Jest proboszczem i prezesem klubu piłkarskiego. Jak to możliwe?
Zdarza się, że księża poza działalnością duszpasterską podejmują także pracę zawodową. Tak jest w przypadku ks. Pawła Guminiaka, który jest chyba jedynym na świecie kapłanem łączącym rolę proboszcza ze stanowiskiem prezesa klubu piłkarskiego.
Ksiądz Paweł Guminiak od kilkunastu lat jest proboszczem parafii w Cieplicach, wsi leżącej niedaleko Elbląga. Jeszcze dłużej, bo od dzieciństwa, związany jest z piłką nożną. Jego zaangażowanie w futbol zaowocowało tym, że w 2013 roku objął funkcję prezesa Olimpii Elbląg. Jak to się stało, że człowiek, który żył futbolem oddał swoje życie Bogu i jak doszło do tego, że ksiądz staną na czele klubu piłkarskiego?
Powołanie do kapłaństwa
– Miałem na studiach kolegę, który był uzależniony od narkotyków. Chciałem mu pomóc wyjść na prostą. Niestety, nie udało się. Później doszło do mnie, że dalej chciałbym pomagać ludziom z podobnymi problemami. Od dziecka byłem ministrantem i tak to później się zbiegło, że zostałem księdzem – tak o swoim powołaniu mówi ks. Guminiak.
W 2003 roku przyjął święcenia kapłańskie, a rok później założył Klub Parafialny Rafael. Później stanął na czele Olimpii 2004 Elbląg, z którą awansował nawet do III ligi. W 2013 roku doszło do fuzji jego klubu ze słynną Olimpią Elbląg. Dla ks. Guminiaka połączenie obu drużyn okazało się sporym awansem, gdyż to właśnie on został wybrany na prezesa nowego-starego klubu.
Ksiądz Paweł jako świeżo upieczony prezes postawił na szkolenie młodzieży. – Od początku, gdy tu przyszedłem, widziałem, że prezes przykłada dużą uwagę do szkolenia młodzieży – mówił były trener Olimpii Przemysław Gomułka.
Kapłan wyznaje, że zależy mu na rozwoju młodych ludzi, ponieważ współczesny świat podający młodzieży wszystko na tacy, tak naprawdę ich ogranicza, nie mobilizuje do pracy nad sobą. - Konsekwencją tego jest szybkie poddawanie się. Gdy tylko pojawia się jakaś trudność, [młodzi] nie chcą podejmować walki – zauważa.
W specyficznym środowisku piłkarskim osoba duchowna, pełniąca zwłaszcza tak ważną funkcję, może być odbierana różnie. Ks. Paweł przyznaje, że bycie księdzem-prezesem "czasami faktycznie jest utrudnieniem, bo ktoś może mieć inne spojrzenie na świat, albo jest wrogo nastawiony. U nas ta formuła funkcjonuje już od wielu lat i raczej nie spotkałem się z wrogością".
Olimpia Elbląg pod rządami księdza rozwija się dobrze. Guminiak zamknął ciągnące się latami problemy klubu, zyskał sponsorów i finansowo wyszedł na prostą. Kapłan nie ukrywa, że z nadzieją patrzy na awans do I ligi, skąd już niedaleka droga do najwyższego szczebla piłkarskich rozgrywek, jakim jest Ekstraklasa.
Co na to parafianie?
Czy parafianom nie przeszkadza to, że ich proboszcz wkłada tyle wysiłku i czasu w piłkę nożną? Ksiądz Paweł przyznaje, że pojawiają się zarówno głosy negatywne, jak i pozytywne, jednak on sam stara się sumiennie przykładać do każdej roli i w stu procentach wypełniać swoje obowiązki. W jego przypadku ważna jest jednak wyrozumiałość biskupa i zaufanie, jakim go obdarzył. - Warto podziękować księdzu biskupowi, który nie przeszkadza mi w rozwijaniu pasji. Martwi się w pewien sposób, bo piłka nożna nie jest sportem czystym i przejrzystym. Obdarzył mnie jednak zaufaniem, za co serdecznie dziękuję – mówi kapłan.
Proboszcz z Cieplic ustalił z parafianami, że w trakcie kolęd nie rozmawia z nimi o piłce nożnej, chociaż oni z pewnością zadaliby na ten temat wiele pytań. – Porozmawiać o tym jest czas kiedy indziej i ja zawsze jestem na to otwarty, natomiast sama kolęda to takie spotkanie duszpasterskie, które ma inny wymiar – zastrzega.
Duchowny stara się podchodzić do wszystkiego z rozsądkiem i w niejednym wywiadzie podkreślał, że futbol jest tylko futbolem, natomiast sprawy związane z wiarą są o wiele ważniejsze. Kapłan nie ukrywa jednak, że w jego przypadku sport to także świetne narzędzie ewangelizacji.
- Tu bezpośrednio dociera się do człowieka. W połączeniu z wiarą i z odpowiednim życiem można osiągnąć sukces sportowy. Lepsze prowadzenie, stawianie sobie wymagań, doskonalenie się, stawanie się coraz lepszym. Sport i wiara mają tu pewne podobieństwo. Wiara to też jest jakaś droga i trzeba się na niej doskonalić, aby osiągnąć sukces. Kto nie ćwiczy i nie pracuje, tak jak w sporcie, sukcesów w wierze nie uzyskuje – zaznacza.
Ksiądz wykorzystuje swoje kontakty z "górą"
Bycie księdzem-prezesem to także pokusa, by dobre kontakty z Bogiem wykorzystać do celów piłkarskich. Ks. Guminiak przyznaje, że zdarzało mu się wzdychać do nieba, gdy jego Olimpia znajdowała się w sytuacji podbramkowej. Zastrzega jednak, że "czasami w takich krytycznych sytuacjach może to pomóc, ale na pewno nie powinno się tego nadużywać".
Jak ks. Paweł patrzy na swoją przyszłość? - Jest wewnętrzna chęć nieustannego działania – podkreśla i dodaje, że jego marzeniem jest to, aby nigdy się nie wypalić. - Dążę do tego w życiu sportowym, prywatnym, religijnym, życiu wiary i byciu księdzem. Chciałbym, żeby w moim życiu były zawsze nowe impulsy do działania w każdym aspekcie – wyznaje.
Źródło: onet.pl / sport.tvp.pl / niedziela.pl
Skomentuj artykuł