Zakonnik: Nie wyjawię danych osoby, która powie, że chce zabić

Fot. Depositphotos
PAP / jh

Kapłan nie może ujawnić tajemnicy spowiedzi, nawet jeśli penitent wyzna zamiar popełnienia zbrodni. "Obowiązuje mnie pieczęć sakramentalna, której nie mogę zdradzić" – mówi ojciec Józef Wcisło w wywiadzie dla PAP. Duchowny wyjaśnia, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach podczas spowiedzi i dlaczego przestrzeganie tajemnicy spowiedzi jest tak istotne.

Polska Agencja Prasowa: Mężczyzna, który odpowiedział na wywiad, zaznaczył, że dysponuje transkrypcjami spowiedzi swojego syna.

DEON.PL POLECA

 

 

O. Józef Wcisło OMI: To by oznaczało, że musiał te spowiedzi nagrywać, może wsunął dziecku do kieszeni dyktafon… To wielkie nadużycie wobec tego sakramentu, które skutkuje natychmiastową ekskomuniką. To grzech, z którego mogą rozgrzeszyć tylko wybrani kapłani, ale zakładam, że temu mężczyźnie, jeśli tak postąpił, jest to obojętne. Obowiązuje tajemnica spowiedzi, którą honoruje nawet świeckie prawo, nikt nie może podsłuchiwać, jak ktoś wyznaje swoje grzechy, a kapłanowi nie wolno zdradzić nic z tego, czego dowiedział się w konfesjonale. Te obostrzenia nie obowiązują penitenta, syn mógł więc opowiedzieć ojcu, o czym rozmawiał z księdzem przy okazji spowiedzi. Natomiast osoba, która przez przypadek usłyszała czyjąś spowiedź, stojąc np. w kolejce do konfesjonału, jest zobowiązana do zachowania tajemnicy, gdyż tu chodzi o cudze, a nie jej grzechy.

Rozumiem, nie ma przeszkód, żebym chodziła i opowiadała, że np. zdradziłam męża i jaką pokutę za to mi wyznaczył ksiądz, ale on nie może o tym pisnąć słowa.

Mniej więcej tak to działa.

A co może zrobić kapłan, jak ktoś przyjdzie do niego i wyzna, że zamierza zabić prezydenta?

DEON.PL POLECA


Powinien nakłaniać penitenta, żeby tego nie robił. Jeżeli jest to autentyczna spowiedź, to ktoś, kto do niej przychodzi jako osoba wierząca i wyznaje kapłanowi swój zamiar odebrania komuś życia, powinien mieć świadomość, że jest to czyn zły i za wszelką cenę chcieć go uniknąć. Taki jest sens spowiedzi. Spowiednik powinien mu to uświadomić i skłonić do odstąpienia od tego zamiaru.

Jeżeli spowiadający się to przyjmie i obieca, że tego nie zrobi i dodatkowo spełni pozostałe warunki dobrej spowiedzi (wyznanie wszystkich grzechów ciężkich, żal za nie i obietnica poprawy), to otrzyma rozgrzeszenie. Jeżeli natomiast penitent nie odstępuje od swego zamiaru, to rozgrzeszania nie otrzyma. I spowiedź nie jest ważna.

Wydaje mi się, że przykład prezydenta jest, nazwijmy to, zbyt filmowy, jednak spowiednik ma w takiej sytuacji zawiązane ręce. Nawet jak nie udzieli rozgrzeszenia i ta osoba dalej chce zabić prezydenta, to spowiadający ksiądz czy zakonnik nic nie może zrobić. Obowiązuje go tajemnica spowiedzi, której nie może zdradzić. To jest wielki kredyt zaufania, którego kapłan nie ma prawa nadużyć. Bo jeżeli by to zrobił, to podpada pod kary kościelne. Tajemnica spowiedzi jest respektowana przez polskie prawo cywilne. Można powiedzieć, że kapłan ma związane ręce.

Powiem więcej: gdyby nawet doszło do tragedii i osoba, o której była mowa w konfesjonale, zostałaby zamordowana, moim obowiązkiem jest zachowanie osoby penitenta w tajemnicy. Najczęściej jest tak, że nie wiemy, kto się spowiada. Czyli nie znamy jego nazwiska, ani gdzie mieszka. Nawet nie mogę później powiedzieć, że u mnie u spowiedzi był ktoś, kto chciał zamordować prezydenta. Bo podejrzenie by padło na wielu moich penitentów i policja miałaby pokusę, aby np. sprawdzić monitoring w kościele, w którym spowiadałem. Bo taki monitoring w wielu kościołach jest, choć oczywiście nie ma go w konfesjonale. Dlatego ten sakrament jest taki ważny i opatrzony tzw. pieczęcią sakramentalną.

