Kościelna logika męskiego szowinizmu

Kościelna logika męskiego szowinizmu
(fot. shutterstock.com)

Wiele lat temu pod koniec wykładu, który wygłosiłam podczas kościelnego spotkania, emerytowany biskup podszedł do mnie i pogratulował mi, mówiąc: "Cóż to była za niespodzianka dla mnie spotkać inteligentną kobietę!".

Z wielkim wysiłkiem udało mi się mu odpowiedzieć: "Księże biskupie, to ja jestem zaskoczona, wiedząc, że jestem pierwszą kobietą, jaką ksiądz spotkał w życiu". To spotkanie z duchownym i mężczyzną o niewątpliwie dobrej wierze sprawiło, że narastało we mnie pytanie o to, jakie przygotowanie otrzymują księża, skoro prowadzi ich ono do takiej wizji świata.

Ten habitus, uwewnętrznienie praktycznej logiki męskiego szowinizmu, rodzi się w seminarium jako miejscu, w którym księża nawiązują stosunki społeczne. Jest to osobny świat, w którym z wyjątkiem tylko tych kobiet - prawie zawsze zakonnic - które dla nich gotują, sprzątają i piorą im ubrania, przebywają jedynie mężczyźni.

Dlaczego nie sprawimy, by kobiety były obecne w seminariach jako osoby, które uczą? Dlaczego kobiety wykładowczynie w seminariach nie staną się czymś normalnym po to, aby młodzi seminarzyści, a przyszli księża, rozwijali normalne relacje z kobietami oparte na zaufaniu, szacunku i duchu współpracy w jednym i tym samym Kościele?

DEON.PL POLECA

W Ameryce Łacińskiej powszechna pobożność nie zaniknęła, a Kościół katolicki dalej cieszy się wiarygodnością i zaufaniem, czyli swoim symbolicznym kapitałem zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz wspólnoty.

Jak pokazuje badanie przeprowadzone w lutym br. przez Latinobarometro, nie chodzi o kapitał międzyludzki (może z wyjątkiem Chile). Jeśli przyjrzymy się bliżej informacji przekazywanej przez tę ankietę, możemy dostrzec, że katolicka misja społeczna się rozrasta (co jest związane w dużym stopniu z osobą papieża Franciszka i jego nauczaniem), podczas gdy przekaz słowny zdecydowanie traci na znaczeniu. To z kolei prowadzi do wniosku, że przed nami rozpościera się nowy społeczno-kulturowy horyzont, w obrębie którego pierwszeństwo ma życie charyzmatem i doświadczenie, a nie dyskurs i słowne świadectwo przekazywane przez nauczycieli.

Dla większości osób w Ameryce Łacińskiej zaangażowanie społeczne nie jest najbardziej podstawową częścią wiary katolickiej (Paragwaj i Meksyk - kraje, gdzie procentowo mieszka najwięcej katolików - są na szarym końcu, jeśli chodzi o zaangażowanie społeczne mieszkańców. To powinno nas pobudzić do myślenia. Urugwaj, Brazylia, Argentyna, Salwador pod względem zaangażowania społecznego znacznie wyprzedzają zarówno Paragwaj, jak i Meksyk).

Jak zostało to przedstawione w badaniu zatytułowanym "Uwierz w Meksyk", przeprowadzonym przez Meksykański Instytut Katolickiej Nauki Społecznej w 2013 roku, spośród osób, które angażują się na rzecz innych, w kraju najbardziej docenia się zakonnice. Doceniono je ze względu na to, jak szerokie relacje na tym samym szczeblu społecznym utrzymują, a także z uwagi na ich ducha służby, opór w obliczu biernej, klerykalnej struktury oraz niepewność warunków pracy.

Wiemy, że wybierając życie konsekrowane, zakonnice w wolności podejmują się pełnienia mniejszych ról w Kościele i w świecie. Jednak to nie usprawiedliwia faktu, że ich praca nie jest doceniana w takim stopniu, w jakim powinna, oraz że ich wkład w społeczeństwo i Kościół winien pozostać niedostrzegany. Zaangażowanie zakonnic w apostolat możemy dostrzec na wielu frontach: zajmują się migrantami, prostytutkami, osobami żyjącymi na ulicy, cierpiącymi na AIDS, prawami człowieka, wsparciem rodzin, w których katowano kobiety, czy ofiarami handlu ludźmi. To zakonnice są twarzą Kościoła w Meksyku i całej Ameryce Łacińskiej. A w czasach moralnego i społecznego kryzysu są najlepszym ratunkiem, jaki Kościół ma do dyspozycji.

Przeprowadziłam wywiad z jedną z takich wyjątkowych zakonnic na temat jej miejsca w Kościele. Odpowiadała mi spokojnym głosem: "Nie jesteśmy częścią kościelnej struktury. Jesteśmy infrastrukturą Kościoła". Długo rozważałam znaczenie tych słów. Infrastruktura jest tą częścią budowli, której nie widać, a która podtrzymuje całą konstrukcję.

Zgodnie z wielowiekową tradycją Meksyku wiara przekazywana jest w linii żeńskiej: z matki na córkę lub - z powodu społeczno-demokratycznych przemian, które miały tam miejsce w ciągu ostatnich dekad - z babci na wnuczkę, podczas gdy matka musi pracować poza domem, aby utrzymać rodzinę.

