"Zaginione plemię Manassesa" istnieje? Informację o tym podał amerykański dziennikarz
"Zaginione plemię Manassesa" istnieje? Taką informację podał dziennikarz i podróżnik Daniel Tepper – jeden z nielicznych ludzi mediów, którzy w czasie pandemii umożliwiali czytelnikom gazety „New York Times” wirtualne podróże do egzotycznych miejsc na ziemi. Plemię ma znajdować się w centralnej Azji.
O „zaginionym plemieniu Manassesa” napisał dziennikarz i podróżnik Daniel Tepper – jeden z nielicznych ludzi mediów, którzy w czasie pandemii umożliwiali czytelnikom gazety „New York Times” wirtualne podróże do egzotycznych miejsc na ziemi. Podczas jednego z takich wyjazdów dotarł na pogranicze północnych Indii i Mjanmy, aby osobiście sprawdzić informacje o istniejącej tam ponoć wspólnocie żydowskiej, która ma być jednym z 12 plemion, określanym przez przekazy i legendy żydowskie jako „zaginionym” po najeździe Asyryjczyków na Izrael w VIII wieku przed Chr.
"Zaginione plemię Manassesa"
W swym artykule z 20 września, opatrzonym licznymi zdjęciami, autor potwierdza, że żyje tam ok. 10 tys. ludzi, uważających się za diasporę żydowską. Jej początki miałyby rzeczywiście sięgać czasów tamtego najazdu. Co ciekawe, ich żydowską tożsamość potwierdziły w 2005 władze Izraela, co umożliwiło wielu z nich imigrację do tego państwa.
Tepper w istocie wspomina w swym tekście podróż do stanu Mizoram w północno-wschodnich Indiach, na granicy z Mianmą w 2017, a więc jeszcze przed wybuchem pandemii, gdy w północnych Indiach dowiedział się przypadkiem o żyjących tam Żydach. Sam będąc amerykańskim Żydem zapragnął zobaczyć, jak tamtejsza diaspora modli się i zachowuje swe zwyczaje.
Udał się najpierw do stolicy tego stanu – miasta Aizawl, gdzie trafił na pogrzeb jednego z członków tej żydowskiej wspólnoty, odbywający się w Synagodze Shalom Tzion. Pozwolono mu sfotografować to wydarzenie i zdjęcia, które istotnie kojarzą się z obrzędowością żydowską, stanowią trzon jego reportażu. Jeden z członków synagogi pochodził z prowincji Czin w zachodniej Mjanmie i zachęcił Amerykanina do odwiedzenia także tamtejszej synagogi w Kalay w regionie Sagaing.
Przejazd autobusem z Indii z licznymi przesiadkami po drodze zajęła dziennikarzowi aż 48 godzin. Po przybyciu na miejsce odnalazł synagogę, w której modlił się i rozmawiał z 20 jej członkami. Od nich dowiedział się o działalności rabina Eliyahu Avichaila. W latach siedemdziesiątych XX wieku postawił on sobie za zadanie szukać „zaginionych plemion” m.in. w Indiach i Mjanmie. Specjalnie przybył w tym celu z Izraela i ożywił istniejące tam pewne formy żydowskiej religijności i kultury.
Później, w 2002 rabin Michael Freund założył w Izraelu organizację „Shavei Israel” (Powracający do Izreala), która obecnie wspomaga Żydów w tych dwóch krajach azjatyckich. Nazwano ich „Bnei Manashe” (Plemię Manassesa). W marcu 2005 Państwo Izrael uznało ich za „zaginionych Żydów” i zezwoliło im na przyjazd. Ci wszyscy, którzy chcą imigrować na podstawie „Prawa do Powrotu”, muszą jednak formalnie przejść na judaizm, „gdyż byli zbyt długo oddzieleni od korzeni żydowskich”.
Dzięki działalności „Shavei Israel” do Izraela przybyło kilka tysięcy „potomków Manassesa”, którzy najpierw osiedlili się w Górnym Nazarecie i w Karmielu a później także w osadach na styku z ludnością palestyńską na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy.
Pisząc o przymiotach i charakterze tych Żydów, dziennikarz wspomina z podziwem ich wiarę i zachowanie ich tożsamości narodowej przez tysiące lat. Zarazem podziwia też ich zdolność do przystosowania się (malleability), która pomogła im przetrwać, mimo niechęci a nawet wrogości, z jaką się spotykali. Na przykład w Indiach nie mogli oni znaleźć pracy, bo nikt nie chciał nawet słyszeć o „zachowania szabatu”. Z drugiej strony wielkim pocieszeniem jest fakt, że nie dochodziło tam do pogromów Żydów.
Źródło: KAI / kb
Skomentuj artykuł