Jak gruchnie, to się zmienimy

Kryzys stał się słowem, które interpretuje większość wydarzeń w ostatnim czasie. Nadto przypomina starożytne fatum, które jak widmo unosi się nad Ziemią, a konkretnie nad Europą oraz krajami ekonomicznie rozwiniętymi i dostatnimi. Bo w Afryce, Ameryce Płd. i na sporych połaciach Azji śpiewają zupełnie inne pieśni.

Powtarzamy w kółko refren o kryzysie, gospodarczym krachu i cywilizacyjnym przełomie, bo ogarnia nas lęk. Przyzwyczajamy się do stabilizacji, chcemy godziwego i spokojnego życia, względnej przewidywalności, pewniejszej przyszłości. Cóż, w sumie normalne ludzkie oczekiwania. Ale na własne oczy widzimy, że systemy emerytalno-zdrowotne zaczynają trzeszczeć. Portfele się uszczuplają. Społeczeństwa europejskie starzeją się.

Zasiadam do porannego przeglądu prasy. Dzisiejsza "Rzeczpospolita" donosi, że w naszym kraju zamyka się szkoły, bo nie ma na nie funduszy z budżetu centralnego. Ceny idą w górę, a właściwie galopują. (To drugie słowo jest medialnie o wiele lepsze, ponieważ rodzi większy dreszczyk emocji i niepokoju).

"Gazeta Wyborcza" pisze, że młodzi nie potrafią znaleźć pracy, bo naprodukowaliśmy taką rzeszę magistrów na różnych "kosmicznych" i nikomu niepotrzebnych kierunkach, że teraz nie wiemy, co z nimi zrobić. Więc nieboraki błąkają się ze swoimi CV od jednej firmy do drugiej. I wszędzie słyszą tę samą śpiewkę: kryzys, tniemy koszty, nie mamy czasu na doszkalanie, praktykant to kula u nogi, nie starcza nam już na swoich pracowników, a gdzie tam jeszcze na nowicjuszy, wokół których trzeba chodzić i wszystkiego ich uczyć. Kto może sobie na to pozwolić? Najpierw trzeba zatroszczyć się o "swoich". Niektórzy pracodawcy w ogóle nie zawracają sobie głowy tłumaczeniami. Większość CV od razu ląduje w koszu.

Co więc pozostaje młodym? Demoralizujące próżnowanie w domu. Depresja, bo rodzi się poczucie, że jest się niepotrzebnym, zbędnym, nieprzydatnym, że całe te studia to chybiona inwestycja. (Bo może czasami taka była). Co zaradniejsi znajdują w końcu odpowiadającą im pracę, ale muszą się nabiegać i uzbroić w anielską cierpliwość. Inni harują na plantacjach pomidorów lub ogórków. Albo szorują gary, tyle że nie u nas, lecz za granicą. A wcale niemała grupa nabywa trwałych urazów i niechęci do ukochanej ojczyzny. I nie chcą do niej wracać, bo czegu tutaj szukać?

I kto temu winien? Najczęściej jakiś jeden kozioł ofiarny. Publicyści "Rzeczpospolitej" zgodnym chórem powtarzają, że to jest państwo, a ściślej mówiąc rząd, coraz bardziej bezsilny i niewydolny. Ten na poły metafizyczny (po)twór, z siedzibą w Warszawie, który wysysa z nas soki, ale nie daje nic w zamian. A przecież rząd powinien być tatusiem, niemalże bogiem, który prowadzi za rączkę, rozdaje kieszonkowe (byle duże), broni, przykrywa kocykiem, kiedy zimno, wydziela tabletki, przynosi śniadanko do łóżka, a nawet wkłada zupę łyżką do buzi. Bo przecież się należy. Płacimy podatki, więc mamy prawo żądać.

Ale czy samo państwo, jakkolwiek by je pojmować, zdoła nas wybawić? Wątpię. Potrzeba mesjasza tkwi głęboko w ludzkiej psychice. Czasem mam wrażenie, że  oczekujemy zbyt wiele od instytucji państwowych, ministrów, urzędów, którzy uczyniliby naszą drogę równą i gładką. A zadaniem państwa jest głównie pomoc, a nie wyręczanie.

Grzegorz Górny pisze w "Plusie Minusie", że to nawet dobrze, iż tak się sprawy mają. Jego zdaniem, nowoczesne socjalne państwo psuje rodziny, powoduje powolny zanik rodzin wielopokoleniowych i wielodzietnych, bo społeczeństwo swoje nadzieje lokuje w państwie, które ma wszystko zabezpieczyć, łącznie ze spokojną i stabilną starością. A wiele wskazuje na to, że ten system kiedyś poważnie się zachwieje, jeśli nie wydarzy się coś nadzwyczajnego. Nie będzie tak wiecznie. Jakie więc antidotum przepisuje Górny? Trzeba rodzić więcej dzieci. To one zabezpieczą przyszłość rodzicom, zadbają o mamę i tatę we właściwy sposób. Może to i jest jakieś wyjście z impasu. Prawda, że w większej rodzinie bardziej liczą się więzi niż, na przykład, wystrój mieszkania. Paradoksalnie, nie wszystko wówczas trzeba mieć. Ale czy dzieci mają być środkiem do celu? Czy po to wydaje się je na świat, by potem troszczyły się o przyszłość swoich rodziców? Czy można ot tak po prostu wrócić do dawnego modelu? Czy nie mamy do czynienia z nieodwracalnymi zmianami?

