"Czyści i na poziomie" kontra "wszy słoikowe"

fot. Krzysztof Wołodźko

Sądziłem, że niewiele mnie w polskiej publicystyce zaskoczy. Jednak niedawny artykuł Marcina Sztettera "Warszawę zaatakowały WSZY SŁOIKOWE" (tak oryginalnie), opublikowany na portalu eDziecko potwierdza najgorsze obawy co do procesów społecznych i kulturowych zachodzących w Polsce.

Tekstu tego nie znajdziecie już państwo w całości w Sieci. Jego fragmenty opublikował portal wawalove.pl. Oryginał został usunięty przez redakcję portalu eDziecko pod wpływem oburzonych czytelników. Co ich tak zdenerwowało, wzbudziło niesmak? Autor zawarł tam krótką informację, tyle że podaną w tonie zdumiewająco pogardliwym i obraźliwym. Jego dziecko dostało "wszy słoikowych" w prywatnym przedszkolu dla ludzi "na poziomie i czystych". Cóż to są "wszy słoikowe"? Sztetter wysnuł tezę, że wszy do prywatnego przedszkola (powtórzmy: dla dzieci "ludzi czystych i na poziomie") przyniosły dzieci "słoików", czyli osób żyjących w Warszawie, ale pochodzących z szeroko rozumianej prowincji. Autor nie szczędził przy tym dobrych rad "słoikom": "Widzisz, że kuzyn lekko podśmierduje i drapie się po głowie, to zwróć uwagę i nie pozwól się dziecku z nim bawić dopóki się nie podda dezynsekcji". Sztetter i tak się powstrzymywał. Mógł przecież nie owijając w bawełnę napisać, że wszy mają mieszkający gdzieś pod Warszawą, z dala od enklaw "ludzi czystych i przyzwoitych" "podśmierdujący" dziadkowie dzieci "słoików".

Nie dziwi troska rodzica o dziecko, miał prawo się zaniepokoić. To, co naprawdę wzbudziło złość czytelników, wiązało się z obelżywym i protekcjonalnym tonem i bezrefleksyjnym podaniem źródła problemu. Jesteś z prowincji? Przywozisz wszy do Warszawy. Jesteś z prowincji? Twoja rodzina to z dużym prawdopodobieństwem brudasy. Dodajmy do tego: wedle światopoglądu Sztettera ludzie dzielą się najpewniej na tych, którzy oddają dzieci do prywatnych przedszkoli (a później zapewne prywatnych szkół, a do tego mieszkają na strzeżonych, tak modnych w stolicy osiedlach), są "czyści i na poziomie" i na tych, którzy są brudni, nie na poziomie i posyłają dzieci do szkół publicznych. Niestety, ten prosty podział świata, wedle którego "gorsi ludzie" roznoszą wszy, a czyści muszą się przed nimi chronić przypomina pewne wzorce - mówiąc wprost - rasistowskie. A dodam, że w czasach okupacji Niemcy rozlepiali także na ulicach Warszawy plakat z wizerunkiem Żyda i napisem "Żydzi. Wszy. Tyfus plamisty". Oryginał można obejrzeć tutaj. Czy przesadzam? Nie sądzę. To nie ja wymyśliłem termin "wszy słoikowe", oraz podział na majętnych "ludzi czystych i na poziomie" i całą resztę ludzkości.

DEON.PL POLECA

Swoją drogą, każdy, kto zna trochę kłopoty ze zdrowiem dzieci i dorosłych dobrze wie, że nie trzeba jechać ze stolicy na prowincję, by "złapać wszy". A każdy, kto zachował jeszcze trochę oleju w głowie wie, że także ludzie ubożsi mają w zwyczaju dbać o higienę. Podobnie jak wśród majętnych zdarzają się abnegaci...

Trochę sobie kpię z pana Sztettera, ale trochę zdumiewam tym, co się dziś dzieje w Polsce, w głowach "ludzi czystych i na poziomie", w dużej mierze przecież nuworyszy. I jeszcze lepiej zaczynam rozumieć problemy południowoamerykańskiej teologii i perspektywę papieża Franciszka, jego spojrzenie na świat, wynikające z poznania tamtejszych realiów, z oglądanych na każdym kroku oceanów ubóstwa i enklaw bogactwa. Ze znajomości świata, w którym bogaci separują się od wszystkich, nie tylko za murami posiadłości i strzeżonych osiedli, ale także za murami pogardy, protekcjonalizmu, poczucia wyższości, jaki daje im status materialny i społeczny. Bogaci/bogatsi chowają się w złotych klatkach, które też są gettami, albo piętnują innych od siebie. Myślę, że podobne zjawiska coraz częściej będziemy dostrzegać także nad Wisłą - od stolicy zaczynając.

A skoro jesteśmy przy "gettach dla bogatych". Trójmiejska "Gazeta Wyborcza" podała ostatnio informację: "Załamani mieszkańcy luksusowych apartamentów: »W Sea Towers« jest taka ochrona, że nie możemy wejść". Okazuje się, że - na życzenie zarządu wspólnoty - wprowadzono tak ścisłe obostrzenia (karty dostępu), że nawet właściciele mieszkań mają problemy z dostaniem się do nich. Kuriozalne? Owszem. Ale wymownie pokazuje logikę świata, w którym strach przed innymi może rykoszetem wrócić do ludzi, którzy przecież z tą logiką się godzą.

