Jak zobaczyłem to zdjęcie, prawie się popłakałem [KOMENTARZ]
Ludzie masowo oddający krew, wielkie spotkania w ciszy, serca ułożone ze zniczy, apel o szacunek i brak hejtu, spotkanie zastępcy prezydenta z matką sprawcy i jeszcze to: żona i córka Prezydenta dziękujące za wsparcie. Gdańsk stał się miastem wolności i solidarności. Znów.
Piotr Kowalczuk, zastępca Pawła Adamowicza zrobił coś, co mnie totalnie rozbroiło. Poszedł do matki zabójcy i zaoferował jej pomoc, głośno powiedział, że ich rodzina przeżywa dramat, po czym zaapelował, żebyśmy nie hejtowali, ale wspólnie modlili się za wszystkie ofiary tej tragedii.
O istnieniu Kowalczuka dowiedziałem się niedawno, czego bardzo żałuję, bo uważam, że jest bohaterem. W momencie w którym dwie strony naszej prowadzonej w Polsce bogoojczyźnianej wojny o nic zaczęły już solidną nawalankę z użyciem najbardziej ohydnych, cynicznych i - co w sumie smutne - bardzo przewidywalnych metod, on zrobił coś, co sprawiło, że prawie się dzisiaj popłakałem.
Widzę to zdjęcie na którym siedzi wraz z matką mordercy, trzyma ją za rękę, rozmawiają, może płaczą. Ile tam musi być bólu, ile trudnych spojrzeń w oczy, ile strachu, słów, których nie da się wypowiedzieć bez grymasu na twarzy. To jest czyste piękno, symbol tych dni w Polsce, niekontrolowanego wybuchu życzliwości i dobroci, jaka pojawiła się między ludźmi.
Piotr Kowalczuk zrobił rzecz, której nam w Polsce tak bardzo brakuje, nie krzyczał, nie wygłaszał tez, nie dzielił świata na "naszych" i "tamtych". Jednym gestem zrobił więcej, niż wszyscy partyjni agitatorzy razem wzięci. Włączył się w strumień dobra, jaki zaczął płynąć gdzieś między nami.
Politycy mają rzadką umiejętność przeliczania wszystkiego na doraźne korzyści. Nie wierzę już w "narodowe pojednania" i "historyczne momenty". Za dużo razy widziałem, jak najpiękniejsze ideały były sprzedawane na wyprzedaży politycznego wyrachowania. Wierzę w konkretną dobroć, która pojawiło się po śmierci Prezydenta.
Bo jak inaczej mam nazwać to, że setki ludzi ustawia się w kolejce by oddać krew? Jak mam rozumieć skalę ciszy, jaka przelała się w Polsce w tragicznym dniu śmierci? O czym świadczą komentarze ludzi na Facebooku, którzy piszą, że po 30 latach podadzą rękę sąsiadowi, nie będą przeklinali na ludzi na drodze, albo wreszcie pojednają się z dalekim krewnym?
Abp Budzik: niech śmierć prezydenta Adamowicza uświadomi nam, że idziemy w przepaść >>
To jest sam kryształ, czyste dobro, które jest w nas gdzieś tam głęboko ukryte. I ono wybuchło i rozwaliło te wszystkie granice, mury, które starannie budujemy wokół siebie.
Pawle, piszę tak do ciebie, chociaż wiem, że może nie powinienem. Dzisiaj już wiem, że twoja krew nie wylała się na marne, że w głębokiej ranie, jaką wyrwało w nas to, co się stało, paradoksalnie pojawiło się dobro. Nie rozumiem, dlaczego musiałeś umrzeć, żeby to się stało. Ale dziękuję ci, bo teraz łatwiej mi wierzyć w ludzi. Łatwiej mi wierzyć w siebie.
Michał Lewandowski - dziennikarz DEON.pl, publicysta, teolog
Skomentuj artykuł