W ubiegły czwartek dzwonię do Lubomiry Szawdyn, uznanej psychiatry i psychoterapeutki uzależnień, aby umówić się na wywiad. Wyjaśniam o co mi chodzi i przy okazji dzielę się spostrzeżeniem, że, według mnie, uzależnienia stają się chyba chorobą cywilizacyjną, szczególną plagą naszych czasów. Są wynikiem presji rynku i osiągnięć. Wiążą się ze wzrostem różnych możliwości. Wypływają z bezradności wobec zmian kulturowych i atmosfery narastającego kryzysu. Na co pani Szawdyn z rozbrajającą szczerością odpowiada, że uzależnienia zawsze były, bo ona zajmuje się tym od prawie 50 lat, chociaż istotnie nie w takiej skali jak obecnie. Dzisiaj gabinety terapeutów zaczynają pękać w szwach. Lawinowo rośnie liczba ludzi, którzy jak niewolnicy w kajdanach, błagają o wyzwolenie. Nie można nadążyć z "przerobem". A na samym końcu naszej krótkiej telefonicznej rozmowy, pani psychiatra dodaje: "Mamy tyle uzależnień, bo ludziom jest za dobrze. I w głowach się przewraca. Jak przyjdzie wojna albo inna bieda, to od razu uzależnienia zmniejszą się o połowę".

I tak się rozstaliśmy, a na mnie spadł kubeł zimnej wody. Wniosek z tego taki, że dobrobyt nie zawsze sprzyja rozwojowi. Więc może kryzys co pewien czas jest potrzebny, choć tak niemile widziany.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak gruchnie, to się zmienimy
Komentarze (52)
PZ
POparte zaciskanie pasa
16 stycznia 2012, 10:29
Ty POlaku, byłeś durny, I bezmyślnie szłeś do urny. Więc nie pytaj, z czyjej winy W rządzie same  z  urny  kliny…
PZ
POparte zaciskanie pasa
16 stycznia 2012, 10:27
...do Hameryki byście się wybrali dziady? W POlsce wy nie dacie rady przeżyć dłużej niż do wiosny, a wasz lament jest żałosny, bo kto dziadków wspierać będzie, jeśli w kraju bieda wszędzie? Kto was wesprze, przyodzieje? Widać co się w kraju dzieje! Tusk pomaga oligarchom, zwykłym ludziom to nie warto, Po co żyją? Kto ich chce? Tuska problem? Przecież nie! Eutanazje dla Was zrobią, byście umierali godnie, byście się tu nie męczyli. Oni dobrze będą żyli!  
PZ
POparte zaciskanie pasa
16 stycznia 2012, 10:25
Wielkie POparcie (znalezione w sieci) POpierajcie rząd ten czynem, Renciści i stare pryki. I zdychajcie przed terminem, Albo won!- do Ameryki. a młodziaki na zmywakach, W Reichu, Danii, szmatach w Anglii. To do kraju nie wracajcie, Tu nie będzie `CUD IRLANDII’! Dużo Donio obiecywał, Cen obniżkę, demokrację. Z Wyborców się naigrywał, Mamy teraz PLUTO-KRACJĘ! Jeśli już coś obiecywał, To najwyżej Tym na górze. On swój ludek tylko kiwał, Myśląc o PREZYDENTURZE.
16 stycznia 2012, 10:08
2. Szkoda czasu na rozliczenia. Lepiej urwać łeb Lewiatanowi. Coś jak z jawnogrzesznicą. "Nikt cię nie potępił. Nikt Panie. I ja cię nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz." :-) Szczerze mówiąc tu zaczyna sie realny problem o którm warto rozmawiać. Co wolno urawac temu  Lewiatanowi, żeby odebrac mu diabelskość a pozwolić tylko wspomagać w niezbędnym zakresie najsłabszych. "Wówczas zapytają i ci: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?
S
sn
16 stycznia 2012, 09:53
2. Szkoda czasu na rozliczenia. Lepiej urwać łeb Lewiatanowi. Coś jak z jawnogrzesznicą. "Nikt cię nie potępił. Nikt Panie. I ja cię nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz."
16 stycznia 2012, 09:08
 (...) Kryzys jest więc nieodłącznym i koniecznym działalności gospodarczej człowieka. Szukanie winnego kryzysu jest jakimś nieporozumieniem. (...) Etatyzm staje się współczesnym bałchowalstwem. (...) (...) Dobrobyt nigdy nie sprzyja rozwojowi. (...). 1. Szukanie winnego kryzysu to rzeczywiście zadanie troche bezsensowne. Natomiast poszukiwanie ekonomistów, którzy planowali przyszłość Państw zakładając, że kryzysu juz nigdy nie bedzie jest stosunkow łatwe. 2. Ale jest róznica pomiędzy wspieraniem etatyzmu -  a próba rozliczenia etatystycznego państwa z jego zobowiązań. 3. Dobrobyt nie zawsze sprzyja rozwojowi - największe postępy czynią Ci, którzy czuja się nienasyceni. I to jest rzeczywiście optymistyczna konkluzja. w wersji duchowej Św. Augustyna brzmi: "niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu" PS. Jak widac zawsze na artykuł można spoglądać z puktu widzenia optymisty.
M
mądrala
16 stycznia 2012, 08:10
ani dobrobyt, ani nędza...;) a prawda jest taka, że nie chodzi tu tylko o warunki materialne....
S
sn
16 stycznia 2012, 08:03
       Jednym z celów marksizmu było wyeliminowanie cykli koniunkturalnych, a środkiem miało byc centralne planowanie. W praktyce okazało sie, że lekarstwo jest gorsze od choroby. Kryzys jest więc nieodłącznym i koniecznym działalności gospodarczej człowieka. Szukanie winnego kryzysu jest jakimś nieporozumieniem.        Cyt "Czasem mam wrażenie, że oczekujemy zbyt wiele od instytucji państwowych" . Etatyzm staje się współczesnym bałchowalstwem. Państwo stało się dla wielu ludzi bogiem, który może wszystko. Dominuje mentalność socjalistyczna i biurokratyczna, którą tylko pogłębia ustrój demokratyczny.        Końcowa konkluzja, jeśłi chodzi o rozwój duchowy jest prawdziwa. Dobrobyt nigdy nie sprzyja rozwojowi. Oz 13,6 Kiedy ich pasłem, byli nasyceni; nasycili się, a serce ich uniosło się pychą i o Mnie zapomnieli.
