Euro 2020. Co zobaczyliśmy do tej pory?
Od piątku, 11 czerwca trwają Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. W tym czasie zdążyła zaprezentować się m.in reprezentacja Polski. Jak zaprezentowały się inne drużyny i co czeka na kibiców futbolu w najbliższym czasie?
W trwającej jeszcze pierwszej kolejce fazy grupowej tych rozgrywek w 10 spotkaniach padły 24 gole. Jeszcze we wtorek zostaną rozegrane 2 mecze. Najpierw w ramach grupy F Węgry podejmą Portugalię, a następnie o 21:00 w szlagierowym starciu Francja zmierzy się z Niemcami.
Najważniejszy mecz
To co we wspomnianym czasie kibice zapamiętali najbardziej to mecz pomiędzy Danią a Finlandią. Co najważniejsze ta pamięć nie jest spowodowana piękny golami, a sytuacją z końcówki pierwszej połowy tego starcia. Właśnie wtedy padł na murawę, bez kontaktu z przeciwnikiem duńczyk Christian Eriksen.
Piłkarz stracił czynności życiowe, jednak dzięki szybkiej reakcji kolegi z drużyny Simona Kjær, który ułożył go w pozycji bezpiecznej i ratowników, którzy go reanimowali pomocnik przeżył. Obecnie przebywa w szpitalu, jego stan jest stabilny. O stopniowej poprawie zdrowia Eriksena świadczy również wpis na Instagramie piłkarza.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Emocje, piękne gole
Pod względem piłkarskich umiejętności zachwyciły reprezentacje Holandii i Ukrainy, które w ramach grupy C stoczyły między sobą bój. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2 dla pomarańczowych, jednak na miano ozdoby meczu, a może i całego turnieju zasługuje trafienie Andrija Jarmołenki, który fantastycznym strzałem z lewej nogi umieścił futbolówkę w samym okienku bramki.
Niemniej pięknego gola strzelił Patrik Schick. Czech w meczu ze Szkocją zaliczył trafienie z połowy boiska. Ostatecznie jego drużyna pokonała przeciwników 2:0.
"Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało"
Z punktu widzenia polskiego widzenia, na uwagę zasługuje pierwszy mecz Biało-Czerwonych, w którym zmierzyli się z reprezentacją Słowacji. Polacy, z Robertem Lewandowskim na czele do tego meczu przystępowali w roli faworytów. Rzeczywistość jednak okazała się brutalna, bo "orły" Paulo Sousy przegrały 2:1.
Słowacy w tym spotkaniu mieli ułatwione zadanie. Najpierw w 18 minucie bramkę samobójczą strzelił bramkarz naszej kadry Wojciech Szczęsny. W drugiej połowie natomiast przy wyniku 1:1 Grzegorz Krychowiak otrzymał drugą żółtą kartkę, która w konsekwencji oznaczała czerwoną i opuszczenie go z boiska. Od tego czasu Polacy grali w dziesięciu, a to m.in poskutkowało bramką na 2:1 dla Słowaków.
Skomentuj artykuł