Jak wygląda świat ze szczytu K2? Zobacz niesamowite zdjęcia ze zjazdu Andrzeja Bargiela

(fot. shutterstock // KIN MARCIN/RED BULL CONTENT POOL / materiały prasowe)

Andrzej Bargiel dokonał tego, co wydawało się nieosiągalne. W niedzielę rano zdobył szczyt K2 tylko po to, by z niego zjechać na nartach.

O jego wyczynie pisaliśmy już wcześniej.

Wkrótce po zjeździe w internecie pojawił się filmik, w którym Bargiel po raz pierwszy zdradza szczegóły swojej akcji. "Bardzo się cieszę, że to wszystko się udało, bo jestem tu już drugi raz i cieszę się, że nie muszę już tu wracać" - mówił himalaista.

Na oficjalnym YouTubowym kanale ekstremalnego narciarza-himalaisty można śledzić filmy przygotowane przez jego brata Bartka i Piotra Pawlusa:

DEON.PL POLECA

Bartek Bargiel wziął w Himalaje specjalnie usprawnionego drona, który jest w stanie wzlecieć na wysokość 8000 metrów. Służył do filmowania zjazdu i całej wyprawy, ale znalazł także wyjątkowe zastosowanie w momencie szczególnego kryzysu, o czym Andrzej Bargiel opowiadał w "Faktach po Faktach".

"Atak szczytowy odbył się z dużymi problemami. Musieliśmy go przesunąć o trzy dni ze względu na pogodę. Następnie Janusz (Gołąb - red.) dostał jakiegoś postrzału w plecach i nie mógł się ruszać na siedmiu tysiącach metrów. Mój młodszy brat musiał wylecieć dronem z lekami, ale i z kamerą dla mnie, której oczywiście zapomniałem zabrać z bazy. To wszystko było niesamowite". Tutaj można wysłuchać całego nagrania.

Dron przydał się również kilka dni przed atakiem, kiedy wyprawa Bargiela usłyszała o zaginięciu Ricka Allena na Broad Peak. Wysłali tam latającą maszynę, która nakierowała Brytyjczyka do obozu.

Trasa wymagała wysokiej sprawności technicznej - asekuracji przy pomocy liny i czekana, a także jazdy nieasekurowanej. Pytany przez dziennikarza o zjazd, podsumowuje: "Po prostu jechałem, mając nadzieję, że nic się nie stanie", choć wie, że jego zjazd to "największe narciarskie wyzwanie XXI wieku".

Bargiel obszernie opowiada o nim w wywiadzie z dzisiejszego Przeglądu Sportowego, w którym dzieli się z czytelnikami różnymi obawami jakie mu towarzyszyły na górze:

"Widziałem Chińczyka, który przez dwa dni się aklimatyzował, nie miał specjalnego doświadczenia w takim terenie, po czym dali mu tlen i ruszył z innymi na atak szczytowy. Szaleństwo, nie mogłem w to uwierzyć" - mówi himalaista.

"Na wierzchołku nie miałem czasu na radość z tego, że wszedłem na najtrudniejszy ośmiotysięcznik. Nawet specjalnie się nie rozglądałem. Zdjąłem narty, które dźwigałem na plecach. Musiałem być skupiony, bo gdyby mi spadły i zleciały w przepaść byłoby wielkie nieszczęście" - kontynuuje Bargiel.

Tak wyglądała planowana trasa zjazdu. To droga, którą pokonują trasy komercyjne, obecne w Himalajach w sezonie letnim.

"Dziwnie niektórzy ludzie reagowali na mój widok (śmiech). A ja wtedy myślałem tylko o tym, że jeżeli pojadę za szybko albo niewłaściwie ułożę narty, mogę wywołać lawinę, która może spowodować ich śmierć" - dodaje. "Gdy zjechałem do bazy, byłem szczęśliwy, ale czułem też ulgę. Przez ten czas nagromadziło się we mnie dużo różnych uczuć i cieszyłem się, że to wszystko już za mną."

Jak będzie odpoczywał po zjeździe? Andrzej Bargiel ma już plany na wakacje: "Teraz wracam do Polski i planuję odpocząć z najbliższymi. Nie można żyć tylko górami, więc pewnie wyjadę nad morze."

Zdjęcia z wyprawy Andrzeja Bargiela można podziwiać na jego Instagramie.

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak wygląda świat ze szczytu K2? Zobacz niesamowite zdjęcia ze zjazdu Andrzeja Bargiela
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.