N
niania
15 stycznia 2012, 22:38
do T7HRR proponuję, abyś na te tematy napisał doktorat:), bo przecież o. Piórkowski wszystkiego tutaj nie zawarł na 1 stronie. Ale przedtem zapoznaj się z różnymi gatunkami dziennikarskimi, to może ci przejdzie. Wątek z uzależnieniami, jak rozumiem, to jest pewna ciekawostka, a nie rozprawa naukowa. W dodatku cytat z rozmowy z panią Szawdyn...
T
T7HRR
15 stycznia 2012, 22:12
 Przepraszam. Ale ten tekst to kompletne pomieszanie wszystkiego. Mieszanie wymagania od rządu realizacji zapisów prawa - z postawą roszczeniową. Brak powiązania procentowego poziomu podatków - i prawa do wynikających z nich zobowiazań państwa. Psychologizowanie o wzroście ilości uzależnienień wraz z dobrobytem - toż to prawie tow.Lenin. Może by tak popatrzeć na ilośc uzależnień i innych ucieczek w okresie kryzysu np. w przemoc. Chyba, że Ojcie pisząć "my" pisze o swoim postrzeganiu świata, kryzysu i rzadu. Czy tak Ociec postrzega świat, kryzys i rząd? Z całego tekstu prawidzwy jest z pewnościa tytuł.
G
gościu
15 stycznia 2012, 19:59
Dobrze, nieustannie przyminać, że sens ma trzymanie się tematu dyskusji, a bezsens/ciemne strony ja   to tzw. wycieczki dotykające osoby...
A
ale
15 stycznia 2012, 19:01
sosnal ale gruchnąłeś ;) ale może po tym ktoś się zmieni...
S
sosnal
15 stycznia 2012, 16:16
Rozumiem, że dyskutujemy, ze mamy inne poglądy, mało tego inaczej interpretujemy te same wydarzenia i wreszcie, ze nasz bagaz życiowy jest inny. ALE BRAKIEM KULTURY a nawet debilizmem jest nie hołdowanie zasadzie: dyskutujemy temat, a nie osobę. CO TO ZA DURNE KOMENTARZE, ksiądz studiował tam a tam, patrzac na zadowolona mine księdza itd.... Taki komentarz, ne dość, że nic nie wnosi do tematu, to jeszcze wystawia tobie nędzne świadectwo.
15 stycznia 2012, 15:43
no ja co innego wyczytuję w Rzeczpospolitej. Tak z zasady się lamentuje, że rząd tego i tamtego nie robi. Nie twierdzę, że nie należy krytykować rządu i nie patrzeć mu na ręce. Takie jest również zadanie mediów. Ale patrzmy też na to, co wyszło. Regularnie przeglądam "Rz", "Nasz Dziennik" i niezwykle rzadko, jeśli w ogóle, czytam o jakichś sukcesach. Być może dlatego, że od wspominania o sukcesach (tylko i wyłącznie, w dodatku wyimaginowanych) jest wystarczająco innych mediów. Tych samych, które "w trosce o Kościół non-stop atakują Kościół. To taki trend i dziwny zbieg okoliczności, że akurat tymi dwiema rzeczami owe media jednocześnie się zajmują. Co więcej, w związku z tym, że media od sukcesów nie znajdują miejsca na rzeczową krytykę poczynań rządu lub ich braku, tym właśnie zajmuje się m.in. Rzepa. 
NP
nasza pasterka
15 stycznia 2012, 09:59
Pasterka Wśród nocnej ciszy wicher burzę sieje Wśród nocnej ciszy biją srebrne dzwony "Bóg się rodzi, moc truchleje Pan Niebiosów obnażony." "Jezus malusieńki leży wśród stajenki", Płacze, a nienawiść cały świat otula: Gdzieś warczą armaty - nad Nim śpiew panienki: "Lulajże, Jezuniu, lulajże, lulaj" Ktoś grozi atomem, ziemia drży złowieszczo, Śmigło samolotu obłoki rozcina, A nad obłokami aniołowie wieszczą Że "Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina". Biedni i bogaci, uczeni i prości Skuci kajdanami pychy i niedoli Kto dzisiaj usłyszy: "Chwała na Wysokości, A na ziemi pokój ludziom dobrej woli"?! A.Rudawcowa
W
Weronika
15 stycznia 2012, 00:23
zywie duza sympatie dla ksiedza,jednak tym razen spojrzenie na problem mocno ograniczony. Mysle ,ze nie zna ksiadz sytuacji samotnych kobiet z dziecmi,wielu grup spolecznych,tych najslabszych. Czasami trzeba pomilczec,zwlaszcza jak ma sie mozliwosci rozwoju,studiowania,czy tez dachu nad glowa,jedzenia pod nosem,o ktore nie trzeba walczyc.
K
kryzys
14 stycznia 2012, 23:56
 Patrząc  na powyższą fotę, to faktycznie -  sądząc po zadowoleniu na twarzy księdza - kryzysu nie ma. Widać nie wszystkie grupy społeczne kryzys dosięga.
LO
ludzie opuszczeni przez swoich
14 stycznia 2012, 22:37
duszpasterzy maja przykre poczucie opuszczenia przez samego Boga. Nie może to pozytywnie wpływać na ich wiarę.
