Filmy, które koniecznie trzeba zobaczyć w rocznicę wybuchu II wojny światowej
Ta historia zdominowała polskie kina, a widzowie są zdezorientowani faktem, że nie chodzi o jeden film, ale o dwie zupełnie różne produkcje. Dlaczego warto je obejrzeć?
W tym roku w sierpniu, miesiącu poprzedzającym rocznicę wybuchu II wojny światowej, swoje premiery miały dwa, ciekawe filmy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że opowiadają o tym samym wydarzeniu - Bitwie o Anglię i losach polskich lotników. Premiera pierwszego z filmów - "303. Bitwa o Anglię" - miała miejsce 17 sierpnia (tylko ten film na razie oglądałem i dlatego będę o nim pisał). Premiera drugiej produkcji - "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" - 31 sierpnia.
Obydwie premiery już od jakiegoś czasu budziły w naszym kraju zainteresowanie. Polacy od dawna chcieli zobaczyć film o jednym z najważniejszych wyczynów Polaków na frontach II wojny światowej. Jednocześnie wiele osób było i jest wyraźnie zdezorientowanych faktem, że nie chodzi o jeden film, ale o dwie zupełnie różne produkcje.
Faktem jest, że wejście na ekrany pierwszego z filmów spotkało się z dużym zainteresowaniem i zaskakująco pozytywnym przyjęciem. Dlaczego wybrać się do kina na "303" i czemu warto to zrobić właśnie w rocznicę wybuchu II wojny światowej?
"303. Bitwa o Anglię" to film produkcji polsko-brytyjskiej. Nie jest on kasową superprodukcją, ale ma wszystko to, co powinien posiadać film wojenny - trzymające w napięciu sceny walk, wyraziste role i opartą na faktach historię, która do dzisiaj stanowi jeden z najbardziej interesujących wątków II wojny światowej.
Polska znowu znika z mapy Europy
Losy polskich lotników walczących w Royal Air Force (Królewskich Siłach Powietrznych w Wielkiej Brytanii) to znacznie szerszy kontekst niż historia Bitwy o Anglię.
1 września 1939 roku nazistowskie Niemcy napadły na Polskę. Po ponad dwóch tygodniach bombardowań i niszczenia kraju od wschodu zaatakował go Związek Radziecki, co ostatecznie przypieczętowało klęskę.
Dla Polaków, którzy po stu dwudziestu trzech latach rozbiorów odzyskali w końcu niepodległość, niecałe dwadzieścia jeden lat było zbyt krótkim czasem, by nacieszyć się wolnością. Chociaż II Rzeczpospolita była państwem stosunkowo biednym, infrastruktura rozwijała się dynamicznie, kwitła kultura, a ludzie - szczególnie ci, którzy wkraczali w dorosłe życie - byli pełni patriotycznego ducha. Właśnie dlatego, kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, służący w Wojsku Polskim żołnierze nie mogli pogodzić się z faktem, że Polska znowu zniknęła z mapy Europy.
Wielu wojskowych, którzy w czasie kampanii wrześniowej broniło kraju, zostało zmuszonych do opuszczenia Polski i przedostania się na Zachód, by od tej pory służyć w oddziałach alianckich. Byli wśród nich również doskonali piloci.
Celem polskich żołnierzy miała być na początku Francja, jednak po jej kapitulacji jedynym wyjściem dla tysięcy wojskowych było przedostanie się do Wielkiej Brytanii.
Czas, w którym Polacy masowo przeprawiali się przez kanał La Manche, nie był łatwy dla Brytyjczyków. RAF w powietrznej bitwie o Wielką Brytanię ponosił straty, a szkolenie "nieokrzesanych Polaków" było ostatnią rzeczą, na jaką Anglicy mięli ochotę.
Właśnie w tym momencie zaczyna się akcja filmu "303".
"303. Bitwa o Anglię" to przede wszystkim film wojenny
Jesienny poranek gdzieś w okupowanej Francji. Młody pilot wymyka się Niemcom, udając szwajcarskiego sprzedawcę zegarków. Gdy dociera na umówione lotnisko, zastaje pijących herbatę Francuzów. Prosi o samolot, by przedostać się za kanał La Manche, ale w odpowiedzi słyszy: "Kolejny głupi Polak chce do Wielkiej Brytanii".
To zdanie świetnie oddaje nastawienie Europejczyków do Polaków próbujących przedostać się na drugą stronę kanału. Dla Francuzów i pewnie w dużej mierze również dla Anglików walka o to, co już przegrane, była stratą czasu i niepotrzebnym narażeniem życia. Nie rozumieli Polaków, którzy zostawili w kraju rodziny i byli gotowi zrobić wszystko, by znów zobaczyć bliskich w wolnej Polsce.
