Coś niesamowitego! Pechowy Małysz na podium
Simon Ammann wygrał konkurs na skoczni Holmenkollen w Oslo. Adam Małysz zajął drugie miejsce, choć po pierwszej serii był dopiero trzynasty.
Jak określić to, co spotkało Małysza podczas pierwszej serii skoków? Słowo "pech" - pasujące do zajmowanej przez Polaka przed serią finałową lokaty - brzmi zbyt banalnie. Jak nazwać to, co Małysz zrobił w serii drugiej? Słów brakuje...
Organizatorzy konkursu od początku musieli zmagać się z silnym wiatrem, wiejącym w oczy skoczkom. Sprzyjał on większości zawodników w uzyskiwaniu dalekich odległości, toteż sędziowie kilka razy podejmowali decyzje o obniżeniu rozbiegu i rekompensacie punktowej dla skaczących z niższej belki. Po raz kolejny rozbieg obniżono przed skokiem Małysza. Jak na złość właśnie wówczas ustał wiatr. Polak zmuszony był dwukrotnie zejść z belki i czekać na poprawę warunków. Po chwili wiatr ponownie się wzmógł, ale dla odmiany nie wiał - jak wcześniej - wprost pod narty, tylko kręcił z różnych stron skoczni. Zrezygnowany Małysz musiał wykonać skok, choć po minie zawodnika widać było, że zdaje sobie sprawę iż wiele nie będzie w stanie zdziałać. I faktycznie - po wyjściu z progu boczny podmuch pociągnął prawą nartę Małysza i zachwiał pozycją skoczka, który w efekcie zaliczył 128,5 metra. Skok Polaka pokazał jak niedopracowany jest nowy system przeprowadzania zawodów. Małyszowi odliczono aż 17 punktów, mimo że warunki bardziej mu zaszkodziły niż pomogły. Tuż po lądowaniu reprezentanta biało-czerwonych w atmosferze powrócił spokój i skaczący zaraz po Małyszu Andreas Kofler pobił rekord skoczni lądując 11 metrów dalej, przy czym odliczono mu zaledwie 10,8 punktu.
Po pierwszej serii prowadził Ammann, który skoczył 135,5 metra. Szwajcar jest w czepku urodzony, bowiem i on miał kłopoty z warunkami na skoczni w Holmenkollen. Tyle tylko, że w serii próbnej, w której uzyskał zaledwie 98 metrów.
Małysz w drugiej serii pokazał, jak skacze w normalnych warunkach. Polak osiągnął 136,5 metra, podczas gdy skaczący przed i po nim zawodnicy mieli kłopot z doleceniem do 120 metra. Gregor Schlierenzauer, Wolfgang Loitzl, Martin Koch... każdy z nich po drugim skoku lądował za Małyszem. Drugi po pierwszej serii Kofler zaliczył tylko 116 metrów i także przegrał ze skoczkiem z Wisły. I tylko na Ammanna nie było mocnych. Szwajcar skoczył 12 metrów bliżej od Małysza, ale przewaga z pierwszej serii wystarczyła do odniesienia 9 wygranej w sezonie.
Czy Małysz wygrałby z Ammannem, gdyby nie pech w pierwszej serii? Tego nie dowiemy się nigdy. Ale postawa polskiego skoczka w dzisiejszym konkursie sprawia, że nadany mu przez kibiców i dziennikarzy tytuł "Króla Holmenkollen" jest wciąż aktualny.
Oprócz Małysza po dwie próby wykonali pozostali nasi reprezentanci. Kamil Stoch, po skokach na odległość 123 i 122 metrów sklasyfikowany został na 22. miejscu, Stefan Hula był 26. (123,5 i 117,5), a Łukasz Rutkowski - 28 (128 i 105).


Skomentuj artykuł