A zdarza się, że ludzie spowiadają się ze swoich morderczych zamiarów?

Zdarza się, ale to dotyczy zazwyczaj osób będących ze sobą w bliskich relacjach – rodzinnych czy sąsiedzkich. Ludźmi tymi powodują wielkie emocje, oni przeżywają tragedie, walczą ze sobą. To może być żona, którą bije mąż, i ona myśli o tym, że jeśli jeszcze raz podniesie na nią rękę, to ugodzi go nożem.

Ale proszę zwrócić uwagę, że jeśli ci ludzie przychodzą do spowiedzi i mówią o swoich myślach, to dlatego, że tak naprawdę nie chcą zrobić niczego złego, pragną je odegnać, nawrócić się, przebaczyć osobie, która wyrządziła im – faktyczną bądź wyimaginowaną - krzywdę.

Wracając do ojca podsłuchującego spowiedzi syna – być może miał on powody sądzić, że kapłan zachował się wobec chłopca źle, być może zbyt obcesowo albo wręcz okrutnie?

Jeśli dziecko się skarżyło, powinien zwrócić się do tego księdza bezpośrednio i z nim porozmawiać albo udać się do jego przełożonych i zawiadomić ich o problemie, a nie nagrywać.

Kapłan wtedy też jest związany tajemnicą spowiedzi i za bardzo nie może się bronić, czy za dużo wyjaśniać. Jednak powinno mu to dać do myślenia, czy wszystko było tak, jak powinno być.

Takie sytuacje złego traktowania osób spowiadających się mają czasem miejsce. Wtedy pojawią się skargi ze strony penitentów np. za zbyt agresywne zachowanie księdza i może się zdarzyć tak, że taki kapłan jest odsuwany od posługi w konfesjonale.

Są takie miejsca, gdzie kapłani spowiadają, po kilka godzin dziennie. Są to tzw. stałe konfesjonały, gdzie księża dyżurują od rana do wieczora, co jest wielkim obciążeniem psychicznym, nie każdy się do tego nadaje.

Zdarzają się księża cholerycy. Braknie im cierpliwości. Nakrzyczą na penitenta i może się zrodzić problem. Jeden może być świetnym kaznodzieją, ma do tego predyspozycje, inny będzie uważnym, empatycznym spowiednikiem, ale to do przełożonych należy, by te talenty jak najlepiej wykorzystać. Żeby tak się stało, przełożeni muszą mieć wiedzę, jeśli coś złego się dzieje. Wtedy trzeba takiego księdza dać tam, gdzie będzie najlepiej realizował swoja posługę, wykorzystując swoje predyspozycje.

Mnie zastanawia jeszcze to, dlaczego ktoś, kto ma ewidentnie wrogi stosunek do Kościoła, posyła dziecko do spowiedzi.

Różne sytuacje się w życiu zdarzają, są np. małżeństwa, gdzie jedna osoba jest wierząca, druga nie, mogli nawet zawrzeć związek małżeński w Kościele, jeśli osoba niewierząca przyrzekła, że nie będzie przeszkadzać w katolickim wychowaniu dzieci. Bywa też, że osoby niewierzące – z różnych powodów - posyłają dzieci na katechezę i zgadzają na ich przystępowanie do sakramentów.

Czy ksiądz, który dał się nagrać podczas spowiedzi, będzie miał kłopoty za to, że nie dochował tajemnicy spowiedzi?

Nie, jeśli działo się to bez jego wiedzy. Spowiedzi nie można nagrywać. Nie ma prawa tego robić ani spowiednik, ani penitent. To jest grzech. Można nawet sobie wyobrazić, że kapłan mógłby pozwać tego mężczyznę za to, że był nagrywany bez jego wiedzy i zgody, oraz że to później udostępnił. W tym przypadku nie ma żadnej winy po stronie spowiednika.

Czy dzieci z zaburzeniami rozwoju stanowią jakiś problem dla spowiedników?

