"Siostro, a będzie coś do jedzenia?" S. Marzena Kotuła o życiu w wenezuelskiej Amazonii
Jak wygląda codzienność mieszkańców wenezuelskiej Amazonii? O tym opowiedziała nam s. Marzena Kotuła. Od kilku miesięcy poznaje ich i razem z nimi doświadcza trudów i radości życia w tej części świata. W Puerto Ayacucho ludzie mieszkają biednie, śpią w hamakach, ich życie toczy się wokół rzeki.
Siostra Marzena Kotuła pracuje w części Amazonii, gdzie salezjanki pomagają rdzennej ludności. Są to plemiona Piaroa, Jivi, Yanomami, Wayúu i Yekuana. W Puerto Ayacucho prowadzą m.in. szkołę, internat i oratorium. S. Marzena poznała problemy z jakimi mierzą się mieszkańcy Amazonii i poprosiła o pomoc, której najbardziej potrzebują dzieci i młodzież.
Kraj kryzysu gospodarczego
Wenezuela to kraj przechodzący duży kryzys ekonomiczno-polityczny. Hiperinflacja, niedobory żywności, epidemie, brak dostępu do podstawowych usług sprawiły, że kraj opuściło wg różnych źródeł ponad 6 mln osób. Nadal rośnie tu skrajne ubóstwo, w którym, jak podaje ONZ, żyje prawie 80% rodzin w kraju. Wypłaty są nieadekwatne do poziomu cen produktów potrzebnych do życia. Przeciętna pensja, wypłacana raz na 15 dni, wynosi od 3 do 5 dolarów. Przykładowo 1 kg makaronu, ryżu czy cukru kosztuje 1,5 dolara a karton 20 jajek 4,5 dolara.
Zmuszeni do migracji za chlebem
Wenezuelczycy raz na miesiąc otrzymują pomoc od rządu, czyli czarną reklamówkę, w której jest 2 kg mąki, 1 kg ryżu, butelka oleju, puszka margaryny i puszka sardynek. I to niezależnie od tego, ile jest osób w rodzinie. Jest to raczej symboliczna pomoc i w żaden sposób nie rozwiązuje problemu głodu. Jak Wenezuelczycy są w stanie przetrwać? S. Marzena odpowiada: "żyją dzięki tym, którzy wyjechali z kraju. Nawet w Puerto Ayacucho każdy ma kogoś z rodziny, kto wyjechał za pracą". Wyjeżdżają do Peru, Ekwadoru, Chile, Kolumbii. Ale i tam nie jest łatwo i dużo emigranci nie zarobią. Kto ma korzenie, rodzinę w Hiszpanii, próbuje swojego szczęścia w tym kraju. Niektórym udaje się uciec do Stanów Zjednoczonych, ale wiąże się to z dużym niebezpieczeństwem w przekraczaniu zielonej granicy. Najczęściej uciekają bez dokumentów, gdyż wyrobienie paszportu graniczy z cudem. Procedura i oczekiwanie trwa ok. 2 lat i trzeba wnieść wysoką opłatę ok. 300 dolarów – pieniądze dla przeciętnego Wenezuelczyka nieosiągalne. Uciekają więc bez dokumentów, często bez możliwości powrotu.
Fot. S. Marzena Kotuła
W Puerto Ayacucho tylko ok. 30% ludności ma pracę – najczęściej to posady państwowe w urzędach, szkołach, w służbach mundurowych. Reszta pozostaje bez środków do życia. Starają się sprzedawać coś na ulicach miasta lub naprawiać. Handlują wszystkim, jeżeli nie złowioną rybą z rzeki Orinoko, to owocami lub warzywami z ogrodu. Za 10 kg bananów mogą dostać 1 kg ryżu. Często jest to taki handel wymienny. Główna ulica Puerto Ayacucho czyli Avenida Orinoko to nieustający targ. Od rana do nocy czyli do godziny 18.30 jest miejscem tętniącym życiem. Kupisz tu maniok, banany, pomidory, ziemniaki, fasolę, cebulę, paprykę… czy świeżo wyłowioną z rzeki rybę przetrzymywaną w taczkach.
Problemy z wodą
Mieszkańcy Puerto Ayacucho, którzy mieszkają blisko lotniska, w porze deszczowej mogą korzystać ze studni, która jest w miarę blisko ich domów. W porze suchej wody brakuje. Aby zrobić pranie, umyć naczynia ludzie idą nad rzekę Orinoko. Ale brak wody, to problem całej Wenezueli. W stolicy Wenezueli - Caracas, są osiedla, w tym nawet osiedla wojskowe, gdzie wody brakuje przez 2-3 dni, a nawet tydzień. Każdy ma jedno pomieszczenie w domu, gdzie na półkach stoją butelki 2-5 litrowe z wodą, które napełniają, gdy woda płynie z kranu. Nie wiedzą, kiedy woda wróci. Obowiązuje reglamentacja wody. Prawie każdy budynek ma zbiornik na dachu, który zbiera deszczówkę. Tą wodę wykorzystuje się do mycia w łazience i kuchni. W Puerto Ayacucho salezjanki mają 3 zbiorniki na deszczówkę, w tym 2 duże na budynku technikum. W kuchni wodę przepuszcza się przez filtr i takiej używa do gotowania. - Myjemy się w wodzie z rzeki Orinoko. Ma brudny kolor. Jak się myjesz to wiesz, że to woda z rzeki – przyznaje s. Marzena.
Salezjanki pomagają Wenezuelczykom
Siostry salezjanki pomagają ludziom jak mogą. Prowadzą internat dla dziewcząt, których nie stać na edukację. Koszty prowadzenia i utrzymania internatu i szkoły są jednak duże, dodatkowo wysokie ceny żywności sprawiają, że zakup żarówki, czy naprawa spłuczki to finansowy problem. W niedziele siostry pomagają najmłodszym prowadząc oratorium. Jak mówi s. Marzena: "otwieramy nasz dom i boisko w niedziele dla dzieci ulicy i z osiedla. Ponad 100 dzieci takich bez butów, głodnych, brudnych może niedzielne popołudnie spędzić wśród zabaw, gier i warsztatów. Widzieć oczy tych dzieci, gdy jest coś do jedzenia... a nie zawsze jest, to same łzy napływają do oczu. To daje siłę, by jak ks. Bosko szukać tych, którzy mogą pomóc".
S. Marzena przytacza jedną z sytuacji z ostatniego oratorium: "Dziś dla mnie był taki mocny moment. W pewnym momencie zobaczyłam grupę najmłodszych dzieciaków, takie 6, 7-latki w naszym żywopłocie. Podchodzę bliżej… co oni tam robią? A oni zrywają czerwonawe kulki w swoje małe rączki i zajadają. Jeden z chłopców nazbierał dwie pełne kieszenie by zanieść do domu… I cóż dołączam do nich"
Fot. S. Marzena Kotuła
"Siostro, a będzie coś do jedzenia?"
Jedna z dziewczynek pyta: "Siostro, a będzie coś do jedzenia? Jestem głodna, dziś nie jadłam obiadu". Odpowiadam: "Tak, będzie podwieczorek". Cóż, nie potrzeba więcej komentarza. My możemy dać kawałek bułki, tylko dzięki Waszej pomocy. Kończymy podwieczorkiem tj. bułka z kubkiem zimnej lemoniady… i to moment jakby najważniejszy.
***
W Tygodniu Misyjnym 2023 razem z s. Marzeną Kotułą chcemy wspierać Wenezuelczyków. W odpowiedzi na biedę i niedożywienie dzieci przygotowaliśmy PROJEKT 772. Masz szansę realnie pomóc głodnym dzieciom z Wenezueli, zapewniając im posiłek. Dziewczęta mieszkające w internacie u sióstr salezjanek, a także dzieci w oratorium dzięki Twojej pomocy otrzymają codzienną porcję żywności. Dołącz do naszej akcji i zajrzyj na stronę misjesalezjanie.pl/kampanie/posilek-dla-wenezueli/.
Źródło: Salezjański Ośrodek Misyjny / tk
Skomentuj artykuł