14 stycznia 2012, 22:21
Ojcze nie robię cytatu, ale ponownie dziękuję za odpowiedź. Moim zdaniem nie ma nic zdrożnego w pretensjach do rządu. Ja jak podejmuję się czegoś, to liczę się z tym, że będę z tego rozliczana. Do rządzenia sie nie pcham, bo nie mam predyspozycji, a jeżeli ktoś się podjął to niestety musi się z tym liczyć. Wiem, że to trudne, ale nie jest to w końcu praca społeczna, charytatywna w wolontariacie, prawda? Trudno obwiniać społeczeństwo, że nie proponuje ustaw, czy nie wychodzi na ulice (nawiązuję do Ojca odpowiedzi) bo społeczeństwo jest zróznicowane, każdy ma inną stytuację, rodziny z Księdza przykładu prawdopodobnie różnią sie nie (a przynajmniej nie tylko) podejściem do życia, ale i uwarunkowaniami jakie im życie przyniosło. Zresztą można nawet dopytać zaprzyjaźnione rodziny o szczegóły. Może się okaże, że to nie ta rodzina, o której ksiądz myslał, daje z siebie więcej. Są faktycznie rodziny roszczeniowe, które chciałyby wszystko dostać, ale chyba jednak większość to ludzie, którzy chcą jednak kształcić się, pracować i potem kupić. Proszę nie wierzyć ludziom, że mamy dobrobyt i jesteśmy tacy zachłanni. Pozdrawiam.
S
sumienie
14 stycznia 2012, 22:21
...przesiadłem sie ostatnio na rower w mieście, dołozyłem mały elektryczny silnik. Z tej perspektywy widać dużo więcej niz z za szyb samochodu :) a jeśli ktos jest chory na zapalenie płuc, musi dojechać do przychodni  żeby dostać skierowanie na prześwietlenie, potem dojechać do szpitala gdzie mu zrobią RTG, potem z powrotem do lekarza po diagnozę i recepty, potem do aptek jednej po drugiej żeby wykupic leki albo i nie, to też musi jeździć na rowerze przy ujemnych temperaturach? Czy może powinien być taki bogaty, żeby sobie pozwolić na taksówkę, a jak nie jest, to powinien po prostu umrzec i nie stwarzać wam kłopotu??? A co, jeśli starsza osoba z naszej rodziny jest chora? też nie wolno nam jej dowieźć do lekarza samochodem, bo grupie lobbystów w Warszawie się uwidziało, że wszyscy powinni jeździc na rowerach przez okrągły rok?
DP
do poniższego wpisu
14 stycznia 2012, 22:06
przepraszam, powinienem był wybrać inny nick. Nie jestem autorem artykułu.
A
autor
14 stycznia 2012, 22:04
Ten kryzys jest INDUKOWANY przez rząd PO, które czyni wszystko, żeby sparalizować państwo i odebrać ludziom wszelkie podstawy bytu, od leków zaczynając. Tym bardziej dziwi Ojca dobry humor i beztroska. Pewnie Ojca byt nie jest pod żadnym względem zagrożony. A ci, którzy są w coraz trudniejszej sytuacji, także ludzie starsi, chorzy, nie nadążający w wyścigu szczurów, NONKONFORMISTYCZNI, mają zapewne popełnić samobójstwo kiedy stracą wszystko, bo żadne wyjście im już nie pozostanie. I jeszcze oskarzanie ludzi o jakies fikcyjne uzależnienia, bo za to im sie nalezy kryzys. Nie wszyscy są uzależnieni, a ci którzy są, podobno nie zawsze ponoszą za to winę. Artykuł głęboko niesprawiedliwy i stronniczy.
DA
do autora
14 stycznia 2012, 21:53
 Jak się ma wszystko zapewnione: byt, dach nad głową, jedzenie, oplacaną składkę emerytalną i ubezpieczenie  itd.... itd... to wtedy można teoretycznie dywagować na temat kryzysu, rodziny, ilości dzieci (u kogoś) i jeszcze twierdzić że, "kryzys co pewien czas jest potrzebny, choć tak niemile widziany". Więcej pokory.
S
sumienie
14 stycznia 2012, 21:31
Jezuici powinni stanąć po stronie najuboższych, ograbianych przez obecny rząd a nie zamykać oczy na krzywdę swoich bliźnich.
PN
przyzwolenie na zło grzech
14 stycznia 2012, 21:16
 "...Nauka wykazała, że pochodzenie zła jest uwarunkowane genetyczne. Niewielki procent ludzi rodzi się bez sumienia (psychopatyczni) i ma skłonność do popełnienia złych aktów na innych. To pojęcie jest trudne do akceptowania. Zwykli ludzie wolą wierzyć, że każdy na tej planecie będzie działać tak, jak działają oni. Ale zwykli ludzie muszą walczyć z czystym złem gdzieś na tej planecie codziennie. Samo nie odejdzie. Źli ludzie mieszkają wśród nas. Lubią zadawać ból reszcie świata i są niezdolni do zmiany. Niektórzy z nich awansują bardzo wysoko i przejmują kontrolę. Jest naszym obowiązkiem by rozpoznać ich i podjąć należyte działania. Życie jest proste. Musisz po prostu myśleć dla siebie, być miłym dla innych, kąpać się regularnie i przeciwstawiać złu"./.../
N
Nisa
14 stycznia 2012, 20:39
 "Ale czy dzieci mają być środkiem do celu? Czy po to wydaje się je na świat, by potem troszczyły się o przyszłość swoich rodziców?"  - Dzieci mają tworzyć przyszłe społeczeństwo, w którym ich rodzice, dziadkowie będą dalej żyć. Obecny kryzys poniekąd wypływa z kryzysu rodziny. Młodzi się nie żenią, bo po co? Wolne związki to normalka i nikogo nie gorszy już czekanie ze ślubem, aż będziesięmiało na to kasę. I co to szkodzi, że w międzyczasie pojawi się dziecko? I na jakich wzorach ono stworzy potem własną rodzinę?? Tymczasem samotna matka dostanie zapomogę od państwa, czyli od rodziców-podatników. Młodzi nie potrzebują więc zadbania o potrzeby dla swojego ogniska domowego. Korzystają ze starych gratów i pomocy rodziców. Jeśli kupują, to tylko ipody, a kto kupi nową lodówkę, czy kredens i zastawę porcelany do niego? - Ci, co "mają wille" i jedynaków. A ci jedynacy, w większosci lądują na terapiach, bo pogubili sens życia. Ograniczenie liczby potomstwa, to jednoczesne ograniczenie konsumpcji, rozwoju ekonomicznego społeczeństwa. Nie będzie potrzebować nowych pracowników. Produkowanie czegokolwiek przestaje się oplacać; zatkać dziury chińską tandetą i czekać końca świata.. 
