Tatry wciąż rosną, ale kiedyś zastąpi je morze
Na razie Tatry wciąż rosną, ale za miliony lat staną się niską równiną albo wręcz zastąpi je morze - tak, jak miliony lat temu. O historii Tatr w perspektywie geologicznej opowiada prof. Jan Środoń z Instytutu Nauk Geologicznych PAN w Krakowie.
Wiele pasm górskich na Ziemi doświadcza podobnej cykliczności: powstają, po czym są niszczone i zalewane przez morze. Te cykle trwają setki milionów lat.
W historii Tatr geolodzy znają trzy takie cykle. - My, ludzie, jesteśmy świadkami fazy, w której nasze najwyższe góry wciąż rosną - mówi prof. Środoń.
Obszar Tatr stale się podnosi od ok. 15-20 mln lat. Wcześniej, przez 20-25 mln lat, w ich miejscu znajdowało się morze. Jeszcze wcześniej, przez ok. 50 mln lat, dokonywało się niszczenie poprzednich gór, które powstały z końcem okresu kredowego. Z kolei przez poprzedzające 200 mln lat panowało tu morze, które ok. 300 mln lat temu zalało zniszczone góry systemu waryscyjskiego: ich śladem są tatrzańskie granity.
Nasze najwyższe góry nie rosną wszędzie w jednakowym tempie. - Zwykle gdzieś w skorupie ziemskiej znajdzie się jakiś uskok, na którym odbywa się podnoszenie skorupy. Tatry są świetnym tego przykładem - najszybciej idą do góry od południa, bo tam istnieje uskok tatrzański. W efekcie mają asymetryczną budowę: najwyższe są na Słowacji, gdzie wyrastają z Kotliny Liptowskiej praktycznie znienacka. Potem stopniowo opadają w stronę Podhala, dzięki czemu mamy regle - tłumaczy geolog.
Na podobnym etapie co Tatry znajdują się najwyższe góry Ziemi, Himalaje. Te jednak rosną rekordowo szybko - tempo wypiętrzania ich skał mierzy się w kilometrach na milion lat (milimetry na rok), podczas gdy skał tatrzańskich w setkach metrów na milion lat.
Tempo wypiętrzania skał nie jest równoznaczne z tempem rośnięcia gór. - Im wyżej położony jest teren, tym większa siła wiatru, wody i lodu go niszczy. Siłę tych procesów trudno sobie wyobrazić - mówi geolog z PAN. - Zasada jest taka, że aż 85-90 proc. tego, co zostanie wypiętrzone, zjada erozja. To oznacza, że w praktyce teren idący w górę podnosi się na wysokość równą zaledwie 10-15 proc. tego, co wynikałoby z tempa wypiętrzania skał. Jeśli siły działające w skorupie ziemskiej przez milion lat wypiętrzą jakąś skałę na wysokość 200 m, to z powodu erozji ten teren podniesie się zaledwie o 20-30 m.
Erozja zjadała Tatry również w czasach, kiedy doszło do zagłady dinozaurów (ok. 65 mln lat temu). - Choć nie da się powiedzieć, jak dokładnie wówczas wyglądały - można sądzić, że wznosiły się niewysoko nad poziomem morza, bo od dziesiątków milionów lat były niszczone. Morze wkroczyło na ich teren w eocenie - mówi prof. Środoń.
Ślady tego dawnego morza w Tatrach oko geologa wypatrzy bez problemu. - Widać je dobrze od naszej, północnej strony, przy każdym wejściu w doliny: Strążyską, Kościeliską, Dolinę Białego. Pierwsze skałki, na jakie tam natrafimy na odcinku kilkudziesięciu metrów, to charakterystyczne wapienie numulitowe. Ich nazwa pochodzi od dużych, łatwo widocznych gołym okiem otwornic - numulitów, których wapienne pancerzyki przepełniają te skały.
Płytkie morze zajmujące miejsce Tatr w eocenie gwałtownie się pogłębiło i zaczęło w pewnym momencie wypełniać osadami, które zachowały się do dziś jako skały zwane fliszem podhalańskim.
Co ciekawe, we fliszu znajdujemy również cienkie, ale liczne i wyraźne warstwy popiołów wulkanicznych - zauważa profesor. To pamiątka pradawnych erupcji, do jakich dochodziło na terenie Karpat. Znajdowały się tam bardzo aktywne pola wulkaniczne (najbliższe - zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od nas, w okolicach Kremnicy i Bańskiej Szczawnicy na Słowacji).
Skomentuj artykuł