Także w przypadku Meksyku stopień, w jakim wiara przekazywana jest przez księży i biskupów, jest równy około 7 procentom. Nie będę się zatrzymywać dłużej nad istotnością tego faktu. Niech posłuży on tylko do podkreślenia wagi kobiet w przekazywaniu katolicyzmu z pokolenia na pokolenie.

Ponadto wszystkie wyznaczniki, które są istotne z punktu widzenia pracy duszpasterskiej, wyglądają bardzo podobnie w całym regionie Ameryki Łacińskiej. Z uwagi na obecność wystarczających dowodów można z pewnością stwierdzić, że kobiety między 16. a 45. rokiem życia (jest to przedział wiekowy, który koresponduje z wiekiem rozrodczym) przyznają się do tego, że nie są posłuszne nauce Kościoła w kwestii antykoncepcji. Gdybyśmy mieli się opierać na doktrynie potraktowanej dosłownie, należałoby stwierdzić, że ponad 50 procent katoliczek żyje w grzechu śmiertelnym, czyli jest właściwie ekskomunikowana.

W tej samej grupie wiekowej - a raczej przy jej zawężeniu od 25 do 35 lat - obserwuje się tendencję odejścia od Kościoła. Innymi słowy, jeśli wiara jest przekazywana przez kobiety i matki, tak samo będzie przekazywany zwyczaj opuszczania Kościoła.

Wydaje mi się, że istotne uściślenie powodów, którymi kobiety tłumaczą swój dystans do Kościoła. Mówią o tym, jak nie dostrzega się ich i ich pracy, o fizycznej i symbolicznej przestrzeni, jak również przestrzeni wspólnotowej, której się je pozbawia być może z powodu - tak ja sobie to tłumaczę - zmian, jakie zaszły w parafiach w ostatnich dziesięcioleciach.

Powinniśmy zapytać samych siebie, czy to kobiety odeszły od Kościoła, czy może to instytucja zapomniała o swoich córkach.

Tu powinnam wspomnieć o dwóch historycznych procesach, które w Kościele zbiegły się w czasie z globalizacją, a które miały poważny wpływ na odejście od Kościoła przez kobiety w Ameryce Łacińskiej. Pierwszym z nich było przyznanie większej decyzyjności ruchom religijnym niż strukturom parafialnym. Jestem w stanie zrozumieć powody, dla których w obliczu radykalizacji ideologicznej wewnątrz i na zewnątrz Kościoła podjęto taką decyzję. Charyzmat ruchów religijnych ubogacił dziedzictwo duchowe Kościoła, a ich niepodważalna wierność nauczaniu gwarantowała dyscyplinę i eklezjalną ortodoksję.

Jednak także z tego powodu parafia stała się miejscem, które zajęło się administracją sakramentów i planowaniem nabożeństw przeprowadzanych na wniosek wiernych (pogrzebów, rocznic, dyplomów) - miejscem tylko rytualnym, pozbawionym znaczenia i odpowiedniej doniosłości.

Kościół, który wychodzi do ludzi, taki jak ten, który proponuje nam papież Franciszek, musi przemyśleć rolę parafii, miejsce, czasy, działania publiczne i swoje aktywności w kontekście służby najsłabszym. Kościół musi być domem z szeroko otwartymi drzwiami, który jednocześnie kawałek po kawałku leczy swoje zranione serce.

To konieczne, abyśmy zmieniali świat, ponieważ w takim kształcie, w jakim się obecnie znajduje, nie wypełnia on Bożego planu. My, kobiety, rozumiemy to dobrze zarówno wewnątrz Kościoła, jak i poza nim. Jako kobiety jesteśmy wezwane - dzisiaj tak samo jak w innych ważnych momentach historii - aby odegrać znaczącą rolę w świecie.

Powołanie kobiety nie wypełnia się tylko w rodzinie i w pełnionej przez nią funkcji społecznej, ale także i może przede wszystkim w jej uczłowieczającej roli. Polem jej działania jest nie tyle cywilizacja, ile kultura. "Jej dusza - mówił święty Makary - staje się okiem, które wyłapuje i emituje światło". Na tym właśnie zasadza się rola prorocka kobiety, ponieważ kobieca wartość wyrażona w życiu i kulturze stoi w opozycji do dzisiejszej cywilizacji - jej zniechęcenia, pustki i chłodu. Kobieta jest żywą integracją i można ją postawić naprzeciw wysiłkom dehumanizującym, w które nasze stulecie jest tak mocno zaangażowane.

María Luisa Aspe Armella - profesor historii w Instytucie Teologicznym w Meksyku, Universidad Panamericana oraz Universidad Anáhuac del Sur. Specjalizuje się w katolickiej nauce społecznej oraz historii Kościoła. Tekst ukazał się pierwotnie w L'Osservatore Romano

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Małgorzata Borkowska OSB

Przez kilkanaście wieków zakonnice słuchały kazań, konferencji, rekolekcji, pouczeń, a zawsze w pokornym milczeniu, jak te nieme bydlątka: cokolwiek im mówiono, umiały tylko potakiwać. Czasem się któraś wyłamała, ale bardzo rzadko! Założenie ze strony kaznodziejów...

Skomentuj artykuł

Kościelna logika męskiego szowinizmu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.