Siostra Borkowska o tym, co powiedziała, gdy ksiądz kazał jej wyrzec się szatana
Zakonnica ujawniła mało znany epizod ze swojego życia: "No więc tu już obrzęd się zaczyna, ksiądz pyta: - Anna Sophia, abrenuntias satanae? (czy wyrzekasz się ducha złego) - a tu ja drę się..."
Urodziłam się już podczas wojny, w listopadzie 1939 roku. Moim ojcem chrzestnym miał być mój stryjek Janek, ale był na wojnie, więc czekano. Po przeszło rocznym czekaniu, ponieważ nie wracał, postanowiono, że zastąpi go w tej roli mój dziadek, a jego ojciec. Było to w styczniu 1941 roku, miałam 14 miesięcy i sporo już mówiłam.
Zabrano mnie od Mamy (w tamtych czasach matki nigdy nie chodziły na chrzest dziecka), i to mi się bardzo nie podobało. No więc tu już obrzęd się zaczyna, ksiądz pyta:
- Anna Sophia, abrenuntias satanae? (czy wyrzekasz się ducha złego) - a tu ja drę się:
- Nie, nie, chcę do Mamy!
Moja Mama zawsze potem mówiła, że widać po mnie, że się nie wyrzekłam ducha złego...
* * *
Jeszcze kiedy byłam dzieckiem, mój Ojciec wydał pierwszą swoją książkę, dotyczącą konstrukcji i obsługi automatów tokarskich. Powiedziano mi, że tatuś wydał książkę.
Ogromnie się zdziwiłam, bo dla mnie "książka" to była powieść albo tom bajek, a wiedziałam przecież, że tatuś nie jest pisarzem, tylko po prostu inżynierem. Swoje zdziwienie wyraziłam w najgłupszy możliwy sposób. Powiedziałam: - A ja myślałam, że tylko mądrzy ludzie piszą książki! - Ojciec ryknął śmiechem, zapamiętał to dobrze i zacytował mi z całą satysfakcją trzydzieści lat później, kiedy wyszła pierwsza moja książka.
* * *
Z naszego nowicjatu
Kiedy wstąpiłam do klasztoru, najtrudniej było z tym faktem pogodzić się mojej cioci Józefinie, siostrze przyrodniej mojej Mamy (czyli tak zwanej u nas Babci Jóce). Babcia Jóka była sentymentalnego, dziewiętnastowiecznego chowu i dwóch rzeczy w życiu bała się najbardziej: chorych umysłowo i zakonnic. Miała też spory zasób powieściopisarskich fantazji na temat życia klasztornego.
Odwiedziła mnie, kiedy byłam jeszcze postulantką, zajrzała mi głęboko w oczy i pyta:
- Anka, powiedz prawdę: bardzo cię tu męczą w tym nowicjacie?
Nie było sensu tłumaczyć cokolwiek, więc powiadam:
- To zależy, Babciu, czy jest prąd, czy nie ma. Bo u nas maszynka do męczenia nowicjuszek jest na prąd.
Babcia tylko ręką trzepnęła i dała spokój dalszemu sprawdzaniu swoich wiadomości.
* * *
Fragmenty opowieści s. Małgorzaty Borkowskiej z książki "A w naszym klasztorze…"
Siostra Małgorzata Borkowska OSB urodziła się w 1939 r. Studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1964 jest benedyktynką w Żarnowcu. Autorka wielu prac historycznych, m.in. "Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII i XVIII wieku", "Czarna owca", "Sześć prawd wiary oraz ich skutki", "Oślica Balaama", "Ryk Oślicy", "Twarze Ojców Pustyni", tłumaczka m.in. ojców monastycznych, felietonistka.
Skomentuj artykuł