Koło istniało już od co najmniej pięciu tysięcy lat. Na początku XIX wieku zaś były już pojazdy na dwóch kołach współpłaszczyznowych: mogły poruszać się jedynie w linii prostej, dzięki odpychaniu się nogami od terenu". Pojazd ten, przypomina watykański dziennik, "znienawidzony był przez przechodniów, którzy się go bali", a oprócz tego "zużywał podeszwy". Tak było do marca 1861 roku, gdy "monsieur Auguste-Arsène Brunel, paryski kapelusznik z rue de Verneuil 42, złamał przednie koło swego welocypedu.
Zaniósł go do naprawy do najbliższego kowala, 48-letniego Pierre Michaux, właściciela warsztatu naprawy powozów, który zreperował koło. Tego samego wieczoru jego 19-letni syn Ernest próbuje go na Avenue Montagne. Po powrocie do domu powiedział do ojca: "Trudno mi było odpychać się nogami i trzymać je w górze". Ojciec na to odpowiedział: "Zamontuj małe podnóżki na przednim kole". A po dłuższym namyśle dodał: Do oparcia nóg użyj wygiętej ośki, przyczepionej do koła, która będzie się kręcić razem z nią. Ernest zrobił tak. Nogi nie odpoczywały, ale poruszały przednie koło i napędzały cały pojazd... Tak narodził się welocyped na pedały.
W drugiej części artykułu watykański dziennik zwraca uwagę na fakt, że "utrzymanie równowagi na rowerze pozostaje do dziś nierozwiązaną zagadką". Dlatego, czytamy w "L'Osservatore Romano", "jest w rowerze coś tajemniczego i fascynującego". "Rower jest magiczny. Powstał w Paryżu i jest przeznaczony do miasta. To jedyny pojazd, który nie zanieczyszcza, który szanuje miasto i jego mieszkańców. Jedyny, który nie używa innej energii, jak siła mięśni. Zajmuje najmniej miejsca na parkingu. W zatłoczonej metropolii jest pojazdem, który porusza się najprędzej".
Skomentuj artykuł