Co sprawiło, że wikarego z Kaszub pokochała cała Polska? Chętnie opowiadał o swoim życiu, walce z rakiem i założonym przez siebie hospicjum. Ale czy znaliśmy go naprawdę?
Przyjęcie do seminarium dzięki protekcji znanego polityka, rozpacz po przybyciu do Pucka, wpływanie na lokalne wybory, tęsknota za ojcostwem i skomplikowane relacje z "synkami" oraz kulisy konfliktu z arcybiskupem - to tylko kilka z mniej znanych faktów, które złożyły się na historię Jana Kaczkowskiego w równym stopniu, co rola "onkocelebryty".
Uratował honor polskiego kapłaństwa
Tysiące godzin pracy. Setki przejechanych kilometrów. Stu kilkudziesięciu rozmówców. Zdobyte zaufanie rodziny. Przemysław Wilczyński stworzył obraz człowieka, który według księdza Adama Bonieckiego "uratował honor polskiego kapłaństwa".
Dzięki pracy Wilczyńskiego, który napisał pierwszą w historii biografię ks. Jana Kaczkowskiego poznamy wcześniej nieopowiedziane historie i nieopublikowane dotąd zdjęcia.
(fot. archiwum rodzinne)
Specjalnie dla was publikujemy jedno ze wspomnień Mamy ks. Jana
- Odkąd zaczął chodzić, trochę powłóczył jedną nogą - wspomina Helena Kaczkowska. - Szedł normalnie tylko wtedy, gdy mu przypominałam: "Pięta, palce, pięta, palce". W ogóle miałam wtedy dużo obaw. Pamiętam jedną historię, która pokazuje, jak bacznie go obserwowałam.
Wcześniej, to znaczy przed ukończeniem pierwszego roku życia, zadawałam mu standardowe pytania, w rodzaju: "Jak robi kotek?", albo: "Jak robi krowa?". I zawsze odpowiadał poprawnie. A pewnego razu na pytanie o kotka odpowiedział "Muuu", a na to o krowę: "Miauuu". "Matko Boska! - myślę - coś mu się pokręciło". Odchodzę na bok, i nagle widzę ten jego szelmowski uśmiech. On po prostu miał tych moich pytań dość.
(fot. archiwum rodzinne, piętnastoletni Jan Kaczkowski, Sopot, 1992 r.)
*
Już za tydzień na DEON.pl przeczytacie dłuższy fragment z najnowszej książki o ks. Janie Kaczkowskim.
"Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia" możecie zamówić w przedsprzedaży TUTAJ >>
Skomentuj artykuł