Małgorzata Kożuchowska po seansach filmu o Wyszyńskim: Ludzie zadawali pytania, dzielili się refleksjami
- Przy tego typu "trasach" promocyjnych istnieje obawa czy ludzie przyjdą. Czy temat będzie na tyle interesujący, żeby poświęcili popołudnie lub wieczór, który mogą przecież spędzić inaczej. Tymczasem wszędzie, gdzie pokazaliśmy film, a była to ambasada polska w Canberze, konsulat w Sydney, dwa Domy Polskie w Melbourne i polska szkoła, sale były pełne - zdradziła w rozmowie z Małgorzatą Bilską, specjalnie dla DEON.pl, Małgorzata Kożuchowska, odtwórczyni roli błogosławionej Róży Czackiej w filmie "Wyszyński - zemsta czy przebaczenie?".
Małgorzata Bilska: Spełniła Pani ostatnio jedno ze swoich marzeń i odwiedziła Australię, gdzie miał premierę film "Wyszyński - zemsta czy przebaczenie?" z Pani udziałem. Gra w nim Pani bł. Różę Czacką. Czy rzeczywistość kraju bardzo różniła się od wyobrażeń?
Małgorzata Kożuchowska: Bardzo lubię podróżować. Kiedy tylko mam możliwość, wyjeżdżam - poznaję nowych ludzi, miejsca. A Australia rzeczywiście była na liście moich marzeń od dawna, ale ponieważ leży daleko, a jest przy tym bardzo duża, trzeba na nią zarezerwować sporo czasu. Dotychczas przez wzgląd na moje zawodowe zobowiązania i małe dziecko, którego nie chciałam zostawić na tak długo nie mogłam sobie pozwolić na jego realizację… Teraz się udało, przede wszystkim dzięki zaproszeniu ks. Kamila Żyłczyńskiego SChr z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej (tzw. chrystusowcy). Przy okazji dziękuję Janowi Englertowi, dyrektorowi Teatru Narodowego w Warszawie, bo tak ustawił grafik spektakli, że mogłam je przyjąć i pozwolić sobie na wyjazd.
Moje wyobrażenia o Australii nie odbiegały pewnie od tego, co myśli większość ludzi. Wiedziałam, że to ogromny kraj, o zróżnicowanej kulturze, ale w którym na szczególną uwagę zasługuje różnorodny, zapierający dech w piersiach krajobraz. Choć dzielone przez ogromne odległości obejmuje on pustynie, góry, plaże i wiele więcej. Tamtejsza przyroda swoją skalą zachwyca i oszałamia, cały czas chce się zobaczyć więcej. Wiedziałam, że Australia to stosunkowo młody kraj, więc nie ma wiele zabytków, ale unikalne gatunki zwierząt, takie jak kangury, koale, czy emu to niecodzienny widok. Zrobiłam mnóstwo zdjęć, tylko niewielką część z nich pokazałam na Instagramie - choćby spotkania z kangurami, które żyją w pewnej "symbiozie" z ludźmi i skubią swobodnie trawę w czyimś ogrodzie, czy przeskakują ulice. To dość egzotyczne wrażenie (śmiech).
A jakie wrażenia są po spotkaniach z ludźmi?
- Nie bez powodu powszechnie mówi się o ich poczuciu humoru, czy wysokiej tolerancji. Serdeczność, otwartość, bezpretensjonalność, życzliwość, której doświadczyłam m. in. podczas spotkań z Polakami mieszkającymi w Australii, były wzruszające. Wróciłam podbudowana.
Australia powstała jako kraj imigrantów. Wielokulturowość, wieloreligijność jest tradycją, ważną wartością. Normą życia. Katolicy są mniejszością wyznaniową. Czy w tak krótkim czasie udało się jakoś poznać specyfikę tej - zupełnie innej niż polska - kultury?
Niestety nie. Odbyłam jeden spacer po Melbourne i jeden po Sydney, a to zdecydowanie za mało, żeby poczuć klimat różnorodności. Znam go jednak ze Stanów Zjednoczonych, gdzie byłam wcześniej kilka razy. Nowy York, Los Angeles to wielkie, wielokulturowe miasta. Geneza obu krajów, które łączą tradycje imigrantów i rdzennych mieszkańców kontynentu, jest dość podobna.
Zaintrygowały mnie zdjęcia podwodne na Pani Facebooku. To zapowiedź nowego filmu czy zwykłe (jeśli ono może takie być!) nurkowanie w oceanie?
