"Żyjemy w cieniu wojny, rozgoryczeni i bezradni"
Bliski Wschód wciąż pogrążony jest w żałobie. Po ataku chemicznym na przedmieściach Damaszku 23 sierpnia doszło do krwawych zamachów bombowych w Libanie, największych od czasów zakończenia wojny domowej w tym kraju. Zginęło co najmniej 47 osób, a 400 zostało rannych. Smutek, bezradność i rozgoryczenie panuje w całym regionie - powiedział po zamachu kustosz Ziemi Świętej o. Pierbattista Pizzaballa OFM.
"Na podstawie tego, co do nas dociera, a jesteśmy w codziennym kontakcie z praktycznie całym regionem, mogę powiedzieć, że ludzie żyją w lęku, są zawiedzeni, ale też oburzeni, gdyż wszyscy czują, że tę wojnę rozgrywa się ponad ich głowami" - stwierdził zakonnik w rozmowie z Radiem Watykańskim. Zaznaczył, że "ludzie jej nie chcą, chcą żyć spokojnie u siebie, w wolności, a tymczasem są świadkami jakichś rozgrywek, które coraz bardziej pogarszają ich sytuację".
Przełożony Kustodii zwrócił uwagę na ogromną liczbę ofiar i uchodźców w Libanie i Jordanii, ale przede wszystkim uchodźców wewnętrznych w samej Syrii, których jest niemal dwa miliony. "Są oni w bardzo trudnym położeniu. To sprawia, że pod względem społecznym w każdej chwili może dojść do wybuchu" - dodał.
Włoski franciszkanin ostrzega też zwłaszcza zachodnich obserwatorów, by ostatnich wydarzeń nie postrzegali w kategoriach konfliktu o charakterze religijnym. Jego zdaniem chodzi tu o inne interesy i nie można dopuścić, by religia została potraktowana instrumentalnie.
Skomentuj artykuł