Kiedy przestaniemy wierzyć w maybachy ojca Rydzyka?
72 procent. Mniej więcej tylu Polaków co miesiąc korzysta z internetu. Ponad 27,5 miliona osób wpatruje się w monitory telefonów i komputerów, szukając informacji, rozrywki i - w przypadku katointernautów - tekstów o duchowości, psychologii i religii.
Badania wskazują, że co najmniej połowa z nich spotkała się ze zjawiskiem tzw. fake newsów, fałszywych, sfabrykowanych informacji. Ankieta przeprowadzona na początku grudnia 2017 roku na reprezentatywnej grupie internautów wskazała też, że aż 14 procent internautów udostępniło fake newsy. Daje nam to niemal... 4 miliony osób.
Rydzyk Gate
Prawdopodobnie - biorąc pod uwagę najpopularniejszego chyba "newsa" miesiąca o dwóch autach ojca Rydzyka - gdyby badania zostały przeprowadzone pod koniec stycznia, to liczba ankietowanych, do których dotarło internetowe oszustwo, byłaby znacznie większa. Dlaczego? Informacja na temat bezdomnego, który miał podarować dwa auta ojcu Rydzykowi, znalazła się na większości polskich portali internetowych: Super Express, Interia, Fakt, Radio Zet, Newsweek, naTemat, Wirtualna Polska, Onet, Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, RMF FM, Wprost...
Miliony udostępnień informacji o autach ojca Rydzyka sprawiły zaś, że temat wciąż jest obecny wśród internautów: spośród setek tysięcy osób, które obejrzały filmik z ojcem Rydzykiem opowiadającym historię o samochodach, setki tysięcy wzięły udział w wydarzeniach na Facebooku (typu "I Oficjalny Zlot Bezdomnych Właścicieli Luksusowych Aut").
6 lutego Michał Materla, zawodnik federacji KSW, opublikował na swoim profilu (ponad 344 tysiące lubiących) zdjęcie z maybachem.
CO ZA SZCZĘŚCIE !!!! Wracając z treningu do hotelu napotkałem bezdomnego P. Stanisława z Warszawy. Okazało się, że jest...
Opublikowany przez Michał Materla na 5 lutego 2018
Oto jego komentarz (pisownia oryginalna): "CO ZA SZCZĘŚCIE!!! Wracając z treningu do hotelu, napotkałem bezdomnego P. Stanisława z Warszawy. Okazało się, że jest moim fanem, bo mimo iż jest bezdomny, posiada telewizory w MAYBACHU. I zdarzyło mu się oglądać KSW. Postanowił przekazać mi jedno ze swoich aut!". Post Materli zyskał dziesiątki tysięcy reakcji, setki udostępnień. Z niego portale i gazety zrobiły kolejne newsy, kolejne kliki...
Opowieść żyje już swoim życiem, mało kto zastanawia się, czy jest zgodna z prawdą. A nie jest. Pisaliśmy o tym na DEON.pl. Wypowiedź duchownego została wyrwana z kontekstu, samochody to nie maybachy, a pan Stanisław nie był bezdomny w momencie ich przekazania. To jednak mało kogo interesowało.
De facto do szerzenia nieprawdziwej informacji przyczynili się wszyscy, nie tylko twórcy nieszczęsnego filmiku: dziennikarze, którzy dla kliknięć i poszerzenia zasięgu publikowali tę informację; internauci, którzy ją udostępniali; i wreszcie sam ojciec Rydzyk, określając tożsamość pana Stanisława stygmatyzującym określeniem "bezdomny".
Walka z niemożliwym? To nieprawda
Pytanie, czy my - jako dziennikarze i jako miliony internautów - jesteśmy bezbronni? Czy możemy jakoś przeciwdziałać temu, co wymyślił diabeł, by uwieść pierwszych ludzi (jak powiedział papież w ostatnim orędziu na Światowy Dzień Mediów)? Nie ma wątpliwości, że zjawisko fake newsów stało się elementem "trzeciej wojny światowej w kawałkach", szczególnie w tych krajach, które dotknięte są konfliktami (Syria, Ukraina, Turcja, Irak). Ale dotyczy to też społeczeństw cieszących się pokojem i stabilnością, gdyż jest wielu chętnych, by skorzystać z sytuacji, w której ludzie są zagubieni i biorą to, co im się poda.
Oczywiście, że da się walczyć z fałszywymi informacjami, choć musimy - jak to zawsze bywa w przypadku sytuacji kryzysowych - zacząć od siebie. Zanim pokażemy Wam 10 wskazówek - skutecznych narzędzi do zwalczania fake newsów - warto zrozumieć, po co media i ludzie wykorzystujący media społecznościowe do budowania swojej sfery wpływów (tzw. influencerzy) tworzą, udostępniają i powielają fałszywe informacje.
