Cavs i Celtics górą w meczach na szczycie
Najwięksi faworyci ligi NBA spotkali się ze sobą w piątkowy wieczór: Los Angeles Lakers podejmowało Cleveland Cavaliers, a Orlando Magic gościło Boston Celtics. W obu meczach lepsi okazali się goście. Marcin Gortat zagrał, ale punktów nie zdobył.
Los Angeles Lakers musieli uznać wyższość Cleveland Cavaliers, którzy w "Mieście Aniołów" wygrali 102:87. Na nic zdało się 35 punktów Kobe Bryanta, bo LeBron James z kolegami grali zdecydowanie lepiej i w ataku i w obronie.
Fani Lakers byli rozczarowani porażką i nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy - na parkiet poleciały plastikowe butelki i inne drobne przedmioty.
"Kawalerzyści" przerwali zwycięską passę Lakers, którzy wygrali pięć kolejnych spotkań, a przed własna widownią nie przegrali od jedenastu spotkań. Mecz nie toczył się w świątecznej atmosferze, ale był twardy i zacięty. Sędziowie odgwizdali pięć fauli technicznych, w tym cztery gospodarzom, a z parkietu został wyrzucony Lamar Odom.
Po raz 12. w Święta "pracowali" Kobe Bryant i Shaquille O'Neal (11 punktów i 7 zbiórek), ale przyćmił ich LeBron James. Uzyskał 26 punktów, miał dziewięć zbiórek i tyle samo asyst. Rekord w karierze zanotował jego kolega Mo Williams, który zdobył 28 pkt i był najskuteczniejszym zawodnikiem Cleveland.
"Ten mecz był jak barometr. Dał nam znać, w którym miejscu jesteśmy, do czego powinniśmy zmierzać. W defensywie Moon i Parker zrobili niesamowitą rzecz przeciwko Bryantowi. Próbowaliśmy budować mur wokół Bryanta, tak, by wszędzie widział twarze obrońców i to się udało" - powiedział James.
"To dla nas dzwonek, poważne ostrzeżenie" - powiedział Kobe Bryant, który trafił tylko 11 z 32 rzutów za dwa punkty, ale miał sto procent skuteczności wolnych (12 z 12), a ponadto dziewięć zbiórek i osiem asyst.
Zespół Boston Celtics pokonał na Florydzie Orlando Magic 86:77. Do przerwy na koncie gospodarzy były zaledwie 28 punktów. Fatalnie grał gwiazdor Magic Dwight Howard, który zdobył zaledwie pięć punktów trafiając tylko jeden z siedmiu rzutów za dwa punkty (miał także 20 zbiórek). Marcin Gortat był najkrócej występującym zawodnikiem gospodarzy - na parkiecie przebywał 4 minuty i 21 sekun, podczas których nie zdobył punktów. Polak zebrał z tablicy trzy piłki i dwukrotnie faulował.
"Celtom" nie przeszkodziła nieobecność lidera Paula Pierce'a (czeka go dwutygodniowa przerwa z powodu stanu zapalnego w kolanie). Jego koledzy spisali się znakomicie, a klasę pokazał 23-letni Rajon Rondo, który był bliski uzyskania triple-double: miał 17 pkt, 13 zbiórek, osiem asyst, a statystyki zepsuło mu jedynie osiem strat. Trener Bostonu Doc Rivers powiedział, że kluczem do wygranej było ograniczenie poczynań Howarda.
"Stosowaliśmy przeciw niemu defensywę jeden na jeden. Świetnie wywiązywali się z tego zadania Kendrick Perkins, Rasheed Wallace i Glen Davis, więc nie potrzebowaliśmy żadnych innych sposobów, by zatrzymać Dwighta" - powiedział Rivers.
Była to ósma porażka Orlando w sezonie i 23 zwycięstwo drużyny z Bostonu. Najwięcej punktów dla Magic uzyskał Vince Carter - 27.
New York Knicks - Miami Heat 87:93 (23:21, 14:20, 17:23, 33:29)
Orlando Magic - Boston Celtics 77:86 (19:18, 8:20, 26:23, 24:25)
Los Angeles Lakers - Cleveland Cavaliers 87:102 (19:23, 23:28, 17:25, 28:26)
Phoenix Suns - Los Angeles Clippers 124:93 (30:26, 37:29, 34:22, 23:16)
Portland Trailblazers - Denver Nuggets 107:96 (24:31, 25:20, 25:25, 33:20)
Skomentuj artykuł