Człowiek, który wykonuje wymierający zawód drykiera. Tworzy liturgiczne przedmioty

Fot. depositphotos.com / Pasjonaci / YouTube.com
krakow.naszemiasto.pl / tk

Mirosław Szczałba jest jednym z nielicznych osób w Polsce, które wykonują wymierający już zawód drykiera. Polega on na tworzeniu z metalu przedmiotów wykorzystywanych podczas kościelnej liturgii. - Zawsze podobały mi się kielichy. Miały w sobie coś magicznego – przyznaje drykier.

Rzemieślnik spod Krakowa przyznaje, że już w dzieciństwie podobały mu się kielichy. - Miały w sobie coś magicznego. Kiedy na nie patrzyłem, wydawały się piękne i delikatne. Podając je księdzu podczas liturgii, traktowałem je z ogromną troską i szacunkiem – wspomina Mirosław Szczałba.

- Wtedy rodziła się we mnie myśl, że chciałbym mieć taki kielich. Nie przypuszczałem, że sam będę je wykonywał – dodaje drykier.

DEON.PL POLECA

Trudne początki drykierstwa

Kiedy mężczyzna uczęszczał do szkoły zawodowej dostał propozycję pracy w jednym z zakładów drykierskich w Krakowie. Wspomina, że początki pracy na maszynie nie należały do najłatwiejszych. Wielu jego kolegów musiało zrezygnować z drykierstwa ze względu na powybijane palce, czy inne urazy. - Ja od razu poczułem dryg do tego zajęcia i przez kolejne lata szlifowałem swoje umiejętności pod okiem fachowców – mówi Mirosław.

Rzemieślnik wykonuje kielichy na specjalnej maszynie zwanej wyoblarką. Aby stworzyć liturgiczny przedmiot musi dociskać krążek blachy do wirującej formy i za pomocą narzędzia odpowiednio wymodelować metal.

Mirosław Szczałba przyznaje, że potrzeba wiele lat nauki, aby wykonywać zawód drykiera. - Po trzech latach myślałem, że już wiem wszystko, ale szybko spokorniałem, kiedy bardziej doświadczeni drykierzy pokazywali mi swoje umiejętności. Pracuję już 27 lat w tym zawodzie, ale dopiero od 7 lat nie przeciąłem sobie palca w pracy.

- To znaczy, że dojście do wprawy zajęło mi ok. 20 lat. Tutaj trzeba mieć talent plastyczny, dużo wyczucia i trochę siły fizycznej, bo drykuje się z kręgosłupa. Nadawanie metalowym krążkom kształtów przypomina nieco taniec – przyznaje drykier.

Drykierstwo daje wolność

- Jako wykonawca tak niszowego zawodu mam poczucie wolności, a do tego dochodzi prestiż wykonywanych prac. Niektórzy zamawiający proszą, żebym zaznaczył na skończonym przedmiocie swoje nazwisko, bo za kilkaset lat ta rzecz będzie cennym zabytkiem. Tym samym mam pewność, że coś po sobie zostawię na tym świecie - podsumowuje drykier.

Mimo tak wielu lat spędzonych na tworzeniu liturgicznych przedmiotów Mirosław Szczałba nie jest mistrzem w swoim fachu. Wszystko przez to, że mistrzów drykierstwa prawdopodobnie już nie ma i nie ma kto przeegzaminować rzemieślnika.

Źródło: krakow.naszemiasto.pl / tk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Człowiek, który wykonuje wymierający zawód drykiera. Tworzy liturgiczne przedmioty
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.