Nowatorski zabieg ablacji w katowickim szpitalu
Pionierski zabieg ablacji arytmii lewoprzedsionkowej u ciężarnej bez użycia promieniowania rentgenowskiego wykonali z powodzeniem lekarze I Oddziału Kardiologii Górnośląskiego Centrum Medycznego (GCM) w Katowicach, kierowani przez prof. Katarzynę Mizię-Stec.
- To był zabieg ablacji arytmii lewoprzedsionkowej, wykonany po raz pierwszy w Polsce bez użycia promieniowania rentgenowskiego, z wykorzystaniem bardzo nowoczesnego sprzętu do mapowania serca i mapowania arytmii u chorej ciężarnej, u której arytmia stanowiła zagrożenie życia dla niej i dla dziecka - poinformowała podczas środowej konferencji prasowej w Katowicach prof. Mizia-Stec.
- Zabieg jest wyjątkowy ze względu na pacjentkę, której ten zabieg wykonywaliśmy, z uwagi na trudny dostęp, z uwagi na brak promieniowania rentgenowskiego, a w związku z tym brak narażenia chorej na potencjalne powikłania związane z promieniowaniem i również ze względu na fakt, że użyliśmy po raz pierwszy bardzo nowoczesnego sprzętu do mapowania serca, z tego sprzętu nasz ośrodek jako pierwszy w Polsce może korzystać - dodała.
Jak podkreślali podczas konferencji lekarze z zespołu, który przeprowadził zabieg, ciąża pacjentki wiązała im ręce - nie mogła przyjmować leków antyarytmicznych, które mają niekorzystny wpływ na płód. Zabiegi ablacji wykonuje się standardowo przy użyciu promieniowania rentgenowskiego, które ułatwia lekarzom poruszanie się po sercu i bezpieczne wprowadzenie do niego elektrod. Promieniowanie to jest jednak również szkodliwe dla płodu.
To był już drugi incydent zaburzeń rytmu serca u 32-letniej pacjentki ze Starachowic. 3 lata temu przeszła pomyślnie zabieg ablacji, czyli celowego uszkodzenia mięśnia sercowego prądem o częstotliwości radiowej w miejscu, które powoduje arytmię. - Ta drobna blizna wielkości zwykle ziarnka pieprzu powoduje zablokowanie rozchodzenia się arytmii albo niszczy ognisko, w którym powstawała - wyjaśniał jeden z lekarzy uczestniczących w zabiegu Seweryn Nowak.
W przypadku tej pacjentki dodatkową trudnością była lokalizacja ogniska arytmii. - Była to nietypowa lokalizacja - w lewym przedsionku. O ile prawą komorę, prawy przedsionek i lewą komorę serca możemy osiągnąć bezpośrednio z dostępu naczyniowego, to do lewego przedsionka nie ma bezpośredniego dojścia. Jedyną możliwością dojścia jest poprzez nakłucie przegrody międzyprzedsionkowej. Wykonanie tego zabiegu bez promieniowania rentgenowskiego jest wyjątkowo trudne - podkreślił dr Andrzej Hoffmann z zespołu wykonującego zabieg.
Jak podkreśliła kierownik pracowni elektrofizjologii I oddziału kardiologii GCM doc. Anna Maria Wnuk-Wojnar, lekarze byli przygotowani na sytuację, w której nie mogą dobrze zwizualizować przegrody międzyprzedsionkowej, która musiała być nakłuta. - Założyliśmy osłony na brzuch ciężarnej i pod plecy, które umożliwiłyby dosłownie błyśnięcie promieniami rentgenowskimi, ale tego udało nam się uniknąć - mówiła.
W środę pacjentka czekała już na wypis ze szpitala. - Czuję się dzisiaj naprawdę bardzo dobrze. W porównaniu z tym, jak się czułam w zeszłym tygodniu jest już naprawdę super. To było straszne, czułam się bardzo źle, miałam bardzo duże kołatanie serca - 200 na minutę, nie mogłam oddychać, martwiłam się o dzidziusia, o siebie też, byłam bardzo zmęczona, wycieńczona tym wszystkim - opowiadała dziennikarzom pani Karolina.
- Dla mnie to szok, że jestem pierwszą pacjentką, u której przeprowadzono taki zabieg. Nie wiedziałam, że tak będzie, ale jestem bardzo wdzięczna lekarzom, że się podjęli, bo naprawdę było to trudne - dodała.
Skomentuj artykuł