"Dla ofiary molestowania mówienie o tym, jest jak wchodzenie na Mount Everest tyłem i w sandałach"

"Dla ofiary molestowania mówienie o tym, jest jak wchodzenie na Mount Everest tyłem i w sandałach"
(fot. shutterstock.com)
Logo źródła: L'Osservatore Romano Véronique Margron / Marie-Lucile Kubacki

"Jeśli chodzi o Kościół, poza konkretnym progresem, który został poczyniony w tej sprawie, mężczyźni wciąż mają specjalną władzę, która czasem prowokuje postawy nieuzasadnionej uległości" - mówi Véronique Margron, teolożka i przełożona jednego z żeńskich zgromadzeń zajmujących się kobietami - ofiarami przemocy seksualnej.

***

DEON.PL POLECA

Marie-Lucile Kubacki: Jednym z najważniejszych aspektów kryzysu wykorzystywania seksualnego była omertà - zmowa milczenia (ten włoski termin odnosi się do zmowy obowiązującej w szeregach mafii sycylijskiej, w której pod karą śmierci zabraniano ujawniania działań mafii np. służbom policyjnym - przyp. tłum.). Jakie, w siostry odczuciu, są najważniejsze czynniki, które wpływają na zawiązanie się zmowy milczenia w kwestii wykorzystywania seksualnego?

Jest ich wiele i występują w różnych konfiguracjach w zależności regionu na świecie. Zbyt często Kościół jest postrzegany jako rodzina, co w kwestiach dotyczących wykorzystywania seksualnego, ma katastrofalne skutki. Fakt jest taki, że niestety także w rodzinach zdarza się, iż tego typu przestępstwa częściej pozostają w ukryciu niż są ujawniane. Dla kobiety, która stała się ofiarą wykorzystywania dokonanego przez brata, ojca lub matkę, znalezienie właściwych słów i mówienie o tym, co się stało, jest jak wchodzenie na Mount Everest tyłem i w sandałach!

Rodzina może być pięknym obrazem wzajemności i wrażliwości na każdego w sposób indywidualny. Ale kiedy instytucja rodziny przywodzi na myśl przede wszystkim zmowę milczenia i ekskluzywny klub wzajemnej adoracji, staje się czynnikiem działającym na niekorzyść ofiary. Czy nie mówi się czasem, że rodzinnych brudów nie pierze się publicznie, a to, co dzieje się w domu, powinno zostać w rodzinie?

Kolejnym czynnikiem odnoszącym się do naszej własnej słabości - tego podstawowego elementu, który nosi w sobie każdy z nas - jest pokusa, aby iść zawsze swoją droga, zajmować się swoimi sprawami, nie zwracać uwagi na to, co naprawdę się dzieje, nie angażować się. Odwaga jest cnotą. Emocja nie jest. Możesz wysłuchać ofiary i płakać razem z nią. Ale powiedzieć sobie, że na tym twoje zaangażowanie się nie skończy, to zupełnie inna sprawa. Potrzebny nam jest święty gniew. Potrzebujemy także wewnętrznej wolności, aby umieć powiedzieć sobie, że problemy, z którymi musimy się zmierzyć, żeby opowiedzieć się po stronie ofiary, są niczym w porównaniu z tym, co cierpi sama ofiara.

Kiedy myślimy o zmowie milczenia, najczęściej przychodzi nam do głowy kwestia pozycji mężczyzn w Kościele. Ale istnieje także zmowa milczenia wśród kobiet, matek zakonnych i kobiet konsekrowanych, które spotykają się z ofiarami wykorzystywania. W jaki sposób wyjaśnić to kobiece milczenie?

Nie jestem pewna, czy rzeczywiście istnieje coś wyjątkowo kobiecego czy wyjątkowo męskiego, co tłumaczyłoby powstawanie takiego milczenia… Jednakże jeśli chodzi o Kościół, poza konkretnym progresem, który został poczyniony w tej sprawie - poza tym, że poprzez sobór i po jego zakończeniu przyznano więcej przestrzeni kobietom i osobom świeckim - mężczyźni wciąż mają specjalną władzę, która czasem prowokuje postawy nieuzasadnionej uległości. Mam tu na myśli niedawno ujawnione przypadki, w których przełożeni zakonni zaczęli polegać na osądzie lokalnych biskupów, zamiast o podejrzanych aktywnościach bezpośrednio i natychmiastowo poinformować Rzym. W tych przypadkach okazywało się, że biskup miejsca nie był nadrzędną instancją dla przełożonego zakonu, który miał zgłosić sprawę. Jednak relacja władzy w tych przypadkach wyglądała tak, że jeśli biskup poprosił, aby nie przekazywać sprawy wyżej bez jego zgody, przełożony zakonny czuł się zobligowany do podporządkowania się tej decyzji.

Takie przypadki miały miejsce często nie ze względu na strach czy brak odwagi, ale raczej ze względu na uległość. W przypadku kobiet na stanowiskach kierowniczych w Kościele nie zawsze uznaje się, że nie podlegają lokalnej władzy, czyli mężczyznom. Dzieje się tak nawet wtedy, kiedy dla samych kobiet jest to jasne, że ich bezpośrednim rozmówcą powinna być Stolica Apostolska.

Aby przekonać się czy jest coś wyjątkowo męskiego lub wyjątkowo kobiecego, co tłumaczyłoby powstawanie zmowy milczenia wśród osób konsekrowanych w kwestii wykorzystywania, należałoby porównać liczbę istotnych przypadków uciszonych przez męskich i żeńskich przełożonych. Jednak wydaje mi się, że zagadnienie seksualności jest częściej postrzegane jako strefa tabu przez konsekrowane kobiety niż przez konsekrowanych mężczyzn. A sprawienie, że kobiety w zgromadzeniach zakonnych będą chciały dyskutować o tym zagadnieniu jest jeszcze trudniejsze.

