Jan Hartman, czyli jak rozmienić się na drobne

Marcin Łukasz Makowski
Marcin Łukasz Makowski

Profesor Jan Hartman, idąc szlakiem przetartym choćby przez Magdalenę Środę, od kilku lat stanowi twarz nowego typu medialnych figur - postintelektualisty. Co robią takie gwiazdy z tytułem? Powoli, ale konsekwentnie rozmieniają się na drobne.

Współczesną szkołę trzeba zburzyć, ziemię, na której stała, zaorać i posypać solą. Podobnie rzeczy się mają z uniwersytetami, przypominającymi fabryki matołów, na których za marne pieniądze swoją wiedzę sprzedają "profestytutki". Jedyne, co nam pozostało, to przyglądać się inercji obecnego systemu edukacji, który zadowolony z siebie jak magnat przed rewolucją francuską, nie ma pojęcia, że za oknem czekają już, aby podpalić jego dom. Co nastąpi po upragnionym upadku? Świetlana epoka, w której wykształcenie będzie tylko dla tych, którzy mają ochotę i predyspozycję do tego, aby się uczyć. Reszty niekulturalnej i mało zdolnej młodzieży nie warto zmuszać "do siedzenia latami w szkole, bo to absurd i udręka dla wszystkich".

I teraz zagadka - czyje to słowa? Osiemnastoletniego anarchisty, a może licealistki znudzonej lekturą "Dziadów" i kolejnymi sprawdzianami? Otóż nie, takie poglądy od dłuższego czasu wygłasza profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorytet, antyklerykał, miłośnik świnek morskich i członek "think tanku" Ruchu Palikota - Jan Hartman. Idąc szlakiem przetartym choćby przez Magdalenę Środę, od kilku lat stanowi on twarz nowego typu medialnych figur - postintelektualisty.

Co robią takie gwiazdy z tytułem? Powoli, ale konsekwentnie rozmieniają się na drobne. Zrozumiawszy, że rację mają tylko ci, których słychać i których zaprasza się przed kamery, porzuciły one etos akademicki, stając się, przynajmniej w formie, neosofistami. Pogardzani przez Platona "sprzedawcy mądrości", którzy swoją wiedzę wykorzystywali instrumentalnie do celów politycznych i zarobkowych, są współcześnie ekspertami od moralności, szkolnictwa wyższego, Kościoła, Unii Europejskiej, polityki i mniejszości seksualnych. Każda z ich wypowiedzi ma dwie cechy charakterystyczne: jest karykaturalnie przerysowana i do bólu przewidywalna. Prof. Hartman idealnie wpisuje się w ten schemat, stając się przykładem intelektualisty, który pogardziwszy dyskursem akademickim, zszedł na poziom wypowiedzi mogących gościć na okładkach "Faktu". Droga, którą przeszedł, jest skądinąd ciekawa. Znany etyk, ulubieniec studentów, nieco kontrowersyjny, ale zawsze skory do debat, w którymś momencie uwiedziony popularnością swoich felietonów - poczuł misję i konieczność zwrócenia się "do ludu". Tak też coraz płynniej z pozycji akademika przeszedł najpierw do roli komentatora, później polityka, a następnie demagoga. Co najbardziej boli w tej intelektualnej transformacji to fakt, że narzekając na fatalny stan szkolnictwa wyższego, prof. Hartman sam przyczynia się do jego upadku, obniżając autorytet swojego tytułu.

Hartman potrafi świetnie grać na emocjach, a dzięki swojej ogładzie i wykształceniu - stwarzać pozory kogoś wyrafinowanego. W rzeczywistości, wraz z wieloma swoimi kolegami, którzy zagubili etos swojej profesji, chce pociągnąć na dno cały obecny system edukacji. Czasami, przysłuchując się jego wywodom na różnych konferencjach albo czytając felietony, nie mogę nie odnieść wrażenia, że wszystko, co robi, jest rodzajem przewrotnej, nihilistycznej gry z publicznością. Bo czy można zupełnie poważnie nawoływać do nieobowiązkowego szkolnictwa albo głosić poglądy o liberalnej sielance, w której uczą się tylko ci zdolni i fajni, a reszta… No właśnie, co robi reszta nie bardzo wiadomo. Jan Hartman również jako etyk wielokrotnie wygłasza poglądy co najmniej kuriozalne. Pamiętam, że kiedyś, gdy zaprosiłem profesora na konferencję o modyfikacjach genetycznych, na pytanie o to, czy warto zajmować się na nowo eugeniką, odpowiedział, że owszem, ponieważ inni już to robią, więc musimy robić to lepiej. Podobnych kwiatków można wyciągnąć z wypowiedzi Hartmana mnóstwo, ale coraz mniej można mu wierzyć. Człowiek ten niestety przestał być naukowcem, a stał się kolejnym, czarującym swoją retoryką politykiem. Niestety, dla wielu nadal pozostaje on obiektywnym ekspertem i sam ten fakt sprawia, że sieje sporo zamieszania swoimi wypowiedziami.

