizytacji, której celem będzie ocena postępu działań dotyczących wprowadzania zasad konwencji w danym kraju. Korzystać przy tym będzie z wielu przywilejów, jak np. immunitetu "uniemożliwiającego aresztowanie, zatrzymanie i zajęcie bagażu osobistego" czy chroniącego przed "postępowaniem prawnym w odniesieniu do wypowiedzi ustnych czy pisemnych" lub działaniami podjętymi przez członków GREVIO. Ponadto np. dokumentacja związana z oceną wdrażania postanowień konwencji, przewożona przez członków GREVIO, ma być nienaruszalna.
Zdaniem organizacji prorodzinnych, ratyfikacja konwencji Rady Europy narusza art. 25 ust. 2 Konstytucji RP, który zobowiązuje władze publiczne do bezstronności w sprawach światopoglądowych i filozoficznych. Konwencja zbudowana jest na aksjologii, która w istotnych punktach jest sprzeczna z założeniami Konstytucji RP, gdyż uznaje tradycję, dorobek cywilizacyjny, rodzinę, ojcostwo i macierzyństwo za potencjalne źródło opresji, które powinno zostać wykorzenione.
Dokument narzuca genderową definicję płci, która wprowadziłaby zamęt do polskiego systemu prawnego, a zwłaszcza prawa rodzinnego. Przewiduje też wprowadzenie do programów nauczania treści, które w polskim społeczeństwie są nieakceptowane (m.in. nauczanie o niestereotypowych rolach płciowych) oraz sprzeczne z art. 48 ust. 1 Konstytucji RP, który przyznaje rodzicom prawo do decydującego wpływu na kształt edukacji ich dzieci.
Ponadto, poprzez międzynarodowy system monitorowania wdrażania postanowień konwencji, powstanie mechanizm mogący służyć wywieraniu nacisku na Polskę w kierunku akceptacji rozwiązań nacechowanych ideologicznie.
Skomentuj artykuł