Mija rok od śmierci "Czarnego Anioła" - Ewy Demarczyk

Mija rok od śmierci "Czarnego Anioła" - Ewy Demarczyk
Ewa Demarczyk. Zdj.: PoetryMusicPL/youtube.com
PAP/tkb

W gruncie rzeczy wypowiadam się bardzo osobiście, ale zawsze przez wiersze, nigdy prywatnie - powiedziała Ewa Demarczyk amerykańskiemu dziennikarzowi Studsowi Terkelowi w 1987 roku. 14 sierpnia mija rok od śmierci Czarnego Anioła - może najbardziej niezwykłej osobowości w historii polskiej piosenki.

Pierwszy występ Demarczyk w Piwnicy pod Baranami odbywa się 24 czerwca 1962 r. Przed Demarczyk "na scenę wpada Piotr Skrzynecki. Łamiącym się (ze wzruszenia?) głosem wykrzykuje: "Proszę państwa, proszę państwa! Miałem powiedzieć dobry wieczór, ale nie mogę. Nie mogę, proszę państwa, bo już czekam na to, co zaraz się wydarzy. Proszę państwa, przed wami wspaniała młoda śpiewaczka, która was zachwyci" - opisują debiut Demarczyk Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz-Oboładze w biografii "Czarny anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk".

Demarczyk występuje w sukience, którą uszyła jej mama, akompaniuje jej Zygmunt Konieczny. Wykonują "Rebekę" Andrzeja Własta. Demarczyk staje się "biedną Rebeką, która w zamyśleniu czeka na swojego wymarzonego i wytęsknionego". Następnie śpiewa "Puchowy śniegu tren" (A. Włast) i "Czarne anioły".

DEON.PL POLECA

"Czarne anioły" do słów Wiesława Dymnego Zygmunt Konieczny napisał dla Barbary Nawratowicz. Biografki Demarczyk opisują dwie wersje wydarzeń - zdaniem Koniecznego Nawratowicz nie radziła sobie z tym utworem, przestała przychodzić na próby, a potem z zemsty za to, że to Demarczyk śpiewa jej piosenkę, próbowała przytrzasnąć palce Koniecznego klapą od fortepianu. Z kolei Nawratowicz twierdzi, że nie mogła zaśpiewać, bo pijany Wiesław Dymny uderzył ją w krtań popielniczką. Skrzynecki wspomina, że Nawratowicz pocięła nożyczkami kurtynę, którą malował ręcznie Dymny.

Kilka miesięcy później na festiwalu w Sopocie (1964) Demarczyk interpretuje "Grande Valse Brillante" Juliana Tuwima i zajmuje drugie miejsce w eliminacjach polskich. Otrzymuje nagrodę dziennikarzy. Słucha jej Bruno Coquatrix, dyrektor paryskiej Olympii - słynnej sali koncertowej, w której występowały takie gwiazdy, jak Édith Piaf, Mireille Mathieu i Charles Aznavour. Zaprasza Demarczyk - pierwszy raz w Olympii artystka wystąpi jeszcze w tym samym roku.

W Olympii występuje jeszcze kilka razy, m.in. w 1974 i 1977 r. Później wraca tam, śpiewając już całkowicie autorskie programy. "Ja się nie nadaję do Variete, ani do musicalu" - wyzna po latach Edwardowi Miszczakowi w programie TVN "Ludzie w drodze", wspominając swoje pierwsze występy w legendarnej sali.

Pierwsze oceniła jako kabaret. Nic dziwnego, gdyż w 1963 r. według relacji zamieszczonej w "Przekroju" przed jej koncertem występowali akrobaci i iluzjoniści. Z tych powodów odrzuciła dwuletni kontrakt, jaki zaproponował jej Coquatrix. W latach 90. w wywiadzie udzielonym Miszczakowi przyzna, że nie chciała pozostać we Francji, bo "usiłowano ją wówczas przerobić wedle aktualnej mody francuskiej". "Ja nie potrafię się zmienić. Ja uważam, że mam coś do powiedzenia w śpiewaniu, nie mogę być kim innym, a poza tym publiczności nie da się okłamać. (…) Pan to nazywa, że odniosłabym sukces - ja tam odniosłam sukces. Tylko co to był za sukces. Co mnie to obchodzi, że taka mała i tak głośno. Tak szybko i w takim trudnym języku. Po francusku się nauczyła, no brawo! Nie mogłam tego znieść…".

W latach 60. i 70. koncertuje na całym świecie, m.in. Szwecji, RFN i NRD, Bułgarii, Hiszpanii, Izraelu, Francji, Brazylii, Rumunii, Danii, na Kubie i w w Stanach Zjednoczonych (Carnegie Hall). Podczas tras koncertowych towarzyszy jej Zygmunt Konieczny (współpracują od 1962 r. do początku lat 70.). Wracając do Polski z USA w 1966 r. poznaje kompozytora Andrzeja Zaryckiego, który wraca z półtorarocznej emigracji w Stanach. Wkrótce zastąpi on Koniecznego, z którym Demarczyk nie może dogadać się co do repertuaru. W Polsce występuje m.in. kilkakrotnie w Teatrze Żydowskim. Koncert z 1979 r. został zrejestrowany i wydany na podwójnym albumie.

