Książki. Problem polskiej humanistyki
O ile do końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku nakłady na import książek z krajów kapitalistycznych były kompromitująco niskie, o tyle nie brakowało w zasadzie pieniędzy na zakup przez biblioteki naukowe książek na rynku krajowym. Od przeszło dwudziestu lat można obserwować załamanie w jednym i drugim zakresie.
Zainicjowana i przeprowadzona przez Polską Akademię Umiejętności przed kilku laty dyskusja na temat sytuacji i potrzeb polskiej humanistyki przyniosła pewne wymierne efekty, na przykład w postaci Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki czy funduszów na realizację lub kontynuację kilku ważnych przedsięwzięć w dziedzinie humanistyki itp. Nie ulega jednak wątpliwości, że dotychczasowe działania resortu nauki nie zaspokoiły nawet części potrzeb postulowanych przez środowisko naukowe zaproszone do owej dyskusji. Nic więc dziwnego, że dyskusja niezbyt dawno została z konieczności wznowiona w celu powtórnego przedstawienia aktualnych potrzeb i planów naszej humanistyki. Dla każdego, kto pracuje w tej dziedzinie, jest oczywiste że owa lista potrzeb jest bardzo długa, nawet jeśli uwzględni się jedynie najpilniejsze z nich.
Jako autor tej krótkiej wypowiedzi, która jest nie tyle głosem w dyskusji, ile glosą, nie będę się kusił o wyliczenie, a tym bardziej o opisanie braków i potrzeb naszej współczesnej humanistyki, gdyż nie czuję się w tym zakresie dostatecznie kompetentny. Ograniczę się tutaj do jednego tylko aspektu sytuacji humanistyki w naszym kraju, a mianowicie do sprawy książek w polskich bibliotekach. W moim przekonaniu zagadnienie importu i zakupu książek i czasopism jest całkowicie niedocenione i niejako zepchnięte na margines wszelkich dyskusji. Tymczasem każdy, kto profesjonalnie zajmuje się badaniami w dziedzinie humanistyki, wie z własnego doświadczenia, że bez książek i czasopism, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, żadną miarą nie można się obejść.
Jak obecnie przedstawia się sytuacja w tym zakresie? Nie popadając w przesadę, można stwierdzić, że mamy do czynienia z całkowitą zapaścią, jeśli idzie o wyposażenie naszych bibliotek w książki z dziedziny humanistyki. Nie trzeba nawet operować tutaj liczbami zakupionych przez biblioteki naukowe książek ani sumami, jakie zostały wydatkowane na ten cel, by uświadomić sobie, jak głęboka jest ta zapaść i jak wielka katastrofa dotknęła nasze biblioteki, a w konsekwencji polską humanistykę. Wystarczy przejrzeć komputerowe katalogi nabytków Biblioteki Narodowej w Warszawie czy Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie z ostatniego dwudziestolecia, aby zorientować się, jak ogromne, niemal niewyobrażalne są owe braki. Inne biblioteki z uniwersyteckimi włącznie przedstawiają się z tego punktu widzenia o wiele bardziej rozpaczliwie.
Należy tu całkiem wyraźnie powiedzieć, że o ile do końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku nakłady na import książek z krajów kapitalistycznych były kompromitująco niskie, o tyle nie brakowało w zasadzie pieniędzy na zakup przez biblioteki naukowe książek na rynku krajowym. Od przeszło dwudziestu lat można obserwować załamanie w jednym i drugim zakresie. Jeśli idzie o import książek z dziedziny humanistyki, nie waham się powiedzieć, że docierają one do naszych bibliotek jedynie w ilościach śladowych i to przypadkowo, chronicznie brakuje także pieniędzy na książki wydawane w kraju.
Władze uczelni i innych instytucji naukowych, chcąc w pewien sposób niejako usprawiedliwić swoją bierność i bezradność w sprawie dopływu książek, posługują się twierdzeniem, że ich brak może być z powodzeniem rekompensowany przez media elektroniczne, które umożliwiają dostęp do książek i czasopism krajowych i zagranicznych. Jest to jednak twierdzenie częściowo tylko prawdziwe, gdyż jedynie niewielka część publikacji naukowych jest dostępna przez internet, przy czym wiele z nich dopiero po wniesieniu odpowiedniej, często dość wysokiej opłaty. Pomijam tu kwestię samego sposobu korzystania z tradycyjnych książek papierowych i wirtualnych.