V
veritas
14 stycznia 2012, 19:16
O.Piórkowski studiował w Bostonie i pewnie stad artykuł nawołujący do większej samodzielności i odpowiedzialności za swój los. Nie zwisajmy na rzadzie. Nie szukajmy winnych poza sobą. Rząd tyle moze nam dać, co nam zabierze. A ty Zocha też z Bostonu? Nie słyszałaś, że rząd może dać dużo mniej niż zabierze? Bo woli dać na ratowanie strefy euro, żeby się przypodobać ważnym brukselkom. Jeśli już mowa o zwisaniu, to rządowi zwisa jak nam się żyje.
Z
Zocha
14 stycznia 2012, 19:00
O.Piórkowski studiował w Bostonie i pewnie stad artykuł nawołujący do większej samodzielności i odpowiedzialności za swój los. Nie zwisajmy na rzadzie. Nie szukajmy winnych poza sobą. Rząd tyle moze nam dać, co nam zabierze. W pełni zgadzam sie z takimi tezami.
P
polo
14 stycznia 2012, 18:27
...może powinni się zmienic ci co powodują te gruchnięcia. No ale na głupote nie ma rady.
M
MR
14 stycznia 2012, 18:26
         Próbujemy znaleźć jedną, czy choćby głównją przyczynę. Czego? Naszych frustracji, zawiedzionych nadzieji, bezrobocia młodych, czego jeszcze.? A no pewnie tego co nas boli, a każdego boli co innego. Przyczyna też nie jest jedna, a dziesiątki. Zaczynamy pisać o wszystkim, czyli nie ma szans na dojście do jednego mniej więcej uzgodnionego poglądu. Dopóki to dzieje się na DEONIE to pół biedy, ale tak jest w Sejmie, wystraczy posłuchać dyskusji jakie tam się odbywają. Tyle, że to my tych durniów, zawistników, nieudaczników i popsujów wybraliśmy. Ogromnej większości z nich nie dał bym w ajencję nawet budki z wodą sodową.           Żadne z rozwiązań politycznych czy społecznych nie ma tylko zalet. (No przepraszam taki był SOCJALIZM!- ale też się nam nie podobał)Są korzyści, ale są koszty. A jak gruchnie to będzie nie lepiej tylko inaczej. Dlatego lepiej było by zastanawiać się nad kolejnymi problemami cząstkowymi. Np. szkoły są zamykane, bo maleją roczniki uczniów, a oświata ma być dla obywateli za darmo, więc albo obywatele będą płacić, albo trzeba będzie szkoły komasować. 
P
polo
14 stycznia 2012, 18:26
"Jak gruchnie, to się zmienimy" Już nieraz gruchnęło i nic się nie zmieniało.
M
mała
14 stycznia 2012, 17:24
do tak, a kto powiedział, że musisz czytać ks. Piórkowskiego? Jest tylu innych księży i stron. Nikt nikogo nie zmusza. Inne media są tak wolne i bezstronne, także katolickie, że aż z daleka czuć tę bezstronność...
T
tak
14 stycznia 2012, 17:21
Cytuję Autora: „Publicyści "Rzeczpospolitej" zgodnym chórem powtarzają, że to jest państwo, a ściślej mówiąc rząd ( który jest kozłem ofiarnym przyp. Mój. Jakie wzruszające oddanie władzy reprezentowane przez księdza), coraz bardziej bezsilny i niewydolny. Ten na poły metafizyczny (po)twór, z siedzibą w Warszawie, który wysysa z nas soki, ale nie daje nic w zamian. A przecież rząd powinien być tatusiem, niemalże bogiem, który prowadzi za rączkę, rozdaje kieszonkowe (byle duże), broni, przykrywa kocykiem, kiedy zimno, wydziela tabletki, przynosi śniadanko do łóżka, a nawet wkłada zupę łyżką do buzi. Bo przecież się należy.” Czegoś tak beznadziejnie stronniczego już dawno nie czytałem. Zademonstrował ksiądz najgorszą z możliwych metod ośmieszania innych, wkładając im w usta wykoślawione, ośmieszające opinie, których nie wypowiedzieli , a z którymi nie da się dyskutować. Skoro ksiądz reprezentuje tak żenujący poziom nie zamierzam już żadnych księdza „mądrości” czytać. Może innych to bawi , mnie nie.
Dariusz Piórkowski SJ
14 stycznia 2012, 17:14
Do anonima, ja piszę o pewnej mentalności, charakterystycznej dla ludzi, którzy na okrągło krytykują rząd (ktokolwiek byłby u sterów), bo zawsze wiedzą lepiej, co, jak i kiedy należy zrobić. Ale nie proponują żadnej alternatywy, nie zgłaszają projektów ustaw, nie idą na wybory, nie wychodzą na ulice jeśli trzeba, nie proponują żadnych inicjatyw. A postaw roszczeniowych jest jeszcze w naszym kraju dużo. Słusznie jest oczekiwać od państwa pomocy, odpowiednich praw i regulacji, ale te się tworzy powoli. Po drugie, państwa nie tworzą jakieś abstrakcyjne istoty, ale ludzie przez nas wybrani, którzy żyją pośród nas. Państwo nie jest bogiem, bez względu na to, kto w nim rządzi.
