Opowieść o tym, jak się łata dziury miłością

(fot. youtube.com/fakt24)

Życiowa tragedia pozbawiła go autentycznej radości, mimo to nie zrezygnował z bycia dla innych. Poświęcił się filantropii. Tragedia dokonała w nim wielkiego spustoszenia. Doskonale rozumiał ubogich, bo sam tak się czuł.

***

Kiedy myślimy o ubóstwie, widzimy głównie ludzi bezdomnych i biednych. Tymczasem prawdziwe ubóstwo dotyka w różnym stopniu nas wszystkich. Jesteśmy ubodzy materialnie, w relacje z drugim człowiekiem i duchowo. Święto Ubogich to okazja, aby stać się wrażliwym na siebie wzajemnie. Jesteśmy dziećmi tego samego Boga. To, co nas różni, wzajemnie nas również dopełnia. Chcemy przedstawić wam historie różnych ludzi, o których nie pomyślelibyście, że mogą być ubodzy. Istnieją różne formy ubóstwa. To święto nas wszystkich.

DEON.PL POLECA

***

Bohdan Smoleń urodził się 9 czerwca 1947 r. w Bielsku. Z wykształcenia był zootechnikiem po krakowskiej Akademii Rolniczej, ale cała Polska zapamiętała go jako jednego z największych kabareciarzy w czasach PRL-u. Radosna twarz skrywała jednak wielkie tragedie i trudności, których doświadczał przez całe życie.

Czasy jego największej świetności to również czasy niepokoju i ciągłej inwigilacji. Nie tylko na przedstawienia przychodzili agenci Urzędu Bezpieczeństwa. Był śledzony, a jego twórczość cenzurowana i prześwietlana. W 1970 r. ożenił się z Teresą, a pod koniec lat siedemdziesiątych przeprowadził się do Poznania na prośbę Zenona Laskowika, tam razem stworzyli kabaret TEY. To okres jego największych scenicznych tryumfów. W tym czasie urodził się trzeci syn państwa Smoleniów, Bartosz. Mieli jeszcze Macieja i Piotrka. Byli szczęśliwą, normalną rodziną. Chłopcy wchodzili akurat w okres buntu. Nie mieli łatwego życia wśród rówieśników i nauczycieli, którzy często porównywali ich do sławnego ojca. Szczególnie średni syn starał się ciągle udowadniać swoją niezależność wśród kolegów. Często dawał się namówić na różne głupie wyzwania. Tak widzieli to rodzice, ale nie było z nim szczególnych problemów.

Smoleń nie był specjalnie religijną osobą, chociaż wierzył. Na pytania o wiarę często odpowiadał: "w niczym mi nie przeszkadza", ucinając temat. Swoim synom dali wolność wyboru. Dopiero, gdy skończyli kilkanaście lat, sami podjęli decyzję, aby się ochrzcić. Rodzice zorganizowali im chrzest. Bardzo świadomie wychowywali swoje dzieci.

Po upadku PRL Bohdan i Teresa zajęli się prowadzeniem sklepu zoologicznego w Poznaniu. W tym czasie dotknęła ich największa życiowa tragedia. W Wielki Piątek 1989 r. samobójstwo popełnił syn Piotrek. Wyszedł wieczorem po kasety kabaretu TEY, które pożyczył koledze. Nie wrócił na noc. Rano do domu przyszła zaniepokojona sąsiadka, pytając o niego. Rodzice sądzili, że wszedł do domu po kryjomu. Nie było go w pokoju, zaczęli poszukiwania. Znaleźli go dość szybko... na sąsiednim płocie. "Osobiście go odcinałem. Powiesił się jakieś trzysta metrów od domu, na płocie, od zewnątrz. Tam była taka dzika ścieżka. Z okien nie było nic widać" - mówił Smoleń w wywiadzie udzielonym Annie Kłys.

Ojciec próbował dojść do powodów tej tragedii. Szukał, pytał. Jego zdaniem poszlaki wskazywały, że ktoś mógł nakłonić Piotrka do tego. Syn nie miał większych problemów, nie mówił o nich, nie zostawił listu pożegnalnego. Znaleziono przy nim jedynie nóż należący do jednego ze znajomych. Pasek, na którym się powiesił, również do niego należał. Odpowiedzi nie znaleziono. Rodzice strasznie cierpieli po stracie syna. Szczególnie Teresa nie mogła się z tym pogodzić.

Bohdan Smoleń przyznał nawet, że szukając ukojenia dla swojej żony, skorzystali z jasnowidzki. "Powiedziała, że Piotrek był niekochany w domu. Że nie zaznał serca. To dobiło Teresę. Była bardzo wrażliwa. Powiedziała mi: 'Ty dasz sobie radę z dziećmi, ja już nie mogę, bo brakło tego jednego'. Strasznie tęskniła za Piotrkiem" - relacjonował Bohdan Smoleń.

Było im ciężko, stracili również miejsce prowadzenia działalności. Niecały rok po śmierci Piotrka Bohdan i Teresa spędzili razem ostatni wieczór. W domu mieli gości, a żona w pewnym momencie postanowiła iść wcześniej się położyć. Gdy Smoleń żegnał znajomych, poszedł sprawdzić, co robi żona i czy zejdzie się pożegnać. Znalazł ją powieszoną na biustonoszu. Szybko odciął pętlę, próbował ją reanimować. Zmarła na jego rękach. Do rana czuwał nad jej ciałem. Dopiero gdy wyprawił synów do szkoły, zabrano Teresę. Bardzo dbał o to, aby kolejna tragedia nie odcisnęła na nich piętna. "Myślałem, że matka trojga dzieci ma wielką siłę życia, że jest silna. A ona była zupełnie załamana, oskarżała się. Do tego dochodziły plotki, ludzie ciągle obserwowali, gadali" - mówił w wywiadzie.

Po tym wydarzeniu Smoleń wyprowadził się do innego domu. Ludzie dookoła nie potrafili zareagować, widząc Bohdana Smolenia. Nie umieli rozpocząć tematu. Niewielu interesował prawdziwy stan aktora, większość pytała o powrót na scenę, o nowości kabaretowe. Bohdan Smoleń pozostawał w tym sam. Tak jak jego zmarła żona popadł w depresję. "Jakiś wikary z Przeźmierowa mi powiedział, że to moja wina. Bo Piotrek nie mógł w domu się alkoholu napić, tylko z kolegami musiał ukradkiem. Chwyciłem go za szmaty: 'Jak będziesz miał swoje dzieci, to możesz z nimi pić w domu, jak będą miały szesnaście lat'" - wspominał z żalem.

W tym samym czasie podejmował próby powrotu na scenę. Nagrał kilka satyrycznych utworów, pojawił się gościnnie w serialu "Świat według Kiepskich". Ludzie myśleli, że wszystko jest dobrze, ale za roześmianą twarzą wciąż była wielka pustka. Bohdan Smoleń poświęcił się wtedy pomaganiu innym. Na swojej posesji w podpoznańskim Baranówku stworzył gospodarstwo, w którym pomagał niepełnosprawnym osobom poprzez kontakt ze zwierzętami i z naturą. Założył fundację "Stworzenia Pana Smolenia". To na nią przekazywał prawie całe swoje dochody i honoraria. Utrzymywał, dbał, a gdy podupadł poważnie na zdrowiu, to ludzie organizowali pomoc fundacji. W latach 2008 - 2016 Bohdan Smoleń przeszedł cztery udary. Trzeci pozbawił go mowy i zmusił do korzystania z wózka inwalidzkiego. Odzyskiwał sprawność na rehabilitacji w Bydgoszczy. Wracał bardzo powoli do sił. Kolejny wylew kolejny raz odebrał mu mowę. Przeszedł również zawał i cierpiał na zaawansowaną chorobę płuc, którą potęgował bardzo silny nikotynizm. W ciągu dnia aktor wypalał kilka paczek papierosów. Zmarł 15 grudnia 2016 r. w szpitalu w Poznaniu po kolejnym ataku choroby.

"Teorie niektórych religii mówią, że cierpienie uszlachetnia, że człowiek po konfrontacji z ostatecznością wraca na drogę wiary czy prawdy, że zmienia podejście do życia. Na mnie to nie działa. Śmierć moich najbliższych nie zrobiła mnie lepszym ani gorszym. Zrobiła mi wielką, niewyobrażalną dziurę. Ale nie była do niczego potrzebna, nie dała nic dobrego" - powiedział na koniec wspomnianego wywiadu Bohdan Smoleń.

Jego fundacja działa do dzisiaj i potrzebuje wsparcia. Życiowa tragedia pozbawiła go autentycznej radości, mimo to nie zrezygnował z bycia dla innych. Poświęcił się filantropii. Ta tragedia dokonała w nim wielkiego spustoszenia. Doskonale rozumiał ubogich, bo sam tak się czuł.

***

W dniach od 12-19 listopada w całym Kościele trwa ustanowiony przez papieża Franciszka Światowy Dzień Ubogich. Redakcja DEON.pl włączyła się w przygotowanie tego święta w Archidiecezji Krakowskiej. Centralnym miejscem naszego świętowania będzie Namiot Spotkania na Małym Rynku. Dokładny plan wydarzeń znajdziecie tutaj: sdu.malopolska.pl. Z całego serca zachęcamy do spotkania się w tych dniach z ubogimi.

***

Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, autor bloga nothingbox.pl

Dziennikarz, reporter, autor książek. Specjalista ds. social mediów i PR. Interesuje się tematami społecznymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Opowieść o tym, jak się łata dziury miłością
Komentarze (2)
KS
Konrad Schneider
6 października 2020, 18:10
Dziekuje Panu za ten artykul.
Oriana Bianka
17 listopada 2017, 13:16
Wspaniały aktor i odważny człowiek przeciwstawiajacy się totalitarnemu systemowi na scenie kabaretu Tey, który walczył z komunistycznym systemem za pomocą prześmiewczych, ale jakże mądrych tekstów. Rozśmieszał widzów do łez, ale jego życie prywatne nie było wesołe, często tak bywa w przypadku komików. Spotkała go wielka tragedia rodzinna, po której nie przestał służyć ludziom - założył fundację pomagającą dzieciom niepełnosprawnym po porażeniach mózgowych poprzez rehabilitację w kontakcie ze zwierzętami - hipoterapię. Wrażliwy i szczery człowiek, artysta kabaretowy jakich już teraz nie ma.