Szokująca ekspozycja Banksy'ego [WIDEO]
Parki rozrywki kojarzą się z karuzelą, watą cukrową i uśmiechniętymi ludźmi. Jeździmy do nich, aby przyjemnie spędzić czas i zapomnieć o codziennych kłopotach. W angielskim hrabstwie Somerset powstał jednak inny "park rozrywki". Choć jest w nim zamek, karuzela, a nawet diabelski młyn, to znacznie różni się od wszystkich lunaparków i wesołych miasteczek, jakie kiedykolwiek widzieliście.
Robert Banks, znany jako Banksy, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych na całym świecie artystów street art. Pochodzi z Wielkiej Brytanii, ale jego prace można oglądać nie tylko na ulicach Londynu.
Szokujące i - przede wszystkim - kontrowersyjne murale Banksy’ego pojawiają się bowiem na całym świecie, często w zaskakujących miejscach. Np. jedna z najsłynniejszych prac artysty powstała na murach odgradzających Izrael od Palestyny. Obecnie stanowią jedną z najważniejszych atrakcji Betlejem, a ich przekaz ma w jaskrawy sposób obnażać "wojenną hipokryzję Izraela".
W sierpniu 2015 roku Banksy postanowił pójść o krok dalej. Przeniósł swoje wizje z murów do stworzonej przez siebie ekspozycji "w terenie". Tak powstał Dismaland.
Już sama nazwa szokuje. Dismal (z ang. ponury, posępny) i land to parodia Disneylandu - uwielbianej przez dzieci i dorosłych kolorowej krainy wiecznej szczęśliwości. W Dismalandzie dominującą barwą jest jednak czerń, a zamiast Myszki Miki i Kaczora Donalda można w nim spotkać… rzeczywistość.
Trudno w jednym zdaniu powiedzieć czym jest Dismalnad. To, co zobaczymy w środku jest bowiem dość wiernym (mimo celowego przejaskrawienia) odzwierciedleniem otaczającego nas świata. Na dodatek, skumulowanym w jednym miejscu.
Jaki jednak jest prawdziwy cel Dismalandu? Czy na pewno tylko szokowanie? Wydaje się, że po odarciu kontrowersyjnej ekspozycji z "pierwszego wrażenia" odsłania się ponury, smutny, ale za to bardzo prawdziwy obraz rzeczywistości.
Zupełnie, jak stojący w centrum Dismalandu zamek - odarty z kolorowej farby i bajkowych wieżyczek swojego disnejowskiego odpowiednika. Księżniczka, która zginęła w wypadku, ogromny grzyb atomowy, wszechobecne radiowozy policyjne, zdegradowane środowisko oraz miniaturowe, przepełnione imigrantami łodzie (niektórzy z nich pływają w wodzie martwi) to tylko niektóre z "atrakcji" jakie przygotował brytyjski artysta.
Choć sam Bansky określił swoje dzieło jako "Park rozrywki nieodpowiedni dla dzieci", w filmie promującym jego ekspozycję pojawia się dwójka uradowanych dzieciaków, nie mogących wprost doczekać się przygód w Dismalandzie.
Paradoksalnie, nawet ta dwójka jest "częścią" kontrowersyjnej wystawy. Czy dziecko może się bowiem zachwycać krwawą jadką i przemocą? Wychowane na grach i w zachodnim "stylu życia" - tak, może.
Czy warto zobaczyć Dismaland? Na pewno.
Choć wielu osobom szokująca ekspozycja Banksy’ego może nie przypaść do gustu, kontrowersja to jeden z najbardziej skutecznych środków przekazu. A czy nie o to właśnie chodziło brytyjskiemu artyście?
Skomentuj artykuł