Reżyser „The Chosen”: Boża matematyka nie jest ludzkim równaniem
Dallas Jenkins jest reżyserem filmu „The Chosen” - wyjątkowego pod wieloma względami serialu o życiu Jezusa. Obecnie drugi sezon produkcji, podobnie jak pierwszy, można oglądać w internecie i za pośrednictwem aplikacji całkowicie za darmo. Jak dotąd serial został przetłumaczony na 50 języków. Jest tworzony dzięki wsparciu społecznemu.
Za serialem kryje się historia reżysera Dallasa Jenkinsa, który - jak sam mówi - musiał przejść przez najczarniejszy moment w życiu, żeby zrobić „The Chosen”.
Dallas Jenkins i jego świadectwo:
Styczeń 2017 roku stał się najgorszym możliwym momentem w moim życiu. Do tego czasu miałem za sobą kilka dobrych projektów filmowych, przy których pracowałem: „Hometown legend”, „Though None Go with Me”, „A gdyby tak...” („What if”). W samym Hollywood pracowałem przez 10 lat, a później przeprowadziłem się do Chicago, aby robić tam filmy. Tam dzięki uprzejmości jednego kościoła, który udostępnił mi przestrzeń do produkcji, zrobiłem film „The Ride”.
W międzyczasie poznałem osoby z czołowych firm producenckich w Hollywood i dostałem szansę wyreżyserowania filmu z przesłaniem chrześcijańskim. Zawsze chciałem robić takie filmy „w Hollywood” i uwiarygodniony przez to środowisko. I tak się właśnie stało. Zostały mi stworzone warunki, żeby robić film „The Resurrection of Gavin Stone”, który miał pojawić się w kinach w całym kraju. Przede mną były duże perspektywy. Miałem już wstępną ustną umowę z niektórymi wytwórniami, że będziemy robić pięć filmów przez następne dziesięć lat. Byłem więc wtedy reżyserem z bardzo świetlaną przyszłością.
Dzień premiery
20 stycznia 2017. Nie zapomnę tej daty, bo to był dzień premiery w kinach mojego filmu „The Resurrection of Gavin Stone”. Zrobiliśmy wszystko według naszej najlepszej wiedzy i umiejętności, we współpracy z najlepszymi firmami producenckimi w Hollywood. Spodziewaliśmy się, że będzie to znaczący film. Wystarczyłby nawet umiarkowany sukces, żebym mógł robić kolejne filmy.
Pamiętam, jak sprawdzaliśmy z żoną tamtego dnia wyniki w Krajowej Kasie Biletowej, jaki będzie oddźwięk po premierze i jaka będzie sprzedaż. Okazało się, że film jest totalną klęską. Konsekwencje tego były szybkie. W ciągu kilku godzin i dni firmy, z którymi współpracowałem, informowały mnie, że wycofują się z robienia czegokolwiek ze mną. W kilka godzin z reżysera ze świetlaną przyszłością, stałem się reżyserem bez przyszłości.
Siedziałem z żoną w domu, płakaliśmy i modliliśmy się. Wydawało się nam, że Bóg był zaangażowany w cały proces tworzenia tego filmu. Było to pewne, ponieważ rzeczy do tego momentu perfekcyjnie działały. Zaczęliśmy mieć wątpliwości, czy Bóg był w ogóle w tym procesie? Czy coś zrobiłem źle, czy źle zrozumiałem, co chciał ode mnie? Nie wiedzieliśmy, jak to rozumieć.
Boża matematyka
Kolejnego dnia zaczęliśmy się modlić. Byłem akurat w moim pokoju, kiedy przyszła do mnie moja żona Amanda i powiedziała mi, że Bóg włożył jej w serce dwie myśli. Jedną z nich była biblijna opowieść o rozmnożeniu przez Jezusa chleba, a drugą było sformułowanie: „Robię niemożliwą matematykę”. Amanda zastanawiała się, czy to nie są może jej własne myśli. Przeczytaliśmy jednak razem ten fragment Ewangelii.