W jakim sensie?

Trzeba byłoby się przekonać, w jak wielu nowicjatach kwestia seksualności jest właściwie dyskutowana! Przez około 20 lat wykładałam w seminarium, gdzie odbywały się zajęcia na temat życia emocjonalnego. Były to często zajęcia niewystarczające, ale przynajmniej w ogóle się odbywały. W nowicjatach, a szczególnie w nowicjatach zgromadzeń żeńskich, ta kwestia jest, obawiam się, o wiele bardziej niejasna. W niektórych nowicjatach odbywają się takie sesje, ale są to wyjątki.

Także podjęcie głębokiej refleksji nad tym tematem, a umożliwienie różnym osobom wyrażenia swojego zdania to dwie zupełnie różne rzeczy. Czasem o seksualności mówi się w sposób utajony lub w gronie szczególnych, bliskich przyjaciół. Ale takie rozmowy nie dają nam możliwości przemyślenia kwestii relacji opartych na władzy. I tak jak wykorzystywanie seksualne w Kościele - czy zresztą wszędzie - wydaje się być dokonywane głównie przez mężczyzn, tak wykorzystywanie władzy i manipulacja sumieniem są w równej mierze dokonywane przez mężczyzn i kobiety. I jest to również ogromnie wyniszczający proceder.

Te przypadki nadużywania władzy przywodzą mi na myśl zjawisko, które psychoanalitycy nazywają "klimatem kazirodczym". Termin ten oznacza, że inne osoby są zdominowane przez ciebie, a ich punkt odniesienia są zupełnie zagubiony, przez co nie mają szansy być wolni. Taka zależność między osobami nie musi koniecznie wiązać się z wykorzystywaniem seksualnym. Niektóre przypadki kobiet funkcjonujących w społeczeństwie wykazują znamiona "kazirodczego klimatu". Jest to rodzaj atmosfery, która ma destrukcyjny wpływ na życie w jego najgłębszych strukturach i która jednocześnie jest prawie niemożliwa do zademonstrowania.

Co wyjaśnia milczenie kobiet konsekrowanych, które padają ofiarami wykorzystywania…

Do rozszyfrowania tego kazirodczego klimatu potrzebne są odpowiednie klucze. Często w społecznościach zakonnych, w których pojawia się jakiś rodzaj dysfunkcji, sprawy tego rodzaju są tuszowane, spętane więzami posłuszeństwa. Jest to tym bardziej okropne, że kiedy wstępujesz na drogę życia zakonnego, masz zaufanie do swoich współsióstr czy współbraci, a twój próg czujności jest obniżony, co jest zresztą całkowicie normalne. Przyszedłeś tam dla Chrystusa, a znalazłeś się w sytuacji porzucenia w wierze. Kiedy twoi przełożeni mówią ci, że ten ojciec lub ta siostra będą za ciebie odpowiedzialni, ufasz im, ponieważ tak zdecydowała instytucja, z którą dobrowolnie się związałeś.

W takim kontekście każdy przypadek wykorzystywania jest powodem głębokiego poczucia winy, o którym nie da się mówić. Potrzeba wielkiej odwagi i niesamowitego poczucia jasności sytuacji, aby pokonać tę "barierę dźwięku" w takich okolicznościach.

Często aby uwolnić się z tego wyniszczającego uścisku, potrzebny jest szok, który spowoduje ktoś z zewnątrz - impuls, który sprawi, że mury więzienia się posypią: zdarzenie rodzinne, skandal w społeczności albo wizytacja narzucona przez kompetentne kościelne władze…

Życie chrześcijańskie polega na zaufaniu, ponieważ zasadza się na danym słowie: na "ślubuję ci", "oddaję się", "przebaczam ci". Jednym z ważnych obszarów, na które musimy zwrócić uwagę, jest praca nad czujnością, ale nie taką, która poprowadzi nas do nadmiernej podejrzliwości. Podejrzliwość jest trucizną dla każdej wspólnoty. Wyzwaniem dla nas jest ustanowienie procedur i instrumentów kontroli, które będą w sposób precyzyjny zachowywać odpowiednią jakość i poprawność naszych więzi. W przeciwnym razie będziemy skazani na inną jakość - tę nadwerężoną. A jedyną opcją dla tych, którzy będą chcieli dbać o dzieci i osoby szczególnie narażone na nadużycia, będzie życie w niekończącym się paśmie podejrzeń.

Véronique Margron - teolożka moralna, prefektka Konferencji do spraw Zakonników i Zakonnic Francji (fr. Conférence de Religieux et Religieuses en France, CORREF) oraz przełożona generalna francuskiego Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Miłosierdzia, od dłuższego czasu pomaga kobietom, które padły ofiarą wykorzystywania seksualnego. Wywiad ukazał się pierwonie na portalu L'Osservatore Romano

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Daniel Wojda SJ

Odkryj w sobie duchowy potencjał

Przed użyciem tej książki prosimy o dokładne zaznajomienie się z instrukcją, nawet jeżeli używasz podobnego produktu. Instrukcję należy zachować do ewentualnego zastosowania w przyszłości.

Pogłębiarka: najbardziej zaawansowane narzędzie służące dobrej...

Skomentuj artykuł

"Dla ofiary molestowania mówienie o tym, jest jak wchodzenie na Mount Everest tyłem i w sandałach"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.