Nie, nie słyszałem o takich przypadkach. Jeśli dziecko z zaburzeniami przystępuje do komunii w swojej parafii, to przecież księża je znają i wiedzą, jak się w stosunku do niego zachowywać. U nas, na Świętym Krzyżu, zdarza się, że rodzice uprzedzają spowiedników, że ich dzieci mają jakieś problemy, wtedy księża wiedzą, że muszą być bardziej uważni i chętni do pomocy, bo taki dzieciak czasem nie jest w stanie samodzielnie przejść wszystkich etapów spowiedzi, trzeba go cierpliwie przez nie przeprowadzić i mu pomóc.

Czy dla kapłana spowiadanie ludzi jest dużym obciążeniem psychicznym?

Tak. Trzeba mieć wytężoną uwagę, a jeśli się spowiada przez dłuższy czas, przez kilka godzin, jest to bardzo trudne. Spowiedź jest posługą, którą ofiarujemy wiernym, staramy się ich wysłuchać, zrozumieć, dać naukę, która doprowadzi do tego, że ten człowiek będzie żałował złych rzeczy, których się dopuścił. A w końcu, żeby odszedł pojednany ze Stwórcą. Zrozumiał i uwierzył, że ta spowiedź była aktem miłosierdzia i dlatego skończyła się rozgrzeszeniem.

Czy jest coś takiego, jak syndrom spowiednika, który postrzega wszystkich otaczających go ludzi jako potencjalnych grzeszników? Mam tu na myśli m.in policjantów, którzy widzą wokół siebie przestępców, albo lekarzy, którzy mimowolnie diagnozują swoje otoczenie.

Myślę, że można się czegoś takiego nabawić, na szczęście mnie to nie dopadło. Mam świadomość, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, niezależnie od tego, czy jesteśmy "cywilami", czy osobami duchownymi. My, duchowni, mamy jeszcze większe rygory – powinniśmy się spowiadać częściej niż świeccy, a proszę mi wierzyć, że mamy z czego. W przypadku osób duchownych i zakonnych mówi się o spowiedzi co dwa tygodnie, a najmniej raz w miesiącu. "Cywile" nie muszą robić tego tak często, choć osobiście zalecałbym pójście do spowiedzi zawsze, kiedy czujemy taka potrzebę – to pomaga w życiu, jest otwarciem się na Boże miłosierdzie.

I jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz: nawet jeśli ktoś nie spowiadał się przez dziesiątki lat, to jeśli uda się do konfesjonału, będzie to aktem wielkiej odwagi, gestem dobrej woli. Ten człowiek przeszedł więcej, niż połowę drogi, żeby otrzymać przebaczenie. Dlatego spowiednik powinien mu okazać jeszcze więcej zrozumienia i łagodności.

Często zdarza się robić księdzu za psychoterapeutę?

Często. M.in. my, spowiednicy, po to jesteśmy. Nie po to, żeby karcić ludzi, grzmieć, nakładać kary i pokuty, ale po to, żeby ich podbudować w człowieczeństwie. Żeby powiedzieć "uwierz w siebie". "Dasz radę". "Bóg cię kocha".

Zawsze staram się osobie, która mi zaufała na tyle, żeby podzielić się swoimi problemami i wątpliwościami, wytłumaczyć, wskazać, ile dostała w życiu darów i talentów. Podpowiedzieć, w jaki sposób może je wykorzystać. Mówię, że mamy prawo być szczęśliwi, zdarzają się trudności, ale trzeba sobie wyznaczyć cele i małymi kroczkami te trudności pokonywać.

Tłumaczę mężczyznom, że są wojownikami, że mają obowiązek walczyć o swoje rodziny. Mówię kobietom, że ich posłaniem jest także macierzyństwo, troska o dzieci. To, wydawałoby się, proste sprawy, ale ludzie potrzebują, żeby ktoś im to powiedział. Po prostu: że mają dla kogo żyć.

Jak się dobrze wyspowiadać?

Każdy robi to na swój sposób, każdy z tych sposobów jest dobry. Trzeba mieć dobra wolę i być szczerym.

Mnie wkurzają księża, którzy do spowiedzi przystępują z pytaniem "ile razy to robiłaś".

Zdarzają się spowiednicy skrupulanci, którzy będą dążyć do numerowanego wyliczenia grzechów: tyle a tyle razy nie odmówiłem pacierza, tyle a tyle się nieodpowiednio zachowałem. Natomiast, w moim rozumieniu, nie o to w spowiedzi chodzi. Ważne jest to, żeby wyznać grzechy ciężkie. No i tutaj liczba, czyli ile ich było, jest potrzebna. Liczy się kontekst, czyli okoliczności: jeśli ktoś nie poszedł do kościoła, bo był chory, grzechu nie ma. Jeśli ktoś raz zdradził żonę, bo był na wyjeździe i nadużył alkoholu, to jest to czymś innym, niż gdyby wpakował się w romans, który trwał latami.