S
spodlasu
14 stycznia 2012, 17:06
Być może jest nam potrzebne co jakiś czas takie katharsis?Po jakiś kataklizmach zazwyczaj następuje odnowa i stajemy się lepsi,kto wie? Hm... po upadku Cesartwa przyszli Wandalowie. Ale bez tego wszystkiego nie byłoby może jaśnie oświeconej Rzplitej (mowa także o gazecie).
14 stycznia 2012, 16:36
Po kolejnej dokładnej lekturze artykułu tak widze, że Ojciec mnie bardzo zawiódł. Problemy w naszym państwie polegają na tym, że ludzie nie chcą nic robić tylko dostawać od rządu? Oj, chbya nic nie w kraju nie zmieni szybko. Byle tylko jak najdalej wyjechać. Tam to wykształcenie co w kraju niby nic nie warte jakoś potrafią docenić.
14 stycznia 2012, 16:13
Znam co najmniej kilka rodzin z 4-5 dziećmi, które bynajmniej nie dziadują, ale żyją skromniej. Nie muszą mieć najnowszych ciuchów i super mebli. To jest ich świadomy wybór. Znam też takich, którzy mają jedno dziecko i ciągle mówią, (mając pieniądze), że na więcej ich nie stać. Ojcze Dariuszu, dziękuję za odnieśnie się do mojej wypowiedzi. Najnowsze ciuchy i super meble nie są potrzebne, a poza tym wcale nie są aż tak bardzo drogie. Drogie są mieszkania. Niech polscy kapłani staną po stronie polskich rodzin a nie powielają jakieś opinie o skromnych i wymagających. Może ci z jednym dzieckiem spłacają kredyt mieszkaniowy, a tym z czwórką jakoś inaczej się potoczyło. Moi rodzice bez wykształcenia z trójką dzieci dostali zakładowe lokum za darmo, a ich dzieci z doktoratami spłacają trzydziestoletnie kredyty więc mają o wiele trudniej. Proszę nie oceniać po pozorach bo bieda i poświęcenie niejedno mają imię. Pozdrawiam.
KL
kumpel lumpa
14 stycznia 2012, 14:32
Po trzecie, wbrew pozorom, w obecnym rządzie jest wielu ludzi wierzących, na czele z kilkoma ministrami i wiceministrami. Zaangażowani w życie Kościoła, w różne ruchy, ludzie uczciwi, którzy podejmują odpowiedzialność, mając własne rodziny. Znam paru spośród nich. ' No to wszystko jasne. Jak ktoś się w takich sferach obraca, to mógł się "przyzwyczaić do stabilizacji"
Dariusz Piórkowski SJ
14 stycznia 2012, 14:22
Do o. Dariusza, no ja co innego wyczytuję w Rzeczpospolitej. Tak z zasady się lamentuje, że rząd tego i tamtego nie robi. Nie twierdzę, że nie należy krytykować rządu i nie patrzeć mu na ręce. Takie jest również zadanie mediów. Ale patrzmy też na to, co wyszło. Regularnie przeglądam "Rz", "Nasz Dziennik" i niezwykle rzadko, jeśli w ogóle, czytam o jakichś sukcesach. Ale tego nie wolno robić, bo straci się czytelników. Trzeba raczej podtrzymywać aurę ciągłego dopatrywania się braków, zaniedbań, oszustw. To się często opiera na idealizacjach. Był Ojciec prowincjałem, to z pewnościa wie, że wcale niełatwo jest rządzić i kierować. Po drugie, zgadzam się, że trzeba się przeciwstawiać propagandzie sukcesu. Ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Po trzecie, wbrew pozorom, w obecnym rządzie jest wielu ludzi wierzących, na czele z kilkoma ministrami i wiceministrami. Zaangażowani w życie Kościoła, w różne ruchy, ludzie uczciwi, którzy podejmują odpowiedzialność, mając własne rodziny. Znam paru spośród nich. Krzywdzące jest więc to doklejanie łatki "liberalizmu" do wszystkich członków rządu. Nie mówię, że Ojciec to robi, ale słyszę to i czytam na okrągło w niektórych mediach.
14 stycznia 2012, 14:13
[quot. Nie sadze, aby publicysci Rzepy i Uwazam Rze znajdowali sie na biegunie pt. Wszystkiemu winny jest rzad. Obawiam sie za to, ze wielu innych publicystow i komentatorow obsiadlo biegun drugi pt. Nasz wspanialy rzad niczemu nie jest winien i nie nalezy go krytykowac.  No cóż o bezstronności dziennikarzy którzy biorą udział w manifestacjach organizowanych przez PiS można dyskutować, chciałbym poznać nazwiska dziennikarzy którzy piszą że tego rządyu nie wolno krytykować i że ten rząd niczemu nie jest winien.Nie twierdzę że dziennikarze nie są stronniczy i dotyczy to różnych stron bo wszyscy widzą że są dziennikarze z założenia prorządowi i antyrządowi a twierdzenie że są prorządowi i obiektywni wzbudza mój uśmiech.Oczywiście wolno mieć ojcu swoje polityczne poglądy i ja je szanuję ale trzeba jasno o nich pisać bez udawania obiektywizmu bo antyrządowe wtręty i uszczypliwości przebijają się przez wiele ojca publikacji.Również uważam że ten rząd ma wiele za uszami szczególnie w dzidzinie zaniechań i dominującej chęci utrzymania się przy władzy za wszelką cenę, ale niestety na naszej scenie politycznej nie widzę realnej siły zdolnej go zastąpić.Tak jak wielu innych uważam że największą siłą tego rządu jest slabość opozycji .No bo kryzys światowy,katastrofa smoleńska,afera hazardowa,ustawa refundacyjna  a notowania ani drgną. To co to za opozycja jeżeli ludzie nawet przy takich okolicznościach nie chcą powierzyć jej władzy?