Rozmowa z francuskimi pilotami kończy się tym, że mężczyzna zabiera samolot "bez pytania" i odlatuje w kierunku Wielkiej Brytanii.
Owym pilotem jest Jan Zumbach (Iwan Rheon), legendarny pilot Dywizjonu 303; według oficjalnych statystyk zestrzelił on na pewno piętnaście niemieckich maszyn, ale prawdopodobnie było ich więcej. To jednak nie jedyny myśliwski as, który walczył w polskim dywizjonie.
Wkład Polaków w walkę nad kanałem La Manche słusznie przeszedł do historii. Według Adama Zamoyskiego, autora książki "Orły nad Europą", na 2927 zestrzelonych przez RAF niemieckich samolotów, aż 203 (ponad 7,5 proc.) stanowiły strącenia Polaków. Rekordzistą był Dywizjon 303, którego zestrzelenia były trzykrotną średnią RAF przy jednej trzeciej strat.
Film "303" zabiera widza w sam środek powietrznej walki Brytyjczyków z Niemcami; to przede wszystkim film wojenny i na tym wątku skupia się fabuła.
Mocną stroną produkcji są efekty specjalne, które nie odbiegają od tych, jakie możemy zobaczyć w hollywoodzkich filmach. Chociaż wiele osób krytykuje sceny walki za brak autentyczności i odniesień do rzeczywistości, poziom wizualny filmu dodaje mu charakteru. Warto zwrócić uwagę, że sceny walki w "303" przypominają prace świetnego grafika Jarosława Wróbla. Jego obrazy w widowiskowy i zarazem poetycki sposób oddają dynamikę walki powietrznej. Nie wiem, czy był to celowy zabieg twórców "303", ale dzięki nadaniu scenom walki charakterystycznego dla Wróbla dramatyzmu niektóre ujęcia wciskają w fotel.
Na uwagę zasługuje ukazanie trudnych, ale również przyjacielskich relacji, jakie łączyły polskich lotników z ich brytyjskimi przełożonymi. Nauka języka i związana z nią mieszkanka polsko-brytyjskiego humoru sprawia, że film jest momentami naprawdę zabawny. Spora w tym zasługa doskonałej roli Milo Gibsona - aktora znanego m.in. z "Przełęczy ocalonych" - który wcielił się w postać Johna Kenta, kanadyjskiego pułkownika RAF. W sierpniu 1940 roku został on w stopniu kapitana przydzielony do Dywizjonu 303. Chociaż na początku była to dla niego droga przez mękę - język i niesubordynacja Polaków bardzo mocno dawały mu się we znaki - szybko przerodziła się ona w głęboką przyjaźń z Polakami, którzy żartobliwie zaczęli na niego mówić "Kentowski".
Trudności w komunikacji, a także stosunek pilotów z 303 do rygoru Brytyjczyków oddaje scena, w której Josef František (Kryštof Hádek), jedyny Czech walczący w polskim dywizjonie, ląduje ze schowanym podwoziem. Chociaż był to częsty błąd pilotów latających wcześniej na starszych maszynach (ich podwozie nie chowało się w czasie lotu), jego samolot został poważnie uszkodzony.
Najbardziej wyrazistą rolę w filmie zagrał Marcin Dorociński, który wcielił się w postać Witolda Urbanowicza, podpułkownika RAF i dowódcy Dywizjonu 303. Był on doskonałym pilotem, świetnie znał brytyjskie zwyczaje i język angielski, dzięki czemu odegrał bardzo ważną rolę w poprawie stosunków między Polakami i Brytyjczykami.
Od szaleńców do bohaterów
W "303" zmiana podejścia Brytyjczyków do Polaków jest bardzo wyraźna. Anglicy najpierw postrzegali pilotów z Polski jako narwanych i niesubordynowanych szaleńców, którzy - kiedy tylko zaczęli odnosić sukcesy - stali się dla nich bohaterami; byli podziwiani bardziej nawet od brytyjskich pilotów RAF. Naturalnie w pewnej mierze był to efekt propagandy. Faktem jest jednak, że Polacy stali się w Wielkiej Brytanii bardzo popularni. Według Zamoyskiego, polscy piloci traktowani byli z podziwem i szacunkiem, nie tylko za swoje osiągnięcia w walce, ale również ze względu na pochodzenie i romantyzm, jaki się z tym wiązał.
Polskich lotników podziwiały również brytyjskie kobiety. Szarmanckość Polaków i tęsknota za ojczyzną do tego stopnia pociągały Angielki, że prawie każdy pilot znajdował ukochaną wśród kobiecego personelu RAF. Oglądając "303", widzowi może nawet zrobić się żal brytyjskich pilotów, którzy nie mięli pojęcia, dlaczego brytyjskie kobiety tak bardzo są zachwycone Polakami. Chociaż taki obraz może się wydąć mocno przesadzony, wielu historyków (nie tylko polskich) opisujących wkład Polaków w Bitwę o Anglię poświęca temu wątkowi sporo uwagi.
Niestety, nie trwało to długo.
Historia bez szczęśliwego zakończenia
22 czerwca 1941 roku stało się coś, co odmieniło bieg II wojny światowej i w ogromnym stopniu wpłynęło na losy Polaków. Tego dnia Niemcy niespodziewanie zaatakowali Związek Radziecki, który z wroga - stał się nagle sprzymierzeńcem aliantów.
Polska, której połowa była pod sowiecką okupacją, znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony ZSRR ogłosił amnestię dla uwięzionych w radzieckich gułagach Polaków - z syberyjskich obozów zostało zwolnionych tysiące wygłodzonych i chorych jeńców, w tym dzieci - z drugiej strony, stosunki między Polską a ZSRR wciąż były niejasne.
Polscy piloci, którzy broniąc Wielkiej Brytanii, walczyli także o swój kraj, stali się ludźmi niewygodnymi. Sytuację pogorszyła tajemnicza śmierć generała Władysława Sikorskiego, jedynego człowieka, z którym liczyli się alianci. W efekcie sprawa Polski została zepchnięta na drugi plan, co ostatecznie przypieczętowała konferencja jałtańska. Churchill, Roosevelt i Stalin (warunki dyktował ten ostatni) spotkali się, by uzgodnić, jak będzie wyglądał porządek w nowej, powojennej Europie. Polska bardzo na tym straciła - ze zmienionymi granicami miała pozostać pod silnym, radzieckim wpływem. Alianci, dotychczasowi sprzymierzeńcy Polaków, zgodzili się na to.
8 czerwca 1946 roku ulicami Londynu przeszła wielka Parada Zwycięstwa. Tysiące ludzi świętowało zakończenie II wojny światowej i zwycięstwo zjednoczonych sił nad nazistami. W barwnym korowodzie zwycięzców zabrakło Polaków, w tym pilotów z Dywizjonu 303, którzy razem z "Kentowskim" patrzyli na wszystko ze łzami w oczach i bólem w sercach. To jedna z najbardziej tragicznych scen w "303". Trzeba przyznać, że film naprawdę wiernie oddaje to, co czuli Polacy po zakończeniu II wojny światowej; o ich wspomnieniach można przeczytać w wielu pracach polskich i zagranicznych historyków, a także w prowadzonych przez nich pamiętnikach.
Co się stało z polskimi pilotami?
Ponieważ Anglicy wiedzieli, że po powrocie do ojczyzny polskich żołnierzy czeka śmierć ze strony aparatu bezpieczeństwa, pozwolili im zostać w Wielkiej Brytanii. Jednak ich decyzja wynikała raczej z konieczności niż z dobrego serca. Ostatecznie wielu doskonałych wojskowych skończyło jako górnicy, kierowcy i sprzedawcy gazet.
Nieliczni latali dalej. Jan Zumbach, którego niespokojna dusza nie pozwalała się ustatkować, wyjechał do Afryki i założył firmę lotniczą; zajmował się m.in. przemytem. Następnie - posługując się pseudonimem Johnny "Kamikaze" Brown - prowadził awanturniczy tryb życia, walcząc jako najemnik. Nigdy nie powrócił do Polski. Zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach we Francji.
***
"303" to film opowiadający piękną, ale zarazem tragiczną historię. Wydaje się, że jest hołdem Brytyjczyków złożonym polskim pilotom. Chociaż od Bitwy o Anglię minęło już naprawdę sporo czasu, to wspaniale, że taka produkcja powstała i to w dodatku przy współudziale Wielkiej Brytanii.
Nie jest to jednak jedyna filmowa opowieść o polskich lotnikach, jaką możemy zobaczyć w kinie w ten weekend. 31 sierpnia miała miejsce premiera polskiego filmu "Dywizjon 303. Historia prawdziwa", w którym występują aktorzy znani z polskiego serialu "Czas honoru".
W internecie można jednak spotkać się z głosami, że "zamiast zrobić jeden porządny film, rozdrobniono się na dwa". Nie wiem, dlaczego tak się stało, ale skoro w jednym momencie do kin trafiają dwie, długo wyczekiwane produkcje, na pewno warto wybrać się na nie do kina. Szczególnie w taką rocznicę.
Bez wątpienia będzie to świetna okazja do poznania ważnego wątku polskiej historii.
Piotr Kosiarski - redaktor portalu DEON.pl. Autor cyklu Film na weekend i Ojcostwo. Sport ekstremalny. Prowadzi bloga Mapa bezdroży
Skomentuj artykuł