"Apokaliptycy i dostosowani" - Eco-system

"Apokaliptycy i dostosowani" - Eco-system
Umberto Eco "Apokaliptycy i dostosowani" Wyd. WAB
Logo źródła: Dziennik Polski Marcin Wilk / "Dziennik Polski"

Polska nowość włoskiego filozofa, semiologa, estetyka, mediewisty, pisarza i felietonisty, autora licznych prac naukowych, czyli "mistrzunia" Umberto Eco, zatytułowana jest "Apokaliptycy i dostosowani" i - od razu dopowiedzmy - o ile ktoś chce dobrze orientować się, na czym stoi kultura współczesna, powinien wziąć ją do rąk.

"Jak powstali Apokaliptycy?" - pyta we wstępie sam siebie autor i zaraz podaje odpowiedź: "Zjawiska obyczajowe, kultura popularna, powieść kryminalna, komiks - to były od dawna moje namiętności". I dalej wyjaśnia, że na ogół pisał artykuły dowcipne, krótkie, felietonowe. Bardziej naukowe podejście zrodziło się dopiero z czasem. Wkrótce zrobił więc listę tematów, wśród których znalazły się m.in. egzystencjalizm i "Fistaszki", estetyka telefonu czy estetyka meczu piłkarskiego. Jak postanowił, tak zrobił.

"Apokaliptycy i dostosowani" to książka, która w momencie pojawienia się po raz pierwszy w oryginale (w roku 1964) była nowatorska, a nawet - jak stwierdza sam Eco - "oburzająca i ekscentryczna". Nikomu bowiem z przywiązanych do tradycyjnych wartości nie przyszłoby do głowy zajmować się komiksami z Supermanem. Eco natomiast nie dość, że traktował je poważnie, to jeszcze wysnuwał z nich rewelacyjne wnioski o jakości życia społecznego czy kultury. Wystąpienia filozofa na ten temat na konferencjach nie tylko kończyły się sukcesem wśród publiczności. Jak przyznaje autor, podczas poważnych konferencji z udziałem poważnych badaczy okazywało się, że po wystąpieniu Eco często ginęły komiksy wystawione przez niego na stole jako ilustracja wywodu. "Czy to miałoby znaczyć, że ci mnisi w habitach z szerokimi rękami udawali, że je przeglądają, a jednocześnie podkradali je sobie, jak gdyby nigdy nic?" - pyta autor "Imienia róży".

Choć minęło od tamtych czasów niemal pół wieku, problem wydaje się wciąż aktualny. Czy faktycznie można traktować kulturę masową na równi z wysokoartystycznymi dokonaniami? Eco pisze jasno, że kultura masowa jest antykulturą, czyli pewnym określonym rodzajem użycia kultury w historycznym czasie. Jednocześnie z tego względu właśnie można pokusić się o "ekstremalne świadectwa w kategoriach apokaliptycznych" (stąd tytuł książki). W każdym razie w ten sposób należałoby traktować analizy mitu Supermana, Paula Anki czy Brigitte Bardot.

Pierwsze rozdziały książki Eco to obrona kultury masowej i próba nakreślenia właściwych torów interpretacyjnych. Włoski badacz w erudycyjny sposób, podpierając się naukowymi tradycjami i... charakterystycznym poczuciem humoru wytacza argumenty na rzecz doniosłości komiksu, telewizji czy powieści kryminalnych i science fiction. Nie przekreśla przy tym takich zjawisk, jak "kicz" czy "zły gust". Wręcz przeciwnie. Fascynuje się nimi, próbując je zdefiniować bez uprzedzeń.

Mieszanka erudycji z lekkością, jaką traktował temat (badacz wielokrotnie przyznawał, że w nauce nie tylko liczy się rzetelność i wiedza, ale również pasja) wzbudzała wielokrotnie dwuznaczne odczucia czytelników Eco. Niektórzy dostrzegali w nim piewcę historycznego podejścia (a więc lewicowca), który zbytnio przejmuje się tymczasowymi rozrywkami zamiast skupić się na poważnych kwestiach ponadczasowych. Inni z kolei doceniali go, twierdząc: "Podejście Eco wydaje nam się ważne ze względu na zamiast powiązania uwarunkowań ekonomicznych, politycznych i społecznych zjawiska z samą strukturą komunikatu masowego: jeśli bowiem brak takiej relacji, to wydaje się nam, że istnieje ryzyko poruszania się w pustce, co pozostawiałby wolne pole dla manipulatorów".

Trudno się zatem dziwić, że pytania i tezy postawione przez Eco aktualne są przede wszystkim dziś, w czasach popcornowych rozrywek. Dowcipna narracja Eco to nie tylko zaproszenie w ten, jak powiadają przeciwnicy kultury masowej, niebezpieczny świat. To także propozycja do świadomego w nim poruszania się. A to wcale nie musi oznaczać odjęcia przyjemności. To może wręcz oznaczać przyjemność jeszcze większą - dostosowaną do NASZYCH (odbiorców) prawdziwych potrzeb, a nie tylko potrzeb tych, którzy decydują o tym, co dla nas przyjemnym być musi.

Ściąga z włoskiego mistrzunia, albo Eco-logia po polsku:

- "Dzieło otwarte" (1962) - niemal filozoficzny wykład poglądów Eco, który dużą rolę w komunikacji z tekstami przypisuje... nam, czyli czytelnikom.

- "Pejzaż semiotyczny" (1972) - to, co tygrysy (Eco) lubią najbardziej, czyli krótki wykład o semiotyce. Dla tych, którzy nie boją się myśleć.

- "Superman w literaturze masowej" (1996) - analiza męskości wykorzystująca znane postaci z kultury masowej. Może się przydać w życiu.

- "Historia piękna" (2004) - różne ideały piękna i rozmaite jego realizacje. W sztukach plastycznych czy w literaturze. Pouczające.

- "Historia brzydoty" (2007) - różnie ideały brzydoty i rozmaite jej realizacje? Można i tak. Swego rodzaju kontynuacja estetycznego katalogu według Eco.

- "Imię róży" (1980) - kultowy bestseller. Dla tych, którym nie straszny jest świat zbrodni za habitem ukryty.

- "Baudolino" (2000) - tytuł odnosi się do bohatera: chłopca o wielkiej wyobraźni i niezwykłej bystrości. Taka też jest cała fabuła.

- "Tajemniczy płomień królowej Loany" (2005) - rodzaj podróży do przeszłości. Książka niby fabularna, ale - jak to zwykle w przypadku Eco bywa - w gruncie rzeczy popis erudycji.

Źródło: Kulturowy Eko-system, dziennikpolski24.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Apokaliptycy i dostosowani" - Eco-system
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.