Książka, która pomoże ci zbliżyć się do Jezusa

Książka, która pomoże ci zbliżyć się do Jezusa
(fot. prywatne archiwa autorów/ aj)
Redakcja DEON.pl

Martwisz się, bo nie założyłeś rodziny? Rozważasz zakon, ale boisz się ryzyka? Nie wiesz, co zrobić z życiem? Zamiast się dołować i liczyć lata kalendarzowe, policz "lata duchowe". Podpowiadamy jak.

Dzieciństwo, młodość, dorosłość i starość to 4 etapy, które łatwo rozróżniamy w naszym rozwoju fizycznym, psychicznym i społecznym. A jak jest w życiu duchowym? Do wspólnego znalezienia odpowiedzi na to pytanie zaprszają: Maja Moller, siostra Ewa Bartosiewicz i ojciec Piotr Kropisz w swojej najnowszej książce.

Żona i mama, zakonnica oraz jezuita dzielą się bardzo osobistymi historiami, zadają trudne pytania i proponują intrygujące duchowe testy. Proponują zmierzenie się z tematem wewnętrznego wieku już nie tylko na poziomie psychiki, ale również duchowości.

Posłuchajcie, co o książce mówią sami autorzy

DEON.PL POLECA

12 lutego książkę będziecie mogli kupić w księgarniach, dzisiaj możecie zamówić ją w przedsprzedaży. Jak to zrobić? Szczegóły znajdziecie na końcu tego artykułu.

*

Tylko na DEON.pl premierowo możecie przeczytać fragment książki "Ile lat ma Twoja dusza? Znajdź swoją duchową drogę".

Książka, która pomoże ci zbliżyć się do Jezusa - zdjęcie w treści artykułu

(fot. prywatne archiwa autorów/ aj)

Nie weszłam na Mount Everest. Odkryłam własny

Maja Moller 

Za każdym razem gdy patrzę na zdjęcia dokumentujące udział kobiet w rozwoju alpinizmu, zastanawiam się, jak one to robiły. Jak można było wspinać się bez groteksowych butów i kurtki przeciwdeszczowej? I czy naprawdę sięgające do kostki spódnice i eleganckie kapelusze, zamiast ciepłych czapek, nie przeszkadzały w zdobywaniu szczytów? Co sprawiało, że wychowane w przyklasztornych szkołach panny z dobrego domu postanawiały narażać na szwank dobre imię i przemierzały górskie szlaki, zamiast szukać męża?

Gdy spoglądam na fotografie Margaret Brevoort, amerykańskiej alpinistki marzącej o tym, by zostać pierwszą kobietą, która zdobędzie Matterhorn, widzę dostojną i elegancką damę. Nie jestem jednak w stanie zobaczyć tego, co najważniejsze - uporu i determinacji, a przecież musiała mieć ich dużo więcej niż ja. Łączą mnie z nią marzenia o górach. Po lekturze książki "Wszystko za Everest" na mapie swojego życia zaznaczyłam kolejny punkt do zdobycia. Znajdował się na wysokości 8848 m n.p.m. Przez pewien czas byłam przekonana, że mam szansę na realizację tego pragnienia, dzisiaj jednak do marzeń o zdobyciu góry gór wracam z uśmiechem.

Łatwo się domyślić, że nie udało mi się wejść na Mount Everest. Moje codzienne wybory wiodły mnie bowiem powoli, ale konsekwentnie w zupełnie innym kierunku. Odkryłam w końcu najważniejszą wartość - miłość i tęsknotę za kimś, z kim będę zdobywać wszystkie szczyty, nie tylko te największe, i z kim będę mogła się zestarzeć. Wielkie marzenie o górskich szlakach w pewnym momencie w bardzo naturalny sposób zastąpiło inne, nieustannie rozpalające serce: marzenie o założeniu rodziny (...).

Pytania do twojej osobistej refleksji

  • Czy masz na swojej liście marzeń takie, które nie może się spełnić? Zastanów się dlaczego.
  • Z czego musiałeś zrezygnować w życiu, aby zrealizować swoje najgłębsze pragnienia?

Cierpienie w chrześcijaństwie. Czy Bóg tak chciał?

Siostra Ewa 

(...) W domu rekolekcyjnym, przy którym mieszkałam, odbywała się sesja dla osób po stracie. Cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. To pokazuje skalę problemu, ale daje też nadzieję, skoro te osoby szukają pomocy u źródła, czyli u samego Pana Boga. Często pojęcie cierpienia w chrześcijaństwie odbierane jest niewłaściwie - tragedia jawi się wtedy jako coś, co należy przyjąć bez szemrania, bo skoro się przytrafiła, to widocznie "Bóg tak chciał". Tymczasem On cierpi razem z nami. Nie tylko wtedy, gdy coś całkowicie niszczy nam życie, ale i w każdej, choćby najdrobniejszej sprawie sprawiającej ból. On jest zawsze po naszej stronie i leczy rany, byśmy z trudnych sytuacji wychodzili silniejsi i bardziej kochający.

Kiedy byłam w nowicjacie w Markach pod Warszawą, poznałam panią Beatę. Rok wcześniej straciła w wypadku nastoletniego syna. Można byłoby spodziewać się, że smutna i pogrążona w żałobie, będzie stronić od spotkań z ludźmi. Nic z tych rzeczy! Jej dom po śmierci Pawła zamienił się w przepiękną galerię pełną aniołów. Pani Beata z różnych materiałów tworzyła anioły-nastolatki, które przypominały jej syna. Oprócz tego z wielkim zapałem powiększała wciąż jego kolekcję kamieni. Znajomi przysyłali je m.in. z Australii, Izraela czy Argentyny. Pani Beata była przekonana, że Paweł patrzy z góry na najbliższych z tym samym uśmiechem, jakim obdarowywał ich za życia. Wiara pozwalała jej spotykać się teraz z nim na dużo głębszym, duchowym poziomie.