Zatrważające ubóstwo naszych bibliotek naukowych szczególnie daje się we znaki w dziedzinach, które mają z natury charakter międzynarodowy. Jedną z nich jest par excellence filologia klasyczna, którą zajmuję się czynnie od blisko 60 lat. O ile jeszcze w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku praca badawcza - pomimo poważnych braków z okresu okupacji była - jeszcze do pewnego stopnia możliwa w oparciu o polskie zasoby biblioteczne, o tyle w kolejnych dziesięcioleciach sytuacja pogorszyła się tak bardzo, że nawet dla napisania artykułu na poziomie współczesnej nauki światowej niezbędny stał przynajmniej kilkutygodniowy pobyt z jednej z dobrych bibliotek zachodnich, na przykład w Wiedniu, Rzymie czy Londynie. Przygotowanie obszerniejszej rozprawy wymaga już wielomiesięcznej kwerendy bibliotecznej, w którejś z bibliotek europejskich czy amerykańskich. Nie trzeba dodawać, iż uzyskanie stypendium czy grantu na tego rodzaju wyjazd i dłuższy pobyt zagraniczny jest w wielu przypadkach bardzo trudne i dla wielu badaczy wręcz nieosiągalne.
Opisana w największym skrócie sytuacja nie ma charakteru przejściowego, ale jest od kilku dziesięcioleci stanem utrwalonym, spetryfikowanym, z którym, jak się wydaje, humanistyczne środowiska naukowe de facto się pogodziły i uznały niemal za normalny. Dowodzi tego brak jakichkolwiek protestów czy choćby tylko stanowczych propozycji zmian i poprawy. Z drugiej strony, władze resortu nauki i szkolnictwa wyższego nie tylko nie podjęły dotąd żadnych prób polepszenia sytuacji uczelnianych, wydziałowych czy instytutowych bibliotek humanistycznych przede wszystkim przez zwiększenie nakładów finansowych, ale wręcz przeciwnie, od szeregu lat prowadzą absurdalną politykę uprzywilejowywania wydziałów technicznych, dla których problem książek naukowych ma w praktyce drugorzędne znaczenie.
Z katastrofalnym brakiem podstawowych książek i czasopism z zakresu humanistyki w polskich bibliotekach naukowych łączy się zjawisko likwidacji lub zawieszenia wielu cennych serii wydawniczych i publikacji ciągłych, jak np. "Biblioteka Narodowa" wydawana przez Ossolineum czy "Biblioteka Antyczna" wydawnictwa Prószyński i S-ka. Szczególnie dotkliwym uderzeniem w polską humanistykę było zamknięcie w roku 2012 Wydawnictwa Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, które było wręcz jej ostoją czy fundamentem. To właśnie ta oficyna publikowała w serii "Biblioteka Narodowa" najlepiej opracowane naukowo najcenniejsze wydania dzieł dawnych i współczesnych pisarzy polskich oraz znakomite przekłady klasyki literatury światowej. W tej właśnie oficynie wydawano serie monografii historycznoliterackich, historycznych, kulturoznawczych itp., których wartość naukową gwarantowały same nazwiska autorów - najwybitniejszych reprezentantów danej dyscypliny. Ogromną stratą dla humanistyki polskiej było wycofanie się wydawców z publikowania różnego rodzaju bibliografii, jak np. bezcennej "Polskiej Bibliografii Literackiej" czy "Antyku w Polsce".
Publikacją prac z dziedziny humanistyki obecnie zajmują się niemal wyłącznie wydawnictwa wyższych uczelni, z uniwersytetami na czele oraz Polska Akademia Umiejętności i Polska Akademia Nauk. Nie można ukrywać faktu, iż są to w przeważającej mierze dotowane prace awansowe o bardzo niskich nakładach, często niemal niezauważalne na rynku księgarskim i eo ipso nie mogą one wywierać większego wpływu na rozwój naszej humanistyki. Jeśli mowa o rynku księgarskim, to jest on od wielu już lat zdominowany przez bezwartościowe w większości publikacje tłumaczone z różnych języków. Niewiele jest wśród nich pozycji, które istotnie zasługują na wprowadzenie do naszych bibliotek naukowych. Można śmiało stwierdzić, że wybitna czy nawet bardzo wybitna praca humanistyczna, jeśli nie uzyskała trudno osiągalnej obecnie dotacji, nie ma szans trafić na nasz rynek księgarski, gdyż żadne wydawnictwo komercyjne nie zaryzykuje dzisiaj opublikowania rozprawy, która niejako z góry jest skazana na deficytowy rezultat finansowy.
Do jakich wniosków upoważniają powyższe pobieżne uwagi na temat książki w dzisiejszej humanistyce polskiej? Nie ulega wątpliwości, iż konieczne jest przeprowadzenie w tym zakresie bardzo poważnych zmian, które radykalnie uzdrowiłyby sytuację zarówno w bibliotekach naukowych, jak i na rynku księgarskim. Za realizację tych zmian, które będą wymagały znacznych nakładów, odpowiedzialny może być jedynie resort nauki i szkolnictwa wyższego jako dysponent środków budżetowych i aparatu administracyjnego, który zamiast zadręczać pracowników naukowo-dydaktycznych coraz to nowymi i bardziej skomplikowanymi wzorami obowiązujących syllabusów, ankiet i sprawozdań, powinien wreszcie z pomocą profesjonalnej kadry bibliotecznej zająć się poprawą opłakanego stanu naszych bibliotek humanistycznych.
Stanisław Stabryła (członek czynny PAU)
Skomentuj artykuł