Szatańskie informacje
Mechanizm jest stary jak świat. W Polsce AD 2018 cele producentów fałszywych informacji są te same jak węża w Edenie, przeciwników Jezusa, którzy chcieli rozpowszechnić wiadomość o apostołach wykradających ciało Chrystusa z Grobu, czy wreszcie dobrze znanych w naszym kraju cenzorów partii komunistycznej.
Mechanizm ten można określić jako "propaganda" - to celowe działanie, które ma ukształtować określone poglądy, aby wywołać konkretne zachowania adresatów sfałszowanej informacji. Czasem chodzi o działanie jednostkowe (np. manipulacja zachowań wyborców podczas konkretnej kampanii), a czasem ma prowadzić do upowszechnienia trwałych postaw społecznych (jak np. wywołanie zniechęcenia do Unii Europejskiej w czasie akcji medialnej na rzecz Brexitu).
Nie tylko kliki i lajki
Dlaczego jednak tak głośno zaczęliśmy mówić o zjawisku fake newsów w ostatnich latach? Badacze mediów wskazują na dwa mechanizmy rządzące portalami społecznościowymi: po pierwsze to, że użytkownicy tych mediów, szukając przede wszystkim rozrywki, niekoniecznie zwracają uwagę na twarde fakty czy pogłębione treści. Innymi słowy fakty sprzedają się gorzej niż rozmaite "viralowe", upiększone i ubarwione historie, które idealizują obraz świata. Po drugie zaś, użytkownicy mediów społecznościowych, oglądając jedynie "polubione" treści oraz to, co publikują ich znajomi, naturalnie tworzą wokół siebie tzw. bańki informacyjne.
Już po kilku miesiącach użytkowania Facebooka czy Instagrama łatwo dojść do przekonania, że bardzo wiele osób się z nami zgadza, że wszyscy lubią to, co robimy i publikujemy. Coraz rzadziej widzimy posty, z którymi się nie zgadzamy, a znajomi, którzy nie lubią tego, co publikujemy, przestają ostatecznie dostrzegać nas w wirtualnej przestrzeni. Właściciele mediów szybko zauważyli, że podkręcenie tych mechanizmów sprawi, że rzeczywiście użytkownicy - głodni "lajków" i pozytywnych reakcji - będą spędzać coraz częściej, coraz więcej czasu na ich portalach. A to przynosi zysk.
Wierzymy w to, w co chcemy wierzyć
Łatwo jednak zauważyć, że mechanizmy te nie służą przekazowi rzetelnych informacji, a co za tym idzie - ich odbiorcom. Szarzy użytkownicy, ale też bardzo często tzw. influencerzy i dziennikarze, dając się wprzęgnąć w machiny portali społecznościowych, mniej lub bardziej świadomie budują bańki informacyjne, sprzyjając szerzeniu się ostrych podziałów w społeczeństwie, biało-czarnych wizji świata i uprzedzeń, które domagają się kolejnych fake newsów.
Coraz trudniej uwierzyć nam w to, co przedstawia inna strona sporu, coraz bardziej jesteśmy przywiązani do "oczywistej" wizji świata, wyłączając zdrowy rozsądek i korzystając przede wszystkim ze stereotypów i podkręconych emocjonalnie uprzedzeń. Jednak ani dla nas, ani dla społeczeństw i mediów, ani wreszcie dla właścicieli portali społecznościowych taki stan nie jest pożądany. Dlaczego? Badania wskazały, że choć fake newsy wywoływały więcej reakcji niż rzetelnie przygotowane wiadomości, to jednak ostatecznie użytkownicy - zniechęceni poczuciem bycia oszukanym - powoli zaczęli odchodzić od portali społecznościowych, czując że niewiele od nich zależy.
Z tego powodu w ostatnich miesiącach nawet Facebook i Google zaczęły batalię z fake newsami, choć zawężoną głównie do odbiorców anglojęzycznych.
Jak radzić sobie w Polsce?
Zła wiadomość jest taka, że fake newsów w polskim internecie i innych mediach jest mnóstwo. W praktyce dziennikarskiej w DEON.pl spotykamy się z nimi codziennie i co gorsza nie tylko w mediach o szemranej tożsamości, ale również w dużych agencjach informacyjnych, od których spodziewalibyśmy się rzetelności.
Nie trzeba wyłączać mediów. Niezbędne jest jednak korzystanie z nich w roztropny sposób, tak by nie dać się wpuścić w pułapkę. Oto dziesięć wskazówek, jak to robić:
1. Przede wszystkim zwróć uwagę na źródło
Informacja o samochodach ojca Rydzyka wypłynęła na Facebooku oraz YouTube - wycięty fragment jego wypowiedzi w postaci filmiku został bezpośrednio opublikowany na profilu jednego z indywidualnych użytkowników. Już to powinno zastanowić dziennikarzy, którzy potem korzystali z tego filmiku, udostępniając go w swoich mediach. Gdzie tak naprawdę padły słowa ojca Rydzyka? Dlaczego ten filmik został wyrwany z kontekstu? Kto to zrobił?