Wzruszało mnie to i napawało podziwem. Sam dom gromadził wielu sąsiadów z okolicy i cieszył oczy odwiedzających, anioły doczekały się wielu wystaw, a ich autorka odnalazła pasję i jest pełna życia. Tylko Bóg ma moc, by zło i cierpienie przemieniać w dobro. Nie mamy też lepszej orędowniczki w trudnych chwilach niż Maryja, bo to Ona współcierpiała wraz z Jezusem. Powierzenie mojego życia Bogu nie gwarantuje, że stanie się ono łatwe, ale cokolwiek się nie wydarzy, On będzie przy mnie. Trzeba tylko pokonać tę trudność, by w chwilach naszego cierpienia zaufać, że On może uczynić z niego coś pięknego.

Pytania do twojej osobistej refleksji

  • Co jest dla Ciebie najcenniejsze?
  • Jak mogłoby wyglądać Twoje życie, gdybyś to utracił? Spróbuj wyobrazić sobie jakieś dobro, które mogłaby przynieść taka strata.

Mężczyzna po 40-ce. O czym przypomniały mi urodziny?

ojciec Piotr 

(...) Nie było dla mnie  oczywiste, co mam robić osiemnastego grudnia, kiedy pożegnam trójkę jako pierwszą cyfrę określającą mój wiek. Ze względu na to, że ten dzień wypadał w ostatnich tygodniach mojej pracy jako duszpasterza akademickiego w Gdańsku, najpierw pomyślałem o imprezie, na którą zaprosiłbym studentów i innych znajomych. Młodszy o dziesięć lat, pozostałbym przy tej idei. Tak przecież należy świętować ważne momenty w życiu: hucznie i w gronie wielu osób! Wiedziałem jednak, że wcale tego nie chcę. Zorganizowałbym przyjęcie bardziej z powinności niż potrzeby serca. Może więc warto było zrobić to, na co miałem ochotę, zapominając o standardowym rozwiązaniu?

Ostatecznie z kilkoma bliskimi osobami spędziłem czas w tzw. escape room - miejscu, gdzie grupowo rozwiązywaliśmy zagadki i dobrze się przy tym bawiliśmy. Dzień czterdziestych urodzin sprawił mi radość. Nie był nadzwyczajny, ale nie nadzwyczajności potrzebowałem. Mogłem zobaczyć, że zmieniłem się w sferze mojej słabości: zadbałem o siebie. Takiej troski uczyłem się latami. Niepotrzebne "powinienem" przegrało. Opisuję mało znaczące wydarzenie, które zapamiętałem, gdyż zdarzyło się w ważnym dniu. Dzięki temu jest symboliczne, bo pokazuje to, na co długo pracowałem. Kiedy już sam mam czterdziestkę na karku, nie wydaje mi się, że docieram do końca drogi, ale raczej jestem w jej środku - jeśli dane mi będzie dożyć okolic przeciętnego wieku życia mężczyzn w Polsce. Nie tylko ten szczególny dzień, ale wcześniejsze lata pokazywały mi, że skuteczniej wprowadzam w życie to, w co wierzę. Wielokrotnie przecież wcześniej mówiłem o tym, że nie warto podejmować decyzji w oparciu o opinię innych, a jednak - co pokazało miwłasne życie - dla mnie samego było to trudne.

Dzień urodzin przypomniał mi o tym, że walka o dobre decyzje setki, a może i tysiące razy ostatecznie przynosi skutek. Ważnym elementem dojrzałości jest połączenie teoretycznych przekonań z praktyką życia. Rady udzielane innym wreszcie znalazły odzwierciedlenie w moim życiu. To małe urodzinowe zwycięstwo jest podobne do zmagań wielu osób. Podejmowanie wyborów niezależnie od opinii innych bywa trudne. Nierzadko od razu rozumiemy, że to dobra droga, ale późno wprowadzamy
to w życie. Kiedyś jednak trzeba! Dziś, choć ciało mam już słabsze i może nieco siwych włosów na głowie, widzę, że większość z nas musi przeżyć przynajmniej pół życia, żeby ta druga połowa przyniosła im wolność. Mam nadzieję dołączyć do tych, którym to się udaje.

Pytania do twojej osobistej refleksji

  • Co zrobiłeś lub czego nie zrobiłeś, bo obawiałeś się reakcji osób wokół Ciebie? Czego żałujesz?
  • Kto w Twoim otoczeniu wydaje się osobą najbardziej wolną od opinii innych? Co jemu/jej pomaga?
  • Czego Ty możesz się dzięki temu nauczyć?

*

Więcej w książce "Ile lat ma Twoja dusza? Znajdź swoją duchową drogę", którą możesz zamówić TUTAJ >> A już niebawem na DEON.pl specjalnie dla was opublikujemy test, który pomoże wam zorientować się w swoim "wieku duchowym". Stay tuned!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Piotr Kropisz SJ, s. Ewa Bartosiewicz RSCJ, Maja Komasińska-Moller

Zamiast liczyć lata kalendarzowe, policz swoje „lata duchowe”!

Daty urodzenia w dowodzie nie zmienisz, ale to, jak szybko starzejesz się psy­chicznie, w dużej mierze zależy od Ciebie. Książka, którą oddajemy w Twoje ręce, jest krokiem...

Skomentuj artykuł

Książka, która pomoże ci zbliżyć się do Jezusa
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.