Z powodu koronawirusa zmarło co najmniej 50 kapłanów we Włoszech
Do dzisiaj we Włoszech z powodu koronawirusa zmarło co najmniej 50 księży katolickich. Wielu z nich zostało zarażonych, ponieważ chcieli pomóc innym ludziom w potrzebie. Jeden z nich nie chciał respiratora, powiedział, by dać go młodszym.
Tylko w piątek i sobotę doszło do dziesięciu nowych zgonów w szeregach duchowieństwa. Wiele ofiar postąpiło zgodnie z apelem papieża Franciszka: chciało pomóc innym w tym trudnym czasie.
Zdecydowana większość z nich należała do grupy ryzyka ze względu na podeszły wiek. Choć są wśród zmarłych młodsi wiekiem. Niedawno zmarł w diecezji Parma kapłan w wieku 55 lat. Prawdopodobnie zaraził się od starszej kobiety, którą się opiekował.
Najwięcej ofiar śmiertelnych odnotowano wśród księży w diecezji Bergamo w Lombardii. Siedemnastu duchownych zmarło już w prowincjach północnych Włoch. Zarejestrowano tam prawie 6 tys. przypadków infekcji. Do minionej soboty włącznie we Włoszech na koronawirusa zmarło 4825 osób.
Jak podaje dziennik "Fakt", najmłodszą ofiarą wśród włoskiego duchowieństwa jest 45-letni ojciec Sandro Brignone, który był proboszczem w Caggiano. Najstarszy ojciec Mario Cavalleri z Cremony miał 104 lata.
Dziennikarze gazety podają także sylwetki kilku duchownych. Ks. Paolo Camminati z diecezji Piacenza-Bobbio zmarł w wieku 53 lat. Duchowny uczestniczył w Światowych Dni Młodzieży, uwielbiał chodzić po górach i grać na gitarze, był asystentem Akcji Katolickiej, pisał także dla dziennika "Avvenire".
85-letni ks. Giuseppe Castelli był pionierem misji diecezjalnych w Brazylii. W 1964 roku wyjechał do Paragominas, gdzie służył przez 11 lat. 84-letni ks. Tarcisio Ferrari przez ponad 30 lat był proboszczem kościoła pod wezwaniem Sant'Alessandro della Croce w Bergamo.
Ks. Tarcisio Casali odprawił ostatnią mszę na kilka dni przed śmiercią. Ks. Silvano Sirtoli urodził się w Bergamo w 1960. Duchowni, którzy go znali twierdzą, że jego życie "było odzwierciedleniem Ewangelii". Ks. Giancarlo Nava przez kilka lat służył w Paragwaju, gdzie założył szkołę dla rolników.
Giuseppe Berardelli, proboszcz z Casnigo nie chciał respiratora, powiedział, by dać go młodszym. Zmarł w wieku 73 lat w Lovere. Parafianie zapamiętali go, jako "jowialnego, bardzo serdecznego i energicznego duszpasterza".
Skomentuj artykuł