Czy dzieła Boże robią się same?

(fot. Maciej Biedrzycki)
Maciej Gnyszka

Św. Ignacy Loyola zwykł mawiać: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie". Wydaje się, że w dzisiejszych czasach - paradoksalnie - kierujemy się częściej inną dewizą. Nawet nie odwrotną - po prostu inną.

Wydaje mi się, że dzisiaj świeccy w Kościele częściej kierują się zasadą: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby nic nie zależało od ciebie". Taki trochę brak realizmu, bo chyba jednak nie kwietyzm, który tak krytykował św. Paweł. Doświadczenie to wynoszę ze współpracy z wieloma zbożnymi dziełami - zarówno świeckimi, jak i instytucjonalnie związanymi z Kościołem.

Ciężko mówić o liczbach, czy proporcjach, bo być może próba za mała, albo obserwacja zbyt mało ustrukturyzowana... ale chyba każdy z nas miał okazję działając w duszpasterstwie, parafii, czy dowolnym innym przedsięwzięciu zetknąć się ze stylem myślenia, wedle którego skoro dzieło jest zbożne, to Pan Bóg mu błogosławi, a jeśli tak - to nie trzeba podchodzić do niego metodycznie i w pewnym sensie korporacyjnie. Dlaczego? Bo przecież Pan Bóg sprawi, że Darczyńcy się znajdą, a problemy się rozwiążą... I bardzo często tak się dzieje, dzięki czemu wieloletnie istnienie mnóstwa inicjatyw, wedle osób w nie zaangażowanych to najlepszy dowód na istnienie Pana Boga.

DEON.PL POLECA

Ta skłonność ma korzenie biblijne, wszak Pan Jezus sam powiedział, by nie martwić się o jutro, skoro Ojciec Niebieski dba o lilie polne i wróble. Z drugiej jednak strony, skrajna interpretacja tych słów spotkała się z ostrą krytyką św. Pawła, który stwierdził, że "(...) kto nie chce pracować - niech też nie je" [2Tes 3,10] (co Lenin później sprytnie przekręcił).

Mimo poniekąd biblijnej genezy tej postawy, wynika ona moim zdaniem z lenistwa. Po co bowiem uczyć się od innych, po co badać i optymalizować swoje działania, z mozołem próbować zrozumieć skutki swoich wysiłków... skoro można obłudnie oddać wszystko w ręce Pana Boga i liczyć na cud? Co więcej, to chyba jedna z popularniejszych ostatnio wad, patrząc na jakość naszych katolickich inicjatyw, skoro w nominalnie katolickim kraju nie mamy ani znaczących mediów, ani wpływu na politykę, ani zdolności lobbingowych... Wezwanie "Czyńcie sobie ziemię poddaną", albo chociaż "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię" jawią się jako ciężki wyrzut straconych ostatnich dziesięcioleci. Gdzie jest więc równowaga między ufnością Opatrzności, a własnymi wysiłkami?

Wydaje się, że cytowany na początku św. Ignacy ujął jej sedno. "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie". Używajmy rozumu, tego najwspanialszego daru Bożego i próbujmy przy jego pomocy planować działania i rozwiązywać problemy. Dopiero gdy natrafimy na jego granice - z czystym sumieniem oddajmy resztę Bogu.

To wymaga jednak wiedzy i umiejętności, których nie zaczerpniemy z kazań, ani rekolekcji. Jak pisałem w jednym z ostatnich tekstów, powinniśmy uczyć się zarówno od siebie nawzajem, jak i od tych, którzy bieglejsi są od synów światłości. Dlatego katolicy powinni wchodzić we wszystkie godne środowiska i chrzcić dla celów Kościoła wszelką wiedzę i umiejętność.

Tylko wtedy możliwa będzie realizacja marzenia, które opisałem w pierwszym wpisie z całej serii, pt. "Co by było gdyby katolicy byli najbogatsi?". Po to też działają już piąty rok Towarzystwa Biznesowe, po też w najbliższą sobotę w Warszawie organizujemy jedyną tego typu konferencję www.ZyjWObfitosci.pl, na której wystąpią biznesowe tuzy. Wynajęta w tym celu największa sala hotelu Golden Tulip już prawie pęka w szwach, dużo się nauczymy.

Czyńmy sobie ziemię poddaną. Od zaraz. Bo dzieła Boże nie czynią się same - potrzebują narzędzi.

Materiał sponsorowany

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.