Mieliśmy 3 dni przerwy w pracy i wybraliśmy się w odwiedziny do polskiej rodziny, która prowadzi firmę turystyczną. Na drugim końcu Australii! Zabrali nas statkiem w rejs na rafę koralową. Ostatni raz nurkowałam w Azji - 25 lat temu. Fakt, że się na to odważyłam, dowodzi, jak bezpiecznie i swojsko się z nimi czułam. Rafa jest niezwykła, piękna choć już mocno zniszczona przez ocieplenie klimatu i eksplorowanie wód przez człowieka. Cieszę się z tego doświadczenia. Było piękne.
Jeden dzień spędziliśmy też w lasach deszczowych - to kolejna wspaniała przygoda. To najstarsze lasy na świecie, część roślin nie zmieniła się od epoki dinozaurów. Zachwyt budzą też ogromne, piaszczyste plaże, które ciągną się po horyzont i nie ma na nich żywego ducha. To miła odmiana, kiedy u nas wszędzie są tłumy turystów.
To prawda, autentycznej natury jest coraz mniej. Jak film o prymasie Wyszyńskim został przyjęty przez widzów?
Przy tego typu "trasach" promocyjnych istnieje obawa czy ludzie przyjdą. Czy temat będzie na tyle interesujący, żeby poświęcili popołudnie lub wieczór, który mogą przecież spędzić inaczej. Tymczasem wszędzie, gdzie pokazaliśmy film, a była to ambasada polska w Canberze, konsulat w Sydney, dwa Domy Polskie w Melbourne i polska szkoła, sale były pełne. Po filmie toczyła się też ciekawa, merytoryczna dyskusja. Ludzie zadawali pytania, dzielili się refleksjami, osobistymi historiami i przeżyciami.
Nie dziwi mnie, że ludzie tłumnie przyszli, jeśli mieli okazję spotkać się ze świetną aktorką a zarazem ikoną mody i stylu. Skutecznie przełamuje Pani obraz katoliczki, która preferuje tzw. styl oazowy tj. długie spódnice w ponurych barwach a la habit. Na szczęście jest go chyba coraz mniej. Jakie cechy trzeba mieć (poza warunkami fizycznymi), aby coś osiągnąć w tym zawodzie?
Nie wiem (śmiech). Nigdy nie postrzegałam swojego sukcesu przez pryzmat tego, co mam na sobie.
Silny charakter, wrażliwość, intelekt, sprawność? Czemu niektórzy osiągają sukces?
Tego wszystkiego po trosze - i trzeba mieć też końskie zdrowie, psychiczne oraz fizyczne. Aktorstwo to jest zawód bardzo wymagający. Człowiek musi połączyć dużą wrażliwość z odpornością psychiczną. Co jest trudne, to jednak cechy skrajnie przeciwstawne... Trzeba być odpornym na krytykę, presję otoczenia; różnego rodzaju niesprawiedliwości, uszczypliwości, itd. Zbudować w sobie warstwę odporności, a jednocześnie zachować wewnątrz wrażliwość i empatię.
Od kobiety oczekuje się zwykle subtelności, delikatności, ale jednocześnie - ogromnej siły. Myślę, że przydaje się także pracowitość, konsekwencja. I pokora.
Św. Edyta Stein pisała już 90 lat temu, że każdy jest człowiekiem, kobietą lub mężczyzną, niepowtarzalną indywidualnością. W przypadku kobiet widać w Kościele przechył w stronę uwydatniania atrybutów kobiecych, kosztem tego, co ludzkie (rozum, wola itd.) a zarazem - różnic indywidualnych. Każda kobieta jest zupełnie inna. Jak te różnice rozwijać?
Jestem daleka od dookreśleń co to znaczy być kobietą. Najważniejsze jest to, że każdy i każda z nas jest absolutnie wyjątkowy, jedyny, niepowtarzalny. Trzeba to pielęgnować. Starać się lubić siebie taką, jaką się naprawdę jest – oczywiście mając świadomość wad i niedoskonałości. Da się nad nimi pracować. Kiedy uda nam się przezwyciężyć, pokonać jakąś słabość, lepiej się czujemy sami ze sobą. Przepracowanie tego, co trudno zmienić, podwyższa poczucie własnej wartości. A ono jest bardzo ważne. Ktoś, kto je posiada, poradzi sobie z krytyką, negatywnymi opiniami - one nie będą w stanie go złamać.
To, że jesteśmy kobietami, nie zmienia faktu, że jesteśmy bardzo różne. Mamy ciało zbudowane tak a nie inaczej, zdolność rodzenia dzieci. To nas przede wszystkim odróżnia od mężczyzn. Ale pasje, talenty, zainteresowania, marzenia, plany na życie, każda z nas ma własne. Uważam, że każde należy uszanować. I każda z nas ma prawo do tego, żeby żyć tak, jak chce. Na własnych warunkach.
Skomentuj artykuł