Na Islandii spotkałem mojego Anioła Stróża

fot. Danique Tersmette / Unsplash

Kiedy z perspektywy patrzę na to, co się wydarzyło, trudno mówić o przypadku.

Od kilku lat staram się podróżować ekonomicznie. Zamiast wydawać pieniądze na hostele i campingi, w czasie podróży sypiam w samochodzie, który wynajmuję. Taka forma noclegu sprawdza się szczególnie w drogich krajach i pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy.

Islandia jest wyjątkowo drogim krajem. Za najtańszą przekąskę w fastfoodzie trzeba zapłacić równowartość kilkudziesięciu złotych. Nocleg w hostelu to wydatek rzędu kilkuset złotych. Gdy ja i mój kolega planowaliśmy wyprawę na Islandię, od razu wiedzieliśmy, że ze względów finansowych nie będziemy mogli sobie pozwolić na nocowanie w cywilizowany sposób i wybierzemy samochód. Była to już druga "ekonomiczna wyprawa", podczas której nasz środek transportu był naszym domem.

Wyprawa przebiegała bez większych niespodzianek. Piękno Islandii za każdym razem rekompensowało trudy związane z podróżą i spartańskie warunki noclegu. Wszystko zmieniło się w dzień przed odlotem - aby uczestniczyć w niedzielnej Mszy, zrezygnowaliśmy z zobaczenia malowniczego archipelagu wulkanicznych wysp. Zmusiło nas to do przenocowania w centrum największego miasta Islandii - Rejkiawiku. Trochę pluliśmy sobie w brodę.

DEON.PL POLECA


Z lekkim niedosytem, ale jednak spokojni, że podjęliśmy słuszną decyzję, zasnęliśmy w samochodzie na jednej ze stacji benzynowych. Jak się później okazało, miało nas to drogo kosztować.

Spałem z przodu od strony kierowcy, z czapką zasłaniającą oczy, bo rozpoczynające się islandzkie lato sprawiało, że przez cały czas było jasno. Około trzeciej nad ranem ktoś zapukał w szybę nad moją głową. Zaspany i zdziwiony, otworzyłem drzwi. Obok samochodu stał ubrany w garnitur mężczyzna.

"Chłopaki, jedźcie stąd. Kilka ulic dalej policja właśnie daje mandat ludziom, którzy podróżują w ten sam sposób i za kilka minut będzie u was" - powiedział. Nie pamiętam, w jakim mówił języku - musiał to być polski albo angielski. Gdyby mówił po islandzku, nie zrozumiałbym ani słowa.

Aby uczestniczyć w niedzielnej Mszy, zrezygnowaliśmy z zobaczenia malowniczego archipelagu wulkanicznych wysp. Zmusiło nas to do przenocowania w centrum największego miasta Islandii - Rejkiawiku. Trochę pluliśmy sobie w brodę.

Podziękowaliśmy mu i wyjechaliśmy z miasta, by przeczekać do rana w mniej rzucającym się w oczy miejscu. Skąd się wziął ten facet na stacji benzynowej i to o trzeciej nad ranem? Nie mieliśmy pojęcia. Wiedzieliśmy tylko, że dzięki niemu uniknęliśmy wysokiego mandatu, który - biorąc pod uwagę islandzkie zarobki - mocno nadwyrężyłby nasz budżet.

Ten "zbieg okoliczności" pierwszy zauważył kolega. Wtedy dotarło do mnie, że decyzja o pójściu na niedzielną Eucharystię nie została "u góry" niezauważona, a Pan Bóg zatroszczył się o nas, byśmy potem nie mówili: "Wybraliśmy Mszę, a dostaliśmy wysoki mandat". Ja pierwszy bym tak mówił.

Kim był tajemniczy mężczyzna? Przypadkowym przechodniem? Dobrym człowiekiem? Aniołem? Moim Aniołem Stróżem? Tego nie dowiem się nigdy. Z tyłu głowy mam jednak przeczucie, że w tym wszystkim było za dużo składających się w sensowną całość elementów - decyzja o pójściu na Mszę, uniknięcie wysokiej kary, tajemniczy mężczyzna w garniturze (nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy, którzy spotkali anioły, twierdzą, że widzieli je w garniturze).

Kim są Aniołowie? Pulchnymi bobasami ze skrzydłami? A może wojownikami w lśniącej zbroi, depczącymi głowę szatana? Myślę, że bez względu na to, kim są i jak są przedstawiani, znajdują się znacznie bliżej nas i naszych problemów, niż się spodziewamy. Być może dzięki nim uniknęliśmy w naszym życiu już wielu wypadków, cierpień i nieprzyjemności. Szkoda, że tak rzadko o nich pamiętamy.

Kiedyś pilot wycieczek, obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem, wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na Islandii spotkałem mojego Anioła Stróża
Komentarze (3)
AT
~Andrzej Tarnowski
19 sierpnia 2021, 14:11
Cytat z artykułu: "...Czy anioły rzeczywiście są wśród nas? Czy ingerują w nasze życie? Aby się przekonać, przeczytaj książkę Joan Wester..." Mam pewność, że kupno książki i jej przeczytanie nie przekona mnie o istnieniu Aniołów. Nie będzie też dowodem na ich istnienie. Książka nie zastąpi ani wiary, ani osobistego spotkania z Aniołem. Czemu więc autor artykułu twierdzi inaczej? Pozdrawiam Andrzej, emeryt.
AN
Ania Nowak
1 lutego 2020, 22:41
Hmmm, a gdzie się oni myli...? Czy nie lepiej poczekać ze zwiedzaniem drogich krajów kiedy już będzie się dorosłym pójdzie do pracy i zacznie normalnie zarabiać? Takie zwiedzania były dobre we wczesnych latach 90', z bagażnikiem konserw i makaronu...:). Tak, dostać się na wyspę można nawet tanimi liniami, niestety, potem zaczynają się schody :)....
ZZ
~zaz z
31 stycznia 2020, 21:59
Piękna historia