Światy pana Sztettera, redakcji eDziecko, która dopiero pod wpływem czytelników skasowała skandaliczny tekst i mieszkańców gdyńskich apartamentowców są do siebie podobne. To, niestety, świat uprzedzeń i obawy przed innymi. Świat "ludzi czystych i na poziomie". Niepokojąco czystych i niepokojąco "na poziomie"... Polska nie jest już krajem wspólnoty narodowej. Jest sumą egoizmów - im wyżej w hierarchii społecznej, tym egoizmy te mają większy wpływ na naszą rzeczywistość. Ale nie wszystkim to na szczęście odpowiada. Dlatego portal eDziecko musiał usunąć tekst o wszach roznoszonych przez dzieci "słoików". Zastanawiam się tylko, czy wygrało poczucie przyzwoitości, czy urażona duma? Mam nadzieję, że to pierwsze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Czyści i na poziomie" kontra "wszy słoikowe"
Komentarze (8)
6 listopada 2013, 20:01
Uzupełnię. W centralach banków w Warszawie jest nieco większa kumulacja snobów, niż w innych przedsiębiorstwach w stolicy. Miałem okazję pracować w dwóch takowych i poznać pewne mechanizmy od kuchni. A ponieważ mam jakąś tam alergię na snobizm, przycisnąłem niektóre osoby - te, które wykazywały największą pogardę do przyjezdnych, w ogóle do mieszkańców innych części Polski, niż Warszawa. I cóż się okazało, czasami dopiero na zakrapianej imprezie firmowej, że oni sami również są przyjezdni, co skrzętnie ukrywali przed innymi. Może trochę wcześniej przyjechali. Ale tak chcieli odciąć się od swego "prowincjnalnego" pochodzenia, że wmówili sobie, że są "warsiawiakiami pełnom gembom" i ...uwierzyli w to... Oczywiście jest też cała masa przyjezdnych, "normalnych":) Rodowitego, naprawdę rodowitego Warszawiaka trudno mi było spotkać, tych nielicznych których poznałem, mam o nich dobre zdanie - ludzie wyluzowani, z dystansem do siebie i do świata, bez większych kompleksów. A za Tomkiem powiem, tak, ta "prowincja" stoi czasami na dużo wyższym poziomie cywilizacyjnym, niż wielu przebywających (nie powiem Warszawiaków) w stolicy. A, jak zobaczycie auta na blachach warszawskich nad morzem, szpanerów z wypasionymi deskami serfingowymi, albo w górach, z super-hiper drogim sprzętem narciarskim, na których inni mówią: ta warszawka się panoszy..., postawcie pieniądze, że to nie są rodowici Warszawiacy. Powinniście się szybko dorobić:)
KP
Kazimierz Pawlak /Sami swoi
6 listopada 2013, 18:53
Ludzie nie dzielą się na warszawiaków i "słoiki" ale na  mądrych i głupich.
T
Tomek
6 listopada 2013, 16:19
Podziele zdanie Pana Rafała Borowskiego. Warszawa jak i inne duże miasta, i nie tylko duże, jest miastem ludzi przyjeżdżających z prowincji. Dobitnie widać to chociażby w pustych kościołach 1 listopada. Na dziś dzień mieszkaniec wsi, małego miasta, czy dużego nie odstaje higieną od reszty. W każdej z tych grup można spotkać osoby zaniedbane. Poza tym w młodym pokoleniu nastała polaryzacja, niczym się nie różnią w zasadzie, nawet pochodzenie, wykształcenie itp. nie mają znaczenia.
A
aka
6 listopada 2013, 12:31
@Margi - nie wiedziałam, że warszawscy kloszardzi tacy oczytani i wiedzą, co jest tematem mainstreamowej prasy. uwaga - kloszard to brzmi dumnie!
M
Margi
5 listopada 2013, 23:53
Dzisiaj jechałam tramwajem z "prawdziwym warszawiakiem" - zachlanym, śmierdzącym, hałaśliwym, może i zawszonym, który przez pół godziny głosił swą teorię podziału świata na słoiki i "prawdziwych war(w)szawiaków" - to jest efekt etykietowania ludzi, tworzenia i utrwalania durnych podziałów, baaardzo przecież śmiesznych... Żenada:) Pozdrawiam, Słoiczyca:)))
K
klawisz
5 listopada 2013, 23:51
Bezczelne lemingi po samouwłaszczeniu się ich tatusiów, rodzicielek  i wujków z tytułami naukowymi SB, UB, WSI albo TW zamykają się w gettach przerażeni odkrytą już publicznie prawdą kim są i czemu to zawdzięczają. Trzeba im będzie niedługo dla bezpieczeństwa wybudować wysokie mury z zasiekami pod wysokim napięciem i lokale 2x3 m.
J
Javer
5 listopada 2013, 23:01
A mnie dziwi, że autora to zaskoczyło. I niech odpowie: czy więcej pogardy dla współobywateli jest u kogoś, kto oskarża dzieci "innych" o zawszenie, czy u kogoś, kto zabiera pracownikom ponad 50% ich pensji na podatki i tak manipuluje, że będa mieć głodowe emerytury? Albo ktoś, kto cynicznie wprowadza takie przepisy do służby zdrowia, że wiele osób umrze wcześniej, wiele będzie żyć z bólem przez kilka lat czekając na rehabilitację, itp.? Albo ktoś kto drwi sobie z praw rodziców i dzieciom funduje pogadanki o tęczowych rodzinach? Gdzie autor widzi większą pogardę?
5 listopada 2013, 20:47
Ponieważ mieszkałem w Warszawie około 6 lat z przerwami, mam pewne obserwacje, zadałbym Panu Marcinowi Sztetterowi pytanie, w którym roku on sam przybył do Warszawy, a w najlepszym przypadku, w którym roku jego rodzice przyjechali do Warszawy. A może Autor już coś wie więcej na ten temat? :)