Człowiek, który decyduje się pójść do spowiedzi, powinien najpierw przemyśleć to, co będzie chciał powiedzieć kapłanowi. Nazywamy to rachunkiem sumienia. Jeśli to zrobi, księdzu będzie łatwiej mu pomóc wyprostować drogi życia, coś podpowiedzieć, wytłumaczyć, zachęcić do dobra, aby spowiedź zakończyła się rozgrzeszaniem i błogosławieństwem.

Bo o to w niej chodzi. Pojednać człowieka z Bogiem, innymi ludźmi i samym sobą.

Źródło: PAP / jh

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zakonnik: Nie wyjawię danych osoby, która powie, że chce zabić
Komentarze (7)
MW
~Małgorzata Wolińska
2 lutego 2025, 13:07
Mało dyskretne konfesjonały, dużo jest starszych ludzi, którzy nie doslyszą, ksiądz podnosi głos wtedy, a szczególnie przy dźwięku organów. W moim kościele nieraz słychać słowa księdza nawet w oddalonej części kościoła. A rząd ławek, jeden z kilku jest zaledwie kilka metrów od konfesjonału. Dużo ludzi chodzi spowiadać się do kościołów, które mają konfesjonały zamykane i w dużej odległości od ławek.
JS
~Jacek Stanowski
30 stycznia 2025, 19:18
Moze ksiadz spokojnie je wyjawic. Kto w czasie spowiedzi mowi ze zabije, ten symuluje tylko przystapienie do sakramentu, nie zamierza sie poprawic, nie zaluje. Wiec to nie jest zadna spowiedz, chocby ojciec nawet wypowiedzial glosno formule rozgrzeszenia.
WG
~Witold Gedymin
30 stycznia 2025, 18:39
Czy tajemnica spowiedzi obejmuje tylko to co zostało wypowiedziane, czy całą wiedzę jaką uzyskał spowiednik np. emocje penitenta, brak odpowiedzi na pytania spowiednika, informacje o grzechach innych osób? Np. żona spowiada się ciężkiego grzechu popełnionego razem z mężem, a mąż o nim nie wspomina. Może o nim zapomniał(?) albo nie uważa go za ciężki grzech. Czy spowiednik może "drążyć" męża aby ten przyznał się do zła, albo odmówić rozgrzeszenia? Czy jeżeli spowiednik rozpozna, że dziecko potrzebuje np. pomocy psychologa czy może o tym powiedzieć rodzicom? Czy jeżeli dowie się o tym, że drużyna ma zamiar sprzedać mecz może obstawić odpowiedni zakład?
PR
~Ppp Rrr
28 stycznia 2025, 12:36
Ksiądz nie może powiedzieć, że akurat na spowiedzi się dowiedział, że X planuje zbrodnię/zamach. Myślę jednak, że może poinformować służby "uważajcie na prezydenta" czy "uważajcie w czasie świąt", bez żadnych konkretów i nawet bez precyzowania, że tą wiedzę nabył w konfesjonale. Pozdrawiam.
AE
Anna Elżbieta
28 stycznia 2025, 19:01
Nie, w ogóle w żaden sposób nie może o tym mówić. Natomiast co może? Nie tylko może, ale ma moralny, ludzki i obywatelski obowiązek rozmawiać z takim człowiekiem tak długo, aż będzie pewien, że go odwiódł od tej myśli. I powinien poświęcić mnóstwo czasu na rozmowę z nim. Już poza konfesjonałem, ukazując mu wszelkie możliwe konsekwencje czynu, także duchowe. A o tym, że trzeba uważać na prezydenta, czy w czasie Świąt, to przecież wszyscy wiedzą
JP
~Jacek P
28 stycznia 2025, 19:03
Przecież ta sytuacja jest wydumana, kto idzie do spowiedzi z planem grzechu?
WG
~Witold Gedymin
30 stycznia 2025, 18:15
To nie do końca prawda. Przecież często się zdarza się, że spowiednicy mówią z czego ludzie spowiadają a z czego nie, jak zachowują się, jak to przeżywają. Oczywiście nie mówią o konkretnych osobach. O czym miano by mówić na konferencjach spowiedników?? "Już poza konfesjonałem" - czy wtedy obowiązuje tajemnica spowiedzi??