Tak samo w innych przypadkach. Jeśli czytasz informację bezpośrednio w mediach społecznościowych lub na mało wiarygodnym portalu internetowym, tabloidzie lub oglądasz filmik na YouTube - poszukaj potwierdzenia, zobacz, czy inne media też o tym piszą.
2. Broń się przed clickbaitem i agresywnymi nagłówkami
Czasami choć informacja jest rzetelna, a źródło wydaje się wiarygodne, to "diabeł" (czyli fake news) tkwi w szczegółach: tytule lub nagłówku. Bardzo często dziennikarze umieszczają tam najbardziej kontrowersyjne informacje, "podkręcając" je, aby zwiększyć zainteresowanie czytelników i pobudzić ich do kliknięcia.
Zdarza się, że informacje z tytułu i nagłówka nie mają wiele wspólnego z tym, co znajduje się w środku. Dobrym przykładem jest informacja z Catholic News Agency o kardynale Marksie, który rzekomo miał uznać błogosławienie par homoseksualnych. Mimo że sama informacja zamieszczona na portalu rzetelnie wskazywała, że kard. Marx wcale nie zachęcał do uznania takich błogosławieństw, to tytuł mówił coś zupełnie innego (pisaliśmy o tym tutaj).
3. Informacja zapowiada apokalipsę? To pewnie fake
Cóż, prawdą jest to, że apokalipsa zdarzy się tylko raz i prawdopodobnie nie zostanie wywołana tym, że papież powiedział coś w samolocie lub że Polska przyjmie kilka tysięcy osób uciekających przed wojną. Jednym z podstawowych wyznaczników tego, czy jakaś informacja jest klasycznym "fejkiem", to jej treść.
Jeśli po kliknięciu w informację widzisz, że jej autorowi chodzi o wywołanie lęku, zapowiedź "całkowitej masakry", pisze o teoriach spiskowych lub argumentuje, używając nieuprawnionych uogólnień (np. "katolicy w Polsce są konserwatywni, więc...", "większość żydów nie cierpi Polaków", "wszyscy terroryści to muzułmanie"), to prawdopodobnie cała informacja jest wyssana z palca.
4. Sprawdź autora
Często zdarza się, że fake newsy publikowane są bez informacji o autorze depeszy lub ich autorami są osoby anonimowe, piszące pod pseudonimami lub znane z przekazywania nierzetelnych informacji.
Choć w Polsce bardzo trudno o fact-check oraz pociągnięcie do osobistej odpowiedzialności twórców fałszywych informacji, zrobisz wiele, sprawdzając, kim tak naprawdę jest autor, którego słowa właśnie czytasz.
5. Oceń źródła informacji, które mają potwierdzać rewelacje
Czasami jest tak, że czytasz fake newsy nawet na sprawdzonych i wiarygodnych portalach - np. informację o samochodach od bezdomnego dla ojca Rydzyka. Masz poczucie, że informacja jest dziwna? Nie jesteś pewien, że to, co czytasz, jest prawdą? Sprawdź, na jakie dane powołuje się autor, zobacz, czy np. źródłem informacji nie są... wyrwane z kontekstu filmiki z mediów społecznościowych lub po prostu niewiarygodne media.
6. Statystyki? Cytaty bezpośrednio ze źródła? Uważaj
Bardzo często fake newsy opierają się na zmanipulowanych danych. Choć są one prawdziwe, to sposób ich przedstawienia powoduje, że nie odczytujemy ich we właściwym kontekście.
Choć nie jest to klasyczny "fake", to jednak powszechna niemal praktyka wykorzystywania statystyk, by dowieść np. manipulacji zawartej w tytule informacji, wpisuje się w ogólny, medialny trend. Statystyki i dane z sondaży sprawiają wrażenie "twardych liczb", z którymi nie da się dyskutować, ale... cóż, bywa różnie. Dla przykładu, w przypadku sondaży warto spojrzeć, jak brzmiało oryginalne pytanie zadane respondentom. W przypadku danych procentowych na to, czy zostały odpowiednio graficznie przedstawione lub czy nie są prezentowane w oderwaniu od kontekstu.
Podobnie z cytatami - przykład ojca Rydzyka daje tutaj do myślenia. Wypowiedzi można ciąć, kształtować, wkładać pomiędzy komentarze dziennikarza i w ten sposób zupełnie zmieniać istotę pierwotnie zamierzonego ich znaczenia.
