Marek Citko: lekarz mówił, że mój syn będzie rośliną. Napisałem modlitwę, odmawiałem ją codziennie
Gdy dowiedział się, że jego nienarodzony syn ma tylko połowę serca, lekarz zasugerował aborcję. "Nie ma takiej możliwości" - odpowiedział. Jeden z najpopularniejszych polskich piłkarzy podzielił się poruszającą historią.
Marek Citko w wywiadzie dla portalu "Sportowe Fakty" opowiedział historię swojego syna u którego wykryto HLHS, groźną wadę serca, polegającą na nieprawidłowym wykształceniu się lewej komory.
"Żona usłyszała to pierwsza, gdzieś w 3-4 miesiącu ciąży, mnie wtedy nie było w kraju. Lekarz przekonywał, że nie warto się tak męczyć, że jesteśmy młodzi, że może nie przeżyć, albo będzie rośliną itd. Jestem człowiekiem wierzącym, powiedziałem, że nie ma takiej możliwości" - powiedział piłkarz. Dodał, że napisał wtedy modlitwę: "Swoją własną, od serca, w modlitewniku, tylko dla siebie. Odmawiałem ją codziennie".
Brzmiała ona:
Ty Panie możesz wszystko, dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Okaż nam Panie swoje Miłosierdzie i uczyń dla nas cud.
"Syn szybko przeszedł trzy operacje na otwartym sercu. Trzeba mieć do tego dobrą rękę (...). Żona też wcześniej trafiła na artykuł o tej wadzie serca i rodzinę, która miała podobny przypadek. Odczułem wtedy Bożą pomoc" - zwierzył się piłkarz.
W czerwcu tego roku jego syn skończy 16 lat. Co roku jeździ na badania, ale - jak przyznaje Marek Citko - jest coraz lepiej. "Nie może zawodowo uprawiać sportu, ale normalnie gra w piłkę, tenisa, pływa. Wie tylko, że jak się zmęczy, to musi odpocząć".
Marek Citko nie wstydzi się swojej wiary. Przyznaje, że chociaż zdarza mu się być za nią czasem "hejtowanym", to wie, że tak być powinno. Jako przykład podaje postać świętego Jana Marii Vianneya. "On był prześladowany i jak szedł ulicą i rzucali w niego kamieniami, to się cieszył. Mówił: «O, Panie Boże moja wiara jest mocna». I to mi zostało. Jeśli hejtują mnie, krzyczą, wyśmiewają mnie, znaczy to, że jest dobrze. Że nie upadłem" - powiedział piłkarz dla portalu "Sportowe Fakty".
Skomentuj artykuł