Po jej koncercie w Town Hall w Nowym Jorku recenzent "The New York Times" Stephen Holden pisze "Czarny Anioł polskiej pieśni jest jedną z niewielu cenionych w świecie pieśniarek o warunkach głosowych, możliwościach teatralnych i muzycznej wrażliwości, które pozwalają jej wznieść się ponad barierę językową, jaka zwykle sprawia, że tak wielu artystów europejskich jest nieodstępnych amerykańskiej publiczności". Porównuje ją do Edith Piaf, jednak, jak zauważa, w odróżnieniu od "legendarnego paryskiego małego wróbelka" Demarczyk "dysponuje opanowaniem głosu wyszkolonej śpiewaczki". Po Nowym Jorku artystka występuje w New Jersey, Kalifornii, Detroit, Hartford, Los Angeles, San Francisco i Chicago.

Rok wcześniej, w 1986 roku Rada Miasta Krakowa powołuje Państwowy Teatr Muzyki i Poezji pod nazwą Teatr Ewy Demarczyk z siedzibą przy ul. Floriańskiej 55. Sześć lat później kamienica zostaje zwrócona Kościołowi, a teatr na chwilę przenosi się do Muzeum Lenina, na czas remontu docelowej siedziby w byłym kinie Wisła na Placu Szczepańskim 3. Po kolejnych pięciu latach, gdy remont dobiega końca, zgłasza się spadkobierca przedwojennych właścicieli budynku. Demarczyk nie zgadza się płacić im czynszu. W 1997 roku teatr dostaje nakaz eksmisji. Wynajęta przez właścicieli firma ochroniarska wyrzuca teatr z budynku. Zespół na pewien czas znajduje schronienie w Bochni. Ponieważ daje coraz mniej koncertów, władze Krakowa nie chcą go finansować. Proponują Demarczyk współpracę z Teatrem Ludowym w Nowej Hucie, co artystka kategorycznie odrzuca.

Ostatni koncert Demarczyk z zespołem odbywa się 8 listopada 1999 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Sala żegna ją owacją na stojąco. W lutym następnego roku artystka rozwiązuje zespół. Od tamtego czasu spotyka się z przyjaciółmi coraz rzadziej, stopniowo wycofuje się z życia.

W 1998 r., Edward Miszczak we wspomnianej rozmowie próbuje wyciągnąć z artystki, czemu już wtedy zrezygnowała z życia publicznego. "Ja muszę mieć jakąś część swojego życia - które i tak cały czas od bardzo dawna przebiega na zewnątrz i do oglądania - muszę mieć dla siebie i tego będę bronić absolutnie. Natomiast jeżeli chodzi o dziennikarzy, ja się wycofałam z rozmów. Kiedyś przed wielu laty rozmawiałam, zawsze wychodziło z tego coś strasznego" - wyjaśnia. Skarży się, że ścigają ją paparazzi, robią jej zdjęcia z ukrycia, a potem publikują je z podpisem "tak dzisiaj wygląda gwiazda". "Dlaczego oni nie przychodzą rozmawiać o tej poezji, o tej muzyce, o tych spektaklach?" - pyta. "Mało tego, są totalnie nieprzygotowani, nic nie wiedzą. Znaczy chodzi tylko o to z kim byłam, gdzie byłam, co robiłam, jak robiłam… To jest moje. Ja nie jestem na sprzedaż" - podkreśliła.

Zmarła 14 sierpnia 2020 r. Miała 79 lat. Spoczęła w Alei Zasłużonych na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Kilkadziesiąt utworów artystki do tej pory nie zostało wydanych.

"Ja jestem do dyspozycji absolutnie do końca, do dyspozycji publiczności od momentu, kiedy wchodzę na scenę i gaśnie światło, zaczynają się dźwięki. A poza sceną nie. Czy (…) śpiewanie i to, co ja proponuję, najlepiej jak potrafię, ludziom ze sceny, to jest za mało, żeby kochać?" - pytała Ewa Demarczyk.

Źródło: PAP/tkb

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Tadeusz Kałamarz

Na Chrystusie skupia się życie i modlitwa wierzących. Wszystko od Niego pochodzi, wszystko ku Niemu zdąża, wszystko przez Niego, w Duchu Świętym dochodzi do Ojca. (Jan Paweł II)

Dziesięć utworów instrumentalnych nawiązuje do scen ewangelicznych....

Skomentuj artykuł

Mija rok od śmierci "Czarnego Anioła" - Ewy Demarczyk
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.