Dariusz Piórkowski SJ
14 stycznia 2012, 14:13
Ojcze, co do tego wystroju mieszkania. Ojciec zdaje sobie sprawę na ile ludzie mają możliwość za zarobione pieniądze (zakładając że po studiach znaleźli pracę) zabezpieczyć dach nad głową? Wie ojciec ile kosztuje mieszkanie? Wystrój to sprawa nawet nie drugorzędna tylko w ogóle bardzo mało wazna.  Z wystrojem mieszkania to jest pewien przykład. Znam co najmniej kilka rodzin z 4-5 dziećmi, które bynajmniej nie dziadują, ale żyją skromniej. Nie muszą mieć najnowszych ciuchów i super mebli. To jest ich świadomy wybór. Znam też takich, którzy mają jedno dziecko i ciągle mówią, (mając pieniądze), że na więcej ich nie stać, bo dziecko co zachce to ma (bo jak będzie wypadać w konfrontacji z rówieśnikami). Nie wszystko więc podyktowane jest grubością portfela, ale pewną mentalnością. Oczywiście, że nie jest za tym, aby wracać do epoki kamienia łupanego, albo żeby mieć dużo dzieci, ale w biedzie. Sytuacja się zmieniła. Dzisiaj więcej ludzi się kształci. To norma. Ale edukacja kosztuje. Więc jasne jest, że nie każdego stać na to, by mieć 5 dzieci.
KL
kumpel lumpa
14 stycznia 2012, 14:11
Tak po zdjęciu sądząc, Autor jest dość rozgarnięty. Dlatego szkoda komantarzy, bo dobrze wie co robi, pisząc takie knoty. Trzeba mieć nadzieję, że jak gruchnie, to się zmieni.
A
aur
14 stycznia 2012, 14:06
 na dawanie od panstwa liczy bardzo wielu, co gorsze dostaja czesto ci , kórym "sie nie chce" i którzy nie powinni dostawac. System jest źle zorganizowany i nie ma nad tym kontroli. Mój tato powtarza że nie ma grabi, które grabią od siebie, więc nie ma sie co dziwić ze jest jak jest. Może rzeczywiście jak coś pierdyknie, to racjonalniej beda wydawane pieniadze, a ludzie skupią się na innych wartościach niż "manie więcej". Co co mają przywileje, a jest ich cała masa też niechętnie chca sie z nimi rozstawać i tez to rozumiem, ale jest rzesza osób, które mają kilkanaście lub kilkadziesiąt tysiecy na miesiąc plus inne profity, a uzaleznione jest to nie od pracy, która wykonał a ze stanowiska jakie obejmuje. Niby w skali kraju to niewiele, ale czuje sie "nerwa" . temat rzeka... A panstwo rzeczywiście zbiera od nas zbyt wiele i nieracjonalnie wydaje kase.
14 stycznia 2012, 13:57
Ojcze, co do tego wystroju mieszkania. Ojciec zdaje sobie sprawę na ile ludzie mają możliwość za zarobione pieniądze (zakładając że po studiach znaleźli pracę) zabezpieczyć dach nad głową? Wie ojciec ile kosztuje mieszkanie? Wystrój to sprawa nawet nie drugorzędna tylko w ogóle bardzo mało wazna. Oczywiście są tacy, dla których minimum socjalne to willa z basenem i w takich warunkach są w stnaie zdecydować się na co najwyżej jedno dziecko. Tyle, że to skrajne przypadki, nie są reprezentacyjne, a są przywoływne, aby łatwo formułowało się frazesy typu: kiedyś było biednie, a ludzie mieli dzieci a teraz taki dobrobyt to sie w lowach poprzewracało. Kiedyś była większa większa stabilizacja i pewność. To "bogactwo" dzisiejsze jak wczasy nad ciepłym morzem albo jakieś zgdobycze techniki nie są tak naprawdę niezbędne rodzinie. Potrzebna jest praca z dochodami adekwatnymi do zwyczjanych potrzeb jak mieszkanie, leki, ubranie, edukacja dzieci itp.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
14 stycznia 2012, 13:47
Nie przekonuje mnie ta obrona rzadu przed publicystami Rzepy. Owi publicysci, jak np. Ziemkiewicz, Wildstein, czy Zaremba, sa dalecy od postulowania, zeby panstwo za pomoca czarodziejskiej rozdzki wszystkim zrobilo dobrze. Tym niemniej jest oczywiste, ze na panstwie, na rzadzie pewne obowiazki spoczywaja. A jak ktos rzadzi juz 5 lat, to mozna i trzeba sie pytac, co i jak zrobil dla dobra wspolnego. Nie sadze, aby publicysci Rzepy i Uwazam Rze znajdowali sie na biegunie pt. Wszystkiemu winny jest rzad. Obawiam sie za to, ze wielu innych publicystow i komentatorow obsiadlo biegun drugi pt. Nasz wspanialy rzad niczemu nie jest winien i nie nalezy go krytykowac. Warto jeszcze zauwazyc, ze po ostatnich wyborach mamy w parlamencie sile, ktora zdaje sie twierdzic, ze wszystkiemu winny jest Kosciol, i jak sie przycisnie czarnych, to wszystkim bedzie lepiej.... A wielu delikatnie popiera ten kierunek myslenia jako ze odwraca uwage od realnych problemow.
samo życie
14 stycznia 2012, 13:44
Ojca ironiczne porównywanie oczekiwań od rządu do "mesjańskich tęsknot" jest ... Może dopowiem. Jest kolaboracją. Albo w najlepszym razie ignorancją człowieka, który z racji swojego stanu jest wyłączony z walko o byt. Ot - pogadał ślepy o kolorach...
Dariusz Piórkowski SJ
14 stycznia 2012, 13:22
Przyzwyczailiśmy się do stabilizacji Ojciec raczy żartować! Niby kiedy Polacy mieli się przyzwyczaić do stabilizacji? Dwie dekady temu zamienili kartki i kolejki pod sklepami na kolejki do pośredniaków i do MOPSów. Sfera ubóstwa cały czas rośnie. Rząd nie jest żadnym na poły metafizycznym potworem, ale jak najbardziej realną grupą cwaniaków, którzy zgarniają gros naszych dochodów, nie poczuwając sie do niczego - "bo nie ma pieniędzy".  Zgarniają kasę do czego? Do swoich portfeli? Odkąd żyję w tym kraju, jeszcze nie słyszałem, żeby jakikolwiek rząd był u nas chwalony. Każdy zabiera i nabija swoje kieszenie. To takie puste gadanie. Mówiąc o przyzwyczajeniu do stabilizacji może rzeczywiście należałoby powiedzieć, że człowiek ma wrodzoną potrzebę stabilizacji. Tylko czy da sie ją w pełni na tym świecie zaspokoić? Zgoda, że wiele ludzi zmaga sie z biedą w tym kraju. I wcale nie zakosztowali dobrodziejstw transformacji. Ale gdyby komuna nie padła, dzisiaj moglibyśmy mieć Koreę Płn, lub Białoruś, gdzie chyba ludziom się nie przelewa. Byłoby jeszcze gorzej.
Dariusz Piórkowski SJ
14 stycznia 2012, 13:18
Jeśli chodzi o uwagę dotyczącą państwa, to problem nie tyle polega na tym, żeby państwo dawało, bo na to nikt nie liczy, tylko żeby możliwie mało nam zabierało. Ta "potworność" naszego państwa polega na tym, że zabiera wyjątkowo dużo. To jest prawda, częściowo. Tylko że państwo, staje sie zakładnikiem ogromnych potrzeb, które trzeba zaspokoić. Ten system jednak na dłuższą metę chyba nie zda egzaminu. Więc pochłanianie dużych pieniędzy jest trochę takim efektem błędnego koła. Długi rosną, potrzeby nie maleją, społeczeństwo się powoli starzeje. Inna sprawa, że odchudzenie biurokracji i urzędów, dałoby pewne oszczędności, ale czy tę machinę da się jakoś zatrzymać?
14 stycznia 2012, 13:12
Być może jest nam potrzebne co jakiś czas takie katharsis?Po jakiś kataklizmach zazwyczaj następuje odnowa i stajemy się lepsi,kto wie? 
14 stycznia 2012, 12:57
Jeśli chodzi o uwagę dotyczącą państwa, to problem nie tyle polega na tym, żeby państwo dawało, bo na to nikt nie liczy, tylko żeby możliwie mało nam zabierało. Ta "potworność" naszego państwa polega na tym, że zabiera wyjątkowo dużo.
V
veritas
14 stycznia 2012, 12:49
Przyzwyczailiśmy się do stabilizacji Ojciec raczy żartować! Niby kiedy Polacy mieli się przyzwyczaić do stabilizacji? Dwie dekady temu zamienili kartki i kolejki pod sklepami  na kolejki do pośredniaków i do MOPSów. Sfera ubóstwa cały czas rośnie. Rząd nie jest żadnym na poły metafizycznym potworem, ale jak najbardziej realną grupą cwaniaków, którzy zgarniają gros naszych dochodów, nie poczuwając sie do niczego - "bo nie ma pieniędzy". Nie ma? Ale na wojnę w Afganistanie znalazło się 2 mld złotych. MON twierdzi, że nasz kontyngent stanowi obecnie najnowocześniejszą, najlepiej uzbrojoną i wyposażoną brygadę. Pięknie? Trochę nie bardzo, skoro dziś Rzepa doniosi, że  tym roku może przestać działać rekordowa liczba nawet 800 szkół (w zeszłym roku zlikwidowano ich 300) z powodu zbyt niskiej subwencji budżetowej. Ojca ironiczne porównywanie oczekiwań od rządu do "mesjańskich tęsknot" jest ...
S
sosnal
14 stycznia 2012, 12:03
 I tak to sie właśnie kręci. Obrastamy w tłuszcz nawet psychicznie. Dla stabilizacji i przewidywalnej przyszłości jesteśmy w stanie wiele poświęcić. Pewna praca, niedrogi kredyt stały sie celami samymi w sobie. Wszeogarniająca chęc posiadania, sprowadzenie duchowości do symboliki (ot choćby Boże Narodzenie sprowadzone do symboliki zakupów, wielkiego żarcia i tłumu oglądajacego folklor zwany Pasterką). Czy ktoś znas jest od tego wolny? Nie. Nikt. Ja tez nie. Ale zmiana perspektywy, dyscyplina i to do czego namawiał m.in Jan Paweł II. "Wymagaj od siebie nawet jak inni nie wymagają" to jest klucz.  Jak to zrobić? Jak zmienić perspektywe? Jak zachowac ostrośc zmysłów? Każdy ma odpowiedź w sobie. Kazdemu Bóg ją "podświetli" w nas. Wystarczy poprosić. ...przesiadłem sie ostatnio na rower w mieście, dołozyłem mały elektryczny silnik. Z tej perspektywy widać dużo więcej niz z za szyb samochodu :)