"Jestem tutaj, aby ci pomóc" - usłyszała we śnie. Gdy się obudziła, zdała sobie sprawę z tego, że może poruszać kończynami. Kiedy wstała z łóżka, już wiedziała, że została uzdrowiona.
Pięćdziesięcioletnia Nouhad Al-Chami, matka dwanaściorga dzieci, 9 stycznia 1993 roku przeżyła porażenie mózgowe. W jego wyniku jej lewe ramię i lewa noga zostały całkowicie sparaliżowane, kobieta też z coraz większą trudnością mówiła. Chora została przetransportowana do szpitala Maritime w Bint Dżubajl (Liban). Do szpitala przyjmował ją doktor Józef Chamy, kardiolog, który skierował kobietę na oddział intensywnej terapii. Po wielu konsultacjach i wykonanych badaniach medycy stwierdzili, że porażenie było spowodowane osiemdziesięcioprocentową niedrożnością tętnicy mózgu. "W tym przypadku nie ma żadnego leczenia. Niemniej nadal mamy możliwość przeprowadzenia zabiegu chirurgicznego i zastąpienia zaporowych tętnic plastikowymi" - powiedział lekarz. Pacjentka opuściła szpital po dziewięciu dniach. Bardzo cierpiała z powodu bólu głowy. Wzywała Matkę Bożą i świętego cudotwórcę - Ojca Szarbela, prosząc ich, aby zabrali ją do nieba.
Widząc beznadziejność sytuacji, najstarszy syn kobiety, Saad, udał się z pielgrzymką do leżącego niedaleko ich domu klasztoru w Annai i przyniósł stamtąd poświęcony olej oraz ziemię z grobu św. Szarbela. Kiedy córka kobiety wmasowała olej św. Szarbela w ciało chorej, w dłoni i w stopie poczuła ona dziwne mrowienie. W trzecią noc po powrocie do domu kobiecie przyśnił się św. Szarbel. Widziała, jak wchodzi po schodach pustelni w Annai i uczestniczy we Mszy świętej w obecności mnichów. Podczas Eucharystii św. Szarbel podał jej Komunię.
Rankiem 22 stycznia 1993 roku Nouhad Al-Cha-mi potwornie bolała głowa. Kobieta ponownie zaczęła się modlić do Najświętszej Marii Panny i św. Szarbela. Wieczorem miała kolejny sen. Zobaczyła oślepiające światło, które wypełniło jej pokój. Do łóżka chorej zbliżyło się dwóch mnichów. Jeden z nich położył dłoń na szyi kobiety i powiedział: "Jestem tutaj, aby ci pomóc". Odwróciła się, ale nie widziała twarzy mówiącego. Z jego ciała i oczu promieniało bowiem oślepiające światło. Kobieta zapytała mnicha, dlaczego chce ją operować, a on odpowiedział, że dokona tego św. Ojciec Szarbel. Wówczas chora poprosiła o pomoc także Matkę Bożą, której figurka stała w pobliżu łóżka. Bała się, że zabieg będzie wykonany bez znieczulenia.
Nagle zobaczyła, że figurka Maryi stanęła między mnichami. W tej chwili kobieta poczuła straszliwy ból. Kiedy Ojciec Szarbel skończył operację, drugi mnich zbliżył się do chorej, poprawił jej poduszkę, pomógł jej prosto usiąść i podał kubek z wodą. Położył dłoń na szyi kobiety i powiedział: "Pij tę wodę". Chora odparła, że nie może pić bez rurki, bo ma sparaliżowany język, ale on odpowiedział, że teraz będzie już pić, jeść, wstawać i normalnie chodzić, ponieważ została uzdrowiona.
Kiedy kobieta się obudziła, uświadomiła sobie, że przełyka właśnie wodę i siedzi w pozycji, w jakiej kazał jej usiąść mnich z jej snu. Spojrzała na figurkę Matki Bożej, która stała na stole, tam gdzie zawsze. Potem poczuła ból w szyi i nieświadomie dotknęła bolącego miejsca. Nagle zdała sobie sprawę, że może poruszać swoją sparaliżowaną ręką i nogą. Nouhad Al-Chami wstała więc z łóżka. Od razu uklęknęła przed figurką Matki Bożej i wizerunkiem św. Szarbela, aby im podziękować. Później poszła do łazienki, spojrzała w lustro i zobaczyła dwa nacięcia na szyi: jedno po lewej, drugie po prawej stronie. Każde z nich miało około dwunastu centymetrów długości.
To wszystko działo się o drugiej nad ranem. Kobieta poszła do śpiącego w pokoju obok męża. Zdziwiony mężczyzna zapytał: "Jak tu przyszłaś? Mogłaś upaść i doprowadzić do tragedii!". Wtedy Nouhad Al-Chami spokojnie wyjaśniła mu, że została uzdrowiona i może chodzić. Następnego dnia rano udała się z mężem i synem do eremu w Annai, by tam podziękować św. Szarbelowi za cud.
Krewni i znajomi, którzy widzieli, w jakim stanie była kobieta, nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Wiadomość o jej cudownym powrocie do zdrowia rozeszła się po całym Libanie. Do Annai zaczęli przybywać ludzie, by ją zobaczyć, więc proboszcz miejscowej parafii ojciec Abdo Yaacoub i doktor Majida Chami poprosili ją, by na jakiś czas wyjechała z domu. Posłuchała i udała się do syna. Zaraz po przyjeździe, w nocy, znów odwiedził ją św. Szarbel i powiedział: "Zoperowałem cię, aby wszyscy cię widzieli i aby ludzie wracali do wiary. Wielu oddaliło się od Boga, od modlitwy, od Kościoła. Proszę cię o uczestniczenie we Mszy przy pustelni w Annai w każdy dwudziesty drugi dzień miesiąca. Przez całe twoje życie twoje rany będą krwawiły w każdy pierwszy piątek i dwudziesty drugi dzień miesiąca, na pamiątkę otrzymanej łaski". Od tamtego czasu Nouhad Al-Chami w wyznaczonym dniu udawała się do Annai, aby uczestniczyć we Mszy świętej i wspominać niezwykłe wydarzenie z jej życia.
15 sierpnia 1993 roku św. Szarbel znów przyszedł we śnie do kobiety i powiedział: "Nouhad, proszę, abyś w domu odmawiała różaniec w pierwszą sobotę każdego miesiąca". Kiedy kobieta obudziła się rano, wzięła kadzidło z małego domowego ołtarza, zapaliła świecę i zaczęła się modlić. Spojrzała na wizerunek św. Szarbela i odkryła, że wydziela się z niego olej. Ponadto dąb, który rósł w jej ogrodzie, a który we śnie pobłogosławił mnich, zaczął mieć takie same cudowne właściwości jak olbrzymi dąb rosnący na terenie klasztoru w Annai, w którego cieniu modlił się św. Szarbel.
2 września tego samego roku we śnie do Nouhad Al-Chami przyszła św. Rita. Położyła jej dłoń na ramieniu, pocałowała ją w czoło i powiedziała: "Pan Bóg ci pobłogosławił". Kobieta odwróciła się, aby powiedzieć jej, co się jej przydarzyło, ale św. Rita przerwała jej: "Wiem, św. Szarbel cię uzdrowił. A drugi mnich, ten, który dał ci wodę do picia, to był św. Maron".
Skomentuj artykuł