Kowalczyk: "Spokojnie, zaraz zobaczysz..."

Kowalczyk: "Spokojnie, zaraz zobaczysz..."
Justyna Kowalczyk zasłuchana w dźwięki "Mazurka Dąbrowskiego" (fot. EPA/JOHN G. MABANGLO)
PAP / ŁK

Justyna Kowalczyk po zdobyciu w sobotę olimpijskiego złota ma w swojej kolekcji wszystko, o czym marzy sportowiec. Podopieczna Aleksandra Wierietielnego zapewniła jednak, że motywacji jej nie zabraknie.

Myślę, że ten medal dla mojej dalszej kariery nie będzie miał znaczenia. Jestem już mistrzynią świata, miałam już wszystko, co chciałam w biegach narciarskich mieć, więc będę teraz dalej trenować i zobaczę, co z tego wyniknie. Motywacji mi nie zabraknie. Mam taki charakter, że raczej analizuję wszystko w kategoriach "trzeba coś zrobić i koniec. - zapewniła. Jedyne co może jej przeszkodzić, to zdrowie. Zobaczymy jak z nim będzie. Do tej pory nie mogę narzekać - powiedziała.

Kowalczyk uważa, że "złota trzydziestka" nie była jej najlepszym biegiem w Vancouver. Myślę, że takim był pierwszy - na 10 km łyżwą. Właśnie z niego jestem niesamowicie dumna. A w sobotę? Świetnie, zdobyłam olimpijskie złoto - oceniła. Później jednak dodała: Myślę, że to była moja najlepsza trzydziestka w życiu, bo jednak najdłużej tutaj prowadziłam. Wszystko kontrolowałam, dopóki Marit nie zachciało się lecieć trochę szybciej. Dobrze zrobiły dziewczyny, że w końcu się zdenerwowały, bo za dużo by nas potem było na mecie.

Kowalczyk pochwaliła także swoich serwismenów, którzy znakomicie przygotowali jej narty. W trakcie rywalizacji widać było, że znacznie łatwiej pracuje się Polce, niż dwóm Norweżkom - Bjoergen, i Kristin Stoermer Steirze.

DEON.PL POLECA

Najpierw było 20 km ciężkiej pracy, potem zaatakowała Steira, tylko że jej narty bardzo słabo jechały na zjeździe, a Marit nam w tym czasie odjechała. Nie miałam możliwości zaatakowania z boku Kristin, bo tam był świeży śnieg i gdybym w niego wjechała, niewiele by mi to dało. - przyznała dwukrotna mistrzyni świata.

Z każdym kilometrem na twarzach zawodniczek rysowało się coraz większe zmęczenie. Dwa kilometry przed metą stał fizjoterapeuta Paweł Brandt i krzyczał: "wytrzymaj, wytrzymaj, z tyłu są daleko". Wtedy sobie pomyślałam: "spokojnie, zaraz zobaczysz". - dodała Kowalczyk.

Czy nie bała się, że Norweżki, będąc w koalicji, nie będą chciały jej zmęczyć? One wiedzą, że nie da się ze mną tego zrobić. Kristin cały czas robiła pracę dla siebie, bo doskonale wiedziała, że jeżeli na dystansie nic nie zrobi, to później jej się to nie uda. Próbowała, ale narty jej słabo szły. Moje nartki w sobotę spisywały się rewelacyjnie.

Taktyka na bieg została ustalona w piątek wieczorem i mimo namów serwismenów nie została zmieniona w sobotę. Stwierdziłam, że najlepsza będzie wymiana nart po dziesiątym i dwudziestym kilometrze, tak jak to wcześniej ustaliliśmy.

Kowalczyk przyznała, że przed startem była bardzo zdenerwowana, ale jednocześnie także skupiona. Czuć było, że muszę coś pokazać w sobotę. Wiedziałam, że będę walczyć z Marit. Wręcz byłam pewna takiej trójki, jaka była potem na mecie, tylko nie wiedziałam w jakim będzie układzie.

Kowalczyk jest drugim polskim sportowcem w historii zimowych igrzysk, który wywalczył złoty medal. 38 lat temu na najwyższym stopniu podium stanął skoczek narciarski Wojciech Fortuna. Nie zastanawiam się nad żadnymi klasyfikacjami. Jestem po prostu bardzo szczęśliwa, że mam złoto olimpijskie. Pewnie takie podsumowania, statystyki będą miały znaczenie, ale za dziesięć lat. - oceniła.

Podopieczna Aleksandra Wierietielnego sięgnęła w Whistler po trzy medale - złoto na 30 km, srebro w sprincie oraz brąz w biegu łączonym.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kowalczyk: "Spokojnie, zaraz zobaczysz..."
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.