Podczas czytania zauważyliśmy kilka rzeczy, na które nigdy nie zwróciliśmy uwagi. Po pierwsze, że Jezus doprowadził tych głodnych ludzi do miejsca, w którym jedyną rzeczą, jaka była możliwa, aby zaspokoić ich głód, był cud, ponieważ w miejscu, gdzie byli, nie było nic do jedzenia. Zobaczyliśmy też, że Jezus kazał uczniom robić wszystko, do czego Go nie potrzebowali. Kazał im znaleźć tę niewielką część jedzenia - ktoś musiał dostarczyć te pięć bochenków i dwie ryby.
Oczywiście Jezus wcale nie potrzebował tych ryb. A jednak zrobił inaczej. Zaangażował w to swoich uczniów, którzy przynieśli mu ryby i chleb, a potem po rozmnożeniu pomagali je rozdawać. Zrobili swoją część, do której nie potrzebowali Jezusa, do czasu cudu, czyli jedynej rzeczy, której nie mogli zrobić.
Więc zauważyliśmy to, a także pamiętaliśmy wyrażenie, które podczas modlitwy otrzymała moja żona i pomyśleliśmy: może Bóg mówi nam, że mój film obejrzy ponadprzeciętna liczna osób za jakiś czas i wszystko się zmieni. Tak się jednak nie stało. Statystyki nie poprawiły się, a nawet uległy pogorszeniu.
Wiadomość na Facebooku
Pamiętam, że kolejnego dnia obudziłem się w nocy i zacząłem analizować, co poszło nie tak w całym tym przedsięwzięciu. Napisałem 15 stron plusów i minusów i myślałem. I dokładnie wtedy dostałem wiadomość od mojego znajomego z Facebooka. Była to osoba, której tak naprawdę nie znałem, raz na rok zamienialiśmy kilka zdań. Tego ranka dostałem od niego bardzo dziwną wiadomość: „pamiętaj, że Twoją pracą nie jest nakarmić 5 tys. głodnych, ale Twoją pracą jest przynieść chleb i ryby”.
Zdębiałem. Zacząłem się zastanawiać, skąd osoba, której nie znam, mogła powiedzieć coś takiego. Dowiedziałem się, że mój internetowy znajomy jest właśnie w Rumunii i jest nawet w innej strefie czasowej. Kiedy zapytałem go, dlaczego mi to napisał, odpisał mi, że poczuł, że musi to napisać, ponieważ Bóg tego chciał.
Pamiętam dobrze, że dokładnie w tamtym momencie wiedziałem, że nie będę już taki sam. Kiedy przeczytałem tę wiadomość, zrozumiałem, jak bardzo budowałem wszystko na sobie, choć cały czas się gorąco modliłem. Bóg pokazał mi to przez te wydarzenia i zabrał mi kontrolę nad moim życiem. Nagle wiedziałem, że chcę, aby to On przejął w nim ster, nawet jeśli oznaczałoby to zmianę zawodu.
Ostatecznie nie zmieniłem branży. Jakiś czas później zdecydowałem się zrobić kolejny raz krótki film chrześcijański. Była to historia narodzin Jezusa opowiedziana z perspektywy pasterzy, którzy przywędrowali do Betlejem. Mieliśmy tam naprawdę mało „bochenków i ryb”. Nie mieliśmy funduszy, co odbiło się na produkcji. I w pewnym sensie poczułem, że jestem gdzieś na obrzeżach tego, co robiłem wcześniej i że jest to mój totalny zjazd zawodowy, ale czułem, że prowadzi mnie w tym Bóg. Robiłem niskonakładowy film dla mojego kościoła, ale byłem zadowolony. Zrozumiałem wtedy, że nikt nie nakręcił filmu o Jezusie, który byłby serialem. Odkładam jednak te myśli na bok, ponieważ wiedziałem, jak ogromnym przedsięwzięciem byłoby zaangażowanie i że produkcja mogłaby kosztować miliony dolarów. Poniosłem porażkę na polu zawodowym i nie sądziłem, żeby ktoś był zainteresowany pracą ze mną.
Stało się jednak tak, że ten krótki film trafił w ręce firmy, która zajmowała się serwisem streamingowego i osoby tam decyzyjne, powiedziały mi, że chcą robić ze mną kolejne projekty. Chcieli jednak uzyskać pieniądze na to przedsięwzięcie przez crowdfunding, czyli przez finansowanie społecznościowe.
Bardzo mnie to powaliło, ponieważ chodziło o zebranie kilku milionów.
Dwie ryby i pięć bochenków
Byłem wtedy w miejscu, w którym nie miałem nic do stracenia i pomyślałem, że przecież nie jest moim zadaniem „wykarmić 5 tys. ludzi”, ale dostarczyć „kilka chlebów i kilka ryb”. Stwierdziłem, że zaryzykuję i zobaczę, co będzie. Nasz krótki film o narodzinach Jezusa, który został opublikowany przez wspomnianą firmę streamingową, a także w mediach internetowych, miał duży oddźwięk. Użyliśmy go jako odcinka pilotażowego całego serialu „The Chosen”, aby zebrać część pieniędzy na start produkcji.
Pamiętam, kiedy siedziałem przy komputerze z moją żoną i obserwowaliśmy, ile udało się zebrać. Okazało się, że zarobiliśmy 10 mln dolarów od 19 tys. ludzi z całego świata. Moja żona popatrzyła na mnie i powiedziała: „Robię niemożliwą matematykę”. I dotarło do mnie nagle, jak błyskawica, że Bóg zapowiedział rok temu wszystko to, co się wydarzyło później. Nagle zrozumieliśmy, że tymi kilkoma rybami i bochenkami był ten krótki film, który rozmnożył się w niepojęty wręcz sposób.
Pilot serialu
Zdobyte od ludzi fundusze pozwoliły nam zacząć robić „The Chosen”, który został całkowicie sfinansowany społecznie i wyprodukowany w kilka miesięcy. Co więcej, „niewiarygodna matematyka” przejawiła się również w tym, że po udostępnieniu go całkowicie za darmo w mediach, nasz przychód zwiększył się czterokrotnie, ponieważ ludzie po jego obejrzeniu, wpłacali pieniądze na naszą produkcję.
Serial został przetłumaczony na 50 języków i wiem, że jest tłumaczony na kolejne. Stworzyliśmy aplikację „The Chosen”, którą można ściągnąć za pośrednictwem sklepu Google lub Apple. Ma ona ponad 6 mln ściągnięć. I to wszystko wydarzyło się w ciągu dwóch lat.
Żałuję, że nie mogłem odrobić tej lekcji zaufania Bogu wcześniej. Odpuścić kontrolę, która blokowała moje życie.
Do stycznia 2017 roku byłem osobą, która potrafi rozwiązać każdy problem. I czułem się naprawdę mocno odpowiedzialny za te moje filmowe projekty i dumny z siebie, że byłem dobry w rozwiązywaniu problemów związanych ze sprawami zawodowymi. Teraz odpuściłem. Zrozumiałem, że zacząłem iść drogą, na której chciał mnie Bóg, który chciał, żebym żył wewnątrz Jego woli i był jej treścią tak długo, jak On będzie tego chciał. Nawet jeśli miałbym robić zawodowo coś zupełnie innego. Było mi z tym dobrze i zaakceptowałem to. I dalej puszczam to wszystko, zapewniając „bochenki i ryby”. Ta część oczywiście ciągle wymaga mojej pracy na każdym polu mojego życia, nie tylko zawodowego, ale wynik należy do Niego.
Jaka jest moja rada po tym, co przeżyłem? Bądź wdzięczny Bogu, mimo zmieniających się okoliczności i się nie bój się ofiarować Bogu swoich ryb i bochenków, czymkolwiek są. On będzie wiedział, co z nimi zrobić.
Radość i nadzieja bez względu na okoliczności - taka właśnie historia stoi z serialem „The Chosen” i za mną.
Ufam, że to również będzie wasza historia.
Skomentuj artykuł