Święta góra niedostępna dla kobiet
Szczyt Omine, należący do górskiego pasma Kii, wpisanego na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO, jest jednym z ostatnich miejsc na świecie, gdzie funkcjonuje segregacja płciowa. Kobiety nie mają wstępu na górę w przeszłości uznawaną za świętą.
Wznosząca się na 1719 m n.p.m. góra Omine znajduje się w prefekturze Nara, w odległości kilkudziesięciu kilometrów od pierwszej stałej historycznej stolicy Japonii. Z dawien dawna otaczał ją nimb świętości zarówno w oczach wyznawców rodzimego sinto, jak i buddyzmu.
W VIII wieku na szczycie góry wzniesiono świątynię Ominesanji, która stała się ona siedzibą nowo powstałej sekty religijnej shugendo, której nazwa w dosłownym tłumaczeniu oznacza "drogę dyscypliny i próby".
Shugendo, wywodzące się z prymitywnej postaci religii ludowej i kultu gór, łączy w sobie pierwiastki buddyzmu, taoizmu i sintoizmu. Mnisi należący do sekty wiodą ascetyczne życie i praktykują rytualne ćwiczenia, utrzymywane w ścisłej tajemnicy.
Współcześnie szczyt Omine nadal jest siedzibą sekty, wywodzącej się z przedfeudalnej Japonii. Jest równocześnie jedynym miejscem w kraju, gdzie obowiązuje zakaz wstępu kobiet.
Zakaz wywodzi się z dawnych wierzeń Japonii. W przeszłości wiele szczytów w kraju, w tym góra Fuji, jako miejsca święte cieszyło się podobnym statusem co świątynie. Osoby uznawane za nieczyste nie miały tam prawa wstępu. Do tej kategorii zaliczano między innymi ludzi
"splamionych" krwią: rodziny niedawno zmarłych, jak również - ze względu na cykl menstruacyjny - kobiety.
Segregacja płciowa w miejscach świętych funkcjonowała na różne sposoby. Na wiele szczytów kobiety mogły wspinać się tylko w określonych porach roku, ale były też takie, gdzie obowiązywał je bezwzględny zakaz wstępu, jak siedziba sekty shugendo. Wynikało to także z tego, że ich obecność miała stanowić dla mnichów pokusę zakłócającą ascetyczne życie.
W 1872 roku w ramach przyspieszonej modernizacji kraju japoński rząd oficjalnie zniósł religijne restrykcje dotyczące kobiet. Choć świątynia shugendo została na jakiś czas zamknięta, góra Omine pozostała jedynym miejscem w Japonii, gdzie to prawo nie zostało wyegzekwowane.
"Nadal wierzymy, że góra jest przeznaczona jedynie dla mężczyzn - powiedział cytowany przez "Los Angeles Times" hierarcha świątyni Ominesanji Kosho Okada. - Od lat dbaliśmy o to miejsce i będziemy bronić jego tradycji".
Jednak funkcjonowanie zakazu od lat spotyka się ze sprzeciwem. W 1999 roku w geście protestu wspinacz 64-letni Masao Yamaguchi, przebrany za kobietę, wspiął się na szczyt góry w towarzystwie 13 szkolnych nauczycielek. Kobiety zostały wówczas skrytykowane w prasie za niepedagogiczną postawę.
W 2004 roku, kiedy ujawniono, że górskie pasmo Kii może zostać wpisane na listę UNESCO, na ręce premiera Junichiro Koizumiego trafiła petycja w sprawie zniesienia zakazu. Pod dokumentem podpisało się ponad 12 tys. ludzi, w tym naukowcy, prawnicy oraz politycy - między innymi ówczesny lider Socjaldemokratycznej Partii Japonii Mizuho Fukushima. Jego autorzy wskazywali, że zakaz narusza konwencję ONZ w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet oraz japońskie legislacje dotyczące równouprawnienia płci.
W tym samym roku górskie pasmo Kii wraz z usytuowanymi w nim "świętymi miejscami" trafiło na listę światowego dziedzictwa.
"Nie wyglądało na to, by UNESCO w ogóle przejęło się istnieniem zakazu" - powiedziała wykładowczyni w Instytucie Praw Człowieka na Uniwersytecie Kansai, Junko Minamoto. Ona zaczęła się interesować kwestią góry Omine, gdy podczas studiów nad buddyzmem zaobserwowała "dyskryminujący stosunek tej religii do kobiet". Jej zdaniem funkcjonujący na górze zakaz stanowi jego symbol.
Minamoto podczas agitacji na rzecz zniesienia zakazu spotkała się z silnym sprzeciwem.
"Walka o prawa kobiet w Japonii jest naprawdę bardzo, bardzo trudna. Japończycy reagują alergicznie na feministyczne zagadnienia" - skomentowała.
W swojej kampanii Minamoto nie może liczyć na mieszkańców regionu. "To jest zwyczaj, który pielęgnowaliśmy przez 1300 lat - jesteśmy szczęśliwi, że ONZ zdecydowało się to docenić" - powiedział przedstawiciel lokalnej społeczności Genichi Masutani.
Skomentuj artykuł