Być może nawet ludzi takich jak Jan Hartman obowiązują jednak jakieś granice. Wypowiedzią o "profestytutkach" poczuła się urażona nawet sama Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof.. Barbara Kudrycka, nawołując filozofa do opamiętania. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Hartman jest szefem Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Przykro patrzeć, jak na naszych oczach upada etos.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jan Hartman, czyli jak rozmienić się na drobne
Komentarze (11)
A
akademik
19 maja 2013, 16:52
do "doktorka". Twój pogląd na stan nauki w Polsce pokazuje, że nigdy nie byłeś na polskiej uczelni, albo byłeś, tyle że w jakimś grajdole. Mamy wspaniałych uczonych, natomiast inną sprawą jest to, że reformy szkolinctwa wyższego sprawiają, iż profesorowie musza całymi godinami pisać sprawozdania o tym, na co została wydana złotówka i szukać w rejestrahc, ile punktacji przyznaje mu ministerstwo za udział czynny bierny, współudział, współpracę, projekt współprojekt. Administracja rządowa niszczy obraz Szkoły, ale nie profesorowie.
?
?
18 maja 2013, 23:56
Przepraszam, jaki jest sens zajmowania się matołem z tytułem profesorskim? ... Przy odpowiednich wiatrach historii z pozycji propagandzisty Europy+ (%) może stać się częścią władzy?
M
mamamuszi
18 maja 2013, 23:01
pieski syn ten judek przewrotny - ryzy cap czosnkowy
L
LuX
17 maja 2013, 17:10
Jan Hartman idzie po władzę .
M
M.R.
17 maja 2013, 00:53
Przepraszam, jaki jest sens zajmowania się matołem z tytułem profesorskim? Wiadomo jak te tytuły przyzanają (trzeba mieć "środowisko" i znajomości). Ani etyk, ani profesor (sam tytuł nie czyni człowieka). Żałosna kreatura z absurdalnymi wyobrażeniami o swojej osobie.
D
doktorek
17 maja 2013, 00:01
To ze to komuch i czlowiek bez zasad to jedna sprawa ale jego poglady na temat szkolnictwa przytoczone wyzej toz przeciez sama prawda. O profestytutkach i profestytorach tez. Wiekszosc polskiej nauki to wielkie bagno a wynikow zadnych. Kto mial sens i troche oleju "robi" nauke za granica (i sila rzeczy nie sa to przeciez humanisci). Wiem co pisze.
S
Survival
16 maja 2013, 19:50
Profesor marksistwa i lenistwa. Precz z komuną
G
gajowy
16 maja 2013, 19:45
Jan Hartman – polski filozof i bioetyk, profesor nauk humanistycznych, wydawca i publicysta, wykładowca akademicki  [url]http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Hartman[/url] na swoim blogu opublikował trochę dość intymnych wynurzeń "Jakże gładkie i miłe oku jest ciało młodzieńca, jakże chciałoby się dotknąć jego ramion mocnych i opalonych, przesunąć ręką po jego piersi porośniętej złotawym runem. Tak mówię ja, mężczyzna heteroseksualny, który nigdy nie zdobył się i już nie zdobędzie na żaden akt przeciwny heteryckiemu wyznaniu. Oto i Robert Biedroń jest najprzystojniejszym facetem, jakiego znam, a Anna Grodzka jedną z najbardziej kobiecych kobiet, której uśmiech zaprasza, by szarmancko całować jej dłoń. Uwielbiam gejów za to, że okazują mi przyjaźń i serdeczność w sposób, na który heterycy nigdy by sobie nie pozwolili, pomni, że każdy samiec jest rywalem. Kocham wszelkie LGBT, bo poszerzają horyzonty możliwych relacji między ludźmi i rozpalają wyobraźnię. To dzięki nim zdolny jestem wierzyć, że ludzkie życie jest bogatsze i bardziej subtelne, niż jedyna znana mi z autopsji hetero-nuda poskromionych przez kobiety samców". [url]http://hartman.blog.polityka.pl/2012/08/05/moda-na-bi/[/url] Nie polecam czytania całego tekstu autorstwa prof. Hartmana. On nie na nasze ciemnogrodzkie, gojskie łby “poskromionych przez kobiety samców”. I nie warto dociekać, czy to totalny pojeb, czy hasbara. To bez znaczenia. Ważne jest to, iż tacy ludzie zostają profesorami, uczą młodzież i biorą państwową pensję.
16 maja 2013, 13:11
Poglądy Hartmana dotyczące szkół i uniwerków co do zasady są słuszne, ale największą prefestytutką jest on sam i jemu podobni profesorzy/rki od gender, równości itp.
M
mikrob
16 maja 2013, 12:00
Wszystko dobrze, tylko że nie jeden Hartman mówi o upadku uniwersytetu, przejściu jakości w ilość itd. (por. chociażby teksty w kwietniowym i majowym numerach Znaku). To samo, jeśli chodzi o cały system edukacji.
IP
Inteligent pracujący
16 maja 2013, 11:22
Heh, jako 32-letni anarchista wypraszam sobie porównania z p. Hartmanem. :) I polecam <a href="http://inteligentpracujacy.pl">blog</a> w dużej mierze poświęcony inteligenckiemu etosowi.