7. Sprawdź datę publikacji
Autorzy fake newsów, aby wprowadzić zamęt, bardzo często publikują stare wypowiedzi (np. papieży), które w nowym kontekście mają przemawiać za promowaną przez autorów informacji opcją. Operowanie datą może zmienić wiele - np. publikacja wyrwanej z kontekstu wypowiedzi kard. Wyszyńskiego w świetle współczesnych debat może wzbudzić wiele emocji. "Patrzcie, kardynał, Prymas Tysiąclecia, mówił tak, a wy chcecie robić inaczej!". No właśnie, pytanie tylko, co kardynał Wyszyński powiedziałby dzisiaj? Tego już się nie dowiemy. Podobnie z wypowiedziami żyjących osób - słowa papieża Franciszka z Auschwitz mogą brzmieć zupełnie inaczej w kontekście obecnego sporu dotyczącego ustawy o IPN.
Dlatego trzeba sprawdzać datę, szukać informacji o tym, kiedy i gdzie miała miejsce dana wypowiedź.
8. Fałszywi eksperci, fałszywe informacje
Łatwo zostać w dzisiejszych czasach ekspertem. Trudno sprawdzić przecież, czy dziennikarz twierdzący, że był w Syrii, naprawdę tam był. W internecie mamy mnóstwo samozwańczych specjalistów od teologii, Kościoła, migracji, polityki, islamu, kultury europejskiej... Każdy z nich krzyczy głośniej, tak by go było słychać.
Bądźmy uważni w przyjmowaniu "eksperckich" opinii. To, że ktoś podaje informacje na Twitterze, jest w telewizji lub wypowiada się w (robionych przez siebie) filmikach na YouTube, nie oznacza, że jest ekspertem.
Dlatego gdy masz poczucie, że ktoś wprowadza cię w błąd lub manipuluje statystykami (punkt 6.), korzysta z dziwnych źródeł (punkt 5.) lub zapowiada "absolutną masakrę" (punkt 3.), sprawdź, kim jest osoba, której słuchasz.
9. Czujesz, że to "fejk", ale nie masz pewności? Sprawdź komentarze
Zdarza się, że podczas lektury masz podejrzenia co do rzetelności informacji, ale czytasz ją w wiarygodnym medium, data, tytuł, treść się zgadza... ale cały czas coś ci nie pasuje. Co robić? Albo skonsultuj to ze znajomymi lub sprawdź komentarze. Bardzo często znajdziesz tam wskazówkę, co jest nie tak np. z daną statystyką, wypowiedzią lub innymi elementami informacji. Oczywiście, nie chodzi tutaj o komentarze w stylu "portal X to lewackie/pisowskie badziewie, nie czytajcie tego!", ale o rzetelne teksty użytkowników, nierzadko bardziej informatywne niż sam tekst newsa.
10. Nie udostępniaj "fejków"
Tak naprawdę to najskuteczniejsza broń przeciw fake newsom, choć dostępna jedynie dla tych, którzy są świadomi, co czytają. Co ważne, lepiej nie udostępniać też fake newsów nawet wtedy, kiedy chcemy przed tym przestrzec. Lepiej wrzucić zrzut ekranu - często media liczą na to, że oburzeni czytelnicy będą udostępniać tekst fałszywej informacji ku "przestrodze". A niestety dla dziennikarzy liczy się najczęściej właśnie tzw. zasięg i kilkalność tekstu.
Popatrz na to wszystko z lotu ptaka
Dystans. On ginie pierwszy. Fake news, pobudzając nasze emocje, przywiązanie do stereotypów i budując mur naszej "informacyjnej bańki", który oddziela nas od innych, najpierw zabija w nas dystans. Wewnętrzny głos mówi nam - jeśli nie podzielisz się tą informacją, dojdzie do apokalipsy, upadnie Polska, katolicyzm. Fake news zawsze wmawia nam wiele, przede wszystkim to, że to on jest najważniejszy. Że życie poza mediami już się nie liczy.
A liczy się o wiele bardziej. To właśnie to, jak żyjemy na co dzień, jak wiele robimy poza mediami społecznościowymi, w co wierzymy i jakie wartości wprowadzamy w życie - kształtuje nas i to, co nas otacza. Dlatego najlepiej zdystansuj się wobec gorących debat, wycisz emocje, przeczytaj książkę, daj sobie parę dni, by przemyśleć daną kwestię. A jeśli nie masz czasu, daj sobie prawo, by nie musieć mieć zdania na każdy temat - naprawdę nie musisz.
Karol Wilczyński - dziennikarz DEON.pl. Współtwórca islamistablog.pl, przestrzeni do spokojnej rozmowy o islamie w polskim internecie. Działa w krakowskiej wspólnocie Sant'Egidio.
Skomentuj artykuł