Współczesne Marie Magdaleny, Janowie Chrzciciele i Mesjasze. Czym jest syndrom jerozolimski?
Jerozolima to jedno z najważniejszych miejsc kultu dla chrześcijan, żydów i muzułmanów. To miasto przesiąknięte jest historią i sprzyja w wyobrażaniu sobie wydarzeń opisanych w Piśmie Świętym i innych źródłach. Na niektórych Ziemia Święta robi tak mocne wrażenie, że zaczynają się oni sami utożsamiać z biblijnymi postaciami takimi jak Jan Chrzciciel, Matka Jezusa czy Maria Magdalena. Tego typu zachowanie to syndrom jerozolimski.
Ktoś, kto po raz pierwszy przyjechał do Jerozolimy z pewnością mógł być zaskoczony widokiem ludzi owiniętych w prześcieradło i nie mających niczego więcej przy sobie. Być może spotkali właśnie biblijnego Samsona, który przesuwa Ścianę Płaczu lub Jana Chrzciciela głoszącego konieczność nawrócenia i proponującego chrzest. Dla stałych bądź częstych bywalców Ziemi Świętej widok ten nie robi żadnego wrażenia, bowiem od dziesiątek a może i setek lat niektórych ludzi dotyka tajemniczy syndrom jerozolimski.
To zaburzenie urojeniowe po raz pierwszy opisał w latach trzydziestych XX wieku Heinz Hermann, izraelski psychiatra. Natomiast nazwę temu schorzeniu nadał dr Yair Bar-El ze szpitala psychiatrycznego Kfar Shaul. To właśnie on, po obserwacjach ludzi dotkniętych syndromem, podzielił jego przypadki na trzy kategorie. Do pierwszej zaliczają się osoby z zaburzeniami psychicznymi, które ze wszystkich sił pragną zmienić świat. Drugą kategorię stanowią pielgrzymi, którzy całe swoje życie oddali Bogu, natomiast do ostatniej kategorii należą ci, na których atmosfera miasta zrobiła oszałamiające wrażenie.
Skąd bierze się syndrom jerozolimski?
Według psychiatrów syndrom jerozolimski dotyka przede wszystkim tych pielgrzymów, którzy swoje wyobrażenia o Ziemi Świętej zetknęli z rzeczywistością. Są to najczęściej młodzi mężczyźni w wieku od 20 do 30 lat, wywodzący się z konserwatywnych, religijnych rodzin. Na to schorzenie najczęściej chorują Żydzi i chrześcijanie, choć zdarzało się, że dotykało ono również muzułmanów. Co ciekawe, kiedy osoby z syndromem jerozolimskim opuszczają stolicę Izraela, zaburzenie mija. Są jednak tacy, którzy po wizycie w Ziemi Świętej postanawiają porzucić swoje dotychczasowe życie i pozostać w tamtym miejscu na zawsze.
Kiedy głęboko wierzący turyści uświadamiają sobie, że przebywają w miejscach, w których bywali apostołowie, Matka Jezusa czy wreszcie sam Chrystus, coś w ich postawie się zmienia. Początkowo czują wewnętrzny niepokój, który wywołuje u nich pragnienie oczyszczenia. Golą sobie głowy, obcinają paznokcie, biorą kąpiele, aż w końcu okrywają się białymi szatami i wchodzą w rolę którejś z biblijnych postaci. - Jestem prorokinią Drzewa Oliwnego i ogłaszam zejście na ziemię Chrystusa – mówiła pewna kobieta, która zdenerwowana kręciła się przy Grobie Pańskim. - Jestem św. Pawłem – twierdził z kolei zagubiony w labiryncie jerozolimskich uliczek Amerykanin.
"Gdy mamy do czynienia z Matką Boską, która oczekuje dzieciątka Jezus, przemierzającym ulice miasta w koronie królem Dawidem, czy opasanym zwierzęcą skórą Janem Chrzcicielem to zazwyczaj kończy się hospitalizacją, dawką leków uspokajających i odesłaniem do ojczyzny ze skierowaniem do psychiatry" – pisze Sylwester Oziemba na portalu podroze.onet.pl.
Pielgrzymi oraz mieszkańcy Ziemi Świętej dotknięci syndromem jerozolimskim nie stanowią zazwyczaj zagrożenia dla otoczenia. Inaczej było w 1969 roku, kiedy Australijczyk Denis Michael Rohan postanowił podpalić meczet Al-Aksa w celu "wygnania z Jerozolimy muzułmanów". Mężczyzna z pewnością nie spodziewał się skutków swojego czynu, gdyż pożar doprowadził do krwawych zamieszek w stolicy Izraela i zwołania kryzysowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Rohana aresztowano dwa dni później, a podczas procesu uznano go za chorego psychicznie. Resztę swojego życia spędził w szpitalu psychiatrycznym.
"Tak, jestem Jezusem"
Notuje się, że na syndrom jerozolimski każdego roku choruje od 50 do nawet 200 osób. Ostatnimi czasy apogeum zaburzenia nastąpiło w roku 1999 i 2000. Wówczas na ulicach Jerozolimy zaobserwować można było średnio pięciu Mesjaszów, Matek Boskich czy innych postaci biblijnych tygodniowo. Według wspomnianego dra Yaira Bar-El stało się tak za sprawą udostępnienia turystom większej części miasta do zwiedzania oraz przełomu wieków.
Syndrom Jerozolimski skłonił Katarzynę Kozyrę do stworzenia filmu „Szukając Jezusa”, który opowiada o ludziach dotkniętych tym schorzeniem. Autorka projektu zapytała jednego z mężczyzn: „Jesteś Jezusem czy wydaje ci się, że nim jesteś?” – Tak, jestem Jezusem – usłyszała w odpowiedzi.
Obejrzyj wideoblog o. Wiesława Dawidowskiego "Szukając śladów Jezusa"
Źródło: podroze.onet.pl / film.